niedziela, 30 kwietnia 2023

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"

 


 Książkę na język polski przełożyli Wojciech Szypuła i Małgorzata Strzelec

    Przestępczy geniusz. Nieuchwytna zjawa. Miłośnik broni palnej. Piękna grisza. Łowca czarownic. I chłopak grający na flecie. Sześcioro wyrzutków, których łączy jedna, niewykonalna misja. Ich celem jest włamanie się do Lodowego Dworu - wojskowej twierdzy, której żaden śmiertelnik dotąd nie zdobył. Ale to nie wszystko, ponieważ z tego miejsca uwolnić muszą człowieka, którego geniusz może rozpętać piekło i zniszczyć świat. Żadne z nich nie robi tego jednak dla wyższych celów - liczy się nagroda i to, na co mogą ją wydać. Wszyscy są wystarczająco zdesperowani, by podjąć się samobójczej misji, z której zamierzają wrócić żywi. O ile wcześniej nie pozabijają się nawzajem.

    Podczas gdy ,,Cień i Kość" nie zasługuje, moim zdaniem, na taki rozgłos, tak ,,Szóstka Wron" to zupełnie inny poziom. I tak naprawdę, gdybym nie chciała wcześniej wprowadzić się w cały ten świat, zrozumieć wątek griszów i obejrzeć serial, to nie czytałabym trylogii griszy i od razu przeszła do Wron. 

    Wydawać by się mogło, że chodzi tylko o misję. To jest jednak w dużej mierze historia oparta na szóstce bohaterów (z czego tylko pięciu ma w tym tomie swoją perspektywę... mój Wylan został pokrzywdzony), ich relacjach i przejściach. A każde z nich ma za sobą ciężkie doświadczenia, jedni większe, drudzy nieco mniejsze. Jednak w high fantasy jak to nie brakuje misternie skonstruowanego świata, który poznało się w ,,Cieniu i Kości". Sęk w tym, że tutaj został on rozwinięty znacznie bardziej. 

    Leigh Bardugo świetnie poradziła sobie, tworząc nie tylko charaktery wron, ale też samą fabułę, która została genialnie rozplanowana. Plan Kaza i jego ekipy był świetny i choć nie obyło się bez potknięć, to byłam naprawdę pod wrażeniem. Bardzo podobało mi się też to, że nie zabrakło wplatanego od czasu do czasu humoru, który wpasował się idealnie w mój gust.

    Jeśli chodzi o bohaterów, to o dziwo polubiłam każdego. Jednych bardziej, drugich nie zmieściłam już na piedestale. Kaz jest świetnie skonstruowanym bohaterem, a jego motywacje i obecny światopogląd są dobrze uwarunkowane. I uwielbiam to, jak mimo szorstkiej maski troszczył się o Inej (czyta się: Ineż), która również zyskała moją sympatię. Mimo również ciężkich doświadczeń nie straciła wiary w dobro. Jesper jest lekkoduchem uzależnionym od hazardu, a jego humor nie mógł do mnie nie trafić! A w dodatku ten cudny slow burn, powolnie rozwijająca się relacja między nim a Wylanem, to złoto. A samego Wylana aż chce się przytulić, jest w czołówce moich ulubionych wron. Nina mocno łączy wszystko z poprzednią trylogią, jako że jest griszą. To silna postać, bezpośrednia i z poczuciem humoru, a wątek romantyczny z Matthiasem też był cudny! Sam Matthias również zaskarbił sobie moją sympatię, a w trakcie książki przechodzi największą zmianę.

    W samej fabule nie brakuje zwrotów akcji i w tej chwili aż żałuję, że nie był to mój egzemplarz, a z biblioteki, w którym mogłabym pozaznaczać moje ulubione fragmenty...

                                                                                                                                 Miłego czytania

niedziela, 23 kwietnia 2023

Holly Black ,,Królowa Niczego"

 


Książkę na język polski przełożył Stanisław Kroszczyński

    Jak łatwo zdobyła władzę, tak szybko ją utraciła. Zgoda na małżeństwo i zwolnienie męża z poprzedniej przysięgi były ostatnim błędem Jude, nim Cardan wygnał ją do ludzkiego świata. Królowa bez niczego, czym może władać, jest królową niczego. Została zdradzona przez elfa, odrzucona przez dawnego wroga, któremu udało się rozbudzić w niej uczucie inne od nienawiści. Teraz Jude nie czuje do niego nic. Wkrótce do dziewczyny przychodzi jej bliźniaczka, której zdrada zabolała jeszcze mocniej. Ma ona nietypową prośbę: Jude ma udawać Taryn podczas przesłuchania na elfim dworze. Jude zgadza się, choć to oznacza konfrontację z Cardanem i śmiertelne ryzyko. I choć miała wrócić szybko, niespodziewany obrót zdarzeń wplątuje ją w nadchodzącą wojnę... od strony wroga

    Kiedy zaczynałam tę trylogię, raczej nie miałam wielkich oczekiwań - jest bardzo popularna i nie chciałam się zawieźć. Ale naprawdę znalazłam coś, od czego nie chciałam się odrywać! A dowodem może być to, że "Królową Niczego" przeczytałam prawie w jeden dzień. Nie jest to u mnie zbyt częste, ale tu nie tylko byłam niezwykle ciekawa dalszego ciągu, ale też styl Holly jest bardzo przyjemny.

    To, co tak naprawdę najbardziej lubię w tej trylogii to wątek romantyczny. Po prostu kocham Cardana i Jude, oni są cudowni! Ich relacja rozwinęła się od pierwszej części, a najbardziej kocham to, jak Cardan wielokrotnie ryzykuje dla Jude. No i jak sprytnie wymyślił sprawę z jej wygnaniem! Zdecydowanie wolę postać króla elfów. Jak to jest w tej trylogii, początek jest najwolniejszy i najmniej ciekawy, środek jest najbardziej emocjonujący, a zakończenie... no cóż, tym razem było w porządku, ale czegoś mi brakowało. Miałam wrażenie, że bitwa pod koniec była opisana tak pospiesznie, jakby autorka już chciała przejść do ostatniej strony. Było to trochę mało satysfakcjonujące, bo spodziewałam się czegoś mocniejszego. Nie wiem, czy listy Cardana zostały przetłumaczone tak "oficjalnie", ale znalazłam je i to jest tak DOBRE. 

    Polecam!

                                                                                                                              Miłego czytania

niedziela, 16 kwietnia 2023

Holly Black ,,Zły Król"

 


 Książkę na język polski przełożył Stanisław Kroszczyński

    Historia tego, jak Jude w sekrecie przejęła władzę, zaczyna się pół roku temu - w chwili, gdy doszło do rzezi w rodzinie królewskiej, a z możliwych następców tronu zostało tylko trzech: zdradziecki Balekin, porwany przez Jude Cardan i Dąb - jej przyrodni braciszek, którego pochodzenie zmieniło wszystko. By chłopiec mógł w przyszłości zostać Najwyższym Królem, ktoś musi rządzić. Jude zawiera układ z Cardanem i związuje go przysięgą - wykona każdy jej rozkaz przez rok i jeden dzień. Choć to on jest królem, w Elfhame rządzi śmiertelniczka. Jednak Cardan nie byłby sobą, gdyby nie próbował zyskać kontroli i podwyższyć autorytetu Jude. Nawet jeśli pod maską pogardy czuje do niej coś, czego nie można nazwać czystą nienawiścią. A choć Jude jest pewna, że nienawidzi Cardana, nie potrafi pozbyć się go z głowy. Tymczasem Toń planuje przejąć władzę nad lądem, siostra Jude wychodzi za mąż, wśród zaufanych osób dziewczyny czai się  zdrajca, a jej pozycja i plany mogą wkrótce obrócić się w pył.

    Pierwszy tom bardzo przypadł mi do gustu, jednak drugi uwielbiam! Pochłonęłam go tak szybko, jak mogłam, traktując go jako przerywnik od nieudanej lektury. Kiedyś nie byłam pewna, czy polubię się z tą serią, skoro jest tak popularna, ale wiem już, że się lubimy - nawet bardzo, skoro domówiłam w papierze tom pierwszy i trzeci.

   Pierwsza rzecz, nad którą będę się rozpisywać, to jedno z najlepszych enemies to lovers, czyli Jude i Cardan. Uwielbiam każde z osobna, ale razem to majstersztyk. Ich relacja rozwija się powoli i wciąż nie chcą się przyznać, jak bardzo im na sobie zależy. Nawet jeśli Cardan ryzykuje, by ratować Jude, nawet jeśli Jude robi wszystko, by Cardan przeżył. Kocham ich.

    W ,,Złym Królu" zdecydowanie więcej się dzieje. Mamy więcej intryg, zdrad, a świat i bohaterowie zostają bardziej rozwinięci. Na pewno więcej wiemy o Cardanie, a właściwie znacznie więcej. Poznajemy też trochę świata morza.

    Podoba mi się styl autorki i to, jak prowadzi fabułę. Końcówka obfituje w wydarzenia, a choć wiedziałam, co stanie się na końcu, to i tak mnie to zabolało. Nie uważam, że Jude jest głupia lub niedomyślna, bo jej rozumowanie wynika z jasnego faktu - zbyt wiele razy została zdradzona przez kogoś, komu ufała.

    Polecam!

                                                                                                                           Miłego czytania

niedziela, 2 kwietnia 2023

Holly Black ,,Okrutny Książę"

 


Książkę na język polski przełożył Stanisław Kroszczyński 

    Jako dzieci Jude i jej siostry stały się świadkami zbrodni - okrutnego, krwawego mordu ich rodziców. Morderca zabrał je ze sobą - do Elysium, świata elfów. Dziesięć lat później Jude jest zdeterminowana, by zdobyć pozycję na Dworze - a tym samym względny szacunek i swoje miejsce w okrutnym świecie. Elfowie gardzą śmiertelnikami - tak bezbronnymi w baśniowym świecie, podatnymi na magię elfów. Nawet uprzywilejowana pozycja nie chroni Jude przed drwinami i bawieniem się jej kosztem - a najgorszym prześladowcą dziewczyny jest Cardan ze swoją świtą, najmłodszy syn Najwyższego Króla. 

    Jude spotkało w życiu wiele bólu. Czuła strach i bezsilność. To ją zmieniło. Jest ostra i harda. Przebiegła i silna. Odważna i zdolna zadać ból. Jude wplątała się w coś nieprzewidywalnego - w podstępy i intrygi w drodze do władzy. Wkrótce na horyzoncie pojawi się chaos, okrucieństwo i krew. Wojna, w której do wygrania jest korona.

    ,,Okrutny Książę" mnie prześladował. Wyskakiwał mi wszędzie pod różnymi formami, w pewnym momencie aż bałam się otwierać lodówkę, żeby go tam nie zobaczyć. W bibliotece były dwa kolejne tomy, ale pierwszego nie znalazłam przez... Rok. Aż w końcu przeczytałam na i uwielbiam! A zwłaszcza kocham Cardana i Jude.

    Czytałam ze względu na Cardana i Jude. Głównie ze względu na Cardana. Nie wiem, czy to dobrze, że go lubię, ale to moja ulubiona postać. Polubiłam też Jude, uważam, że została naprawdę dobrze wykreowana. Jej bliźniaczki już nie polubiłam. Za największy atut uważam... Uwaga, wątek romantyczny. Może dlatego że wiem, dokąd wszystko zmierza, a od początku czuć napięcie między Jude i Cardanem. Chociaż oficjalnie są wrogami, między nimi często wręcz iskrzy.

    Intrygi i zdrady, to kolejna rzecz, która przypadła mi do gustu. Ostatnie rozdziały trzymały mnie w napięciu i nie mogłam oderwać się od czytania! Spodobał mi się nieco baśniowy styl autorki, jednak w przedstawionym świecie czegoś mi brakuje. Mam nadzieję, że następne tomy sprawią, że lepiej poznam Elphame. Popularne książki mają to do siebie, że niektórych odstraszają, niektórzy czytają, żeby przekonać się, skąd ten szał. Ja chciałam zrozumieć fenomen i naprawdę mi się podobało.

                                                                                                                           Miłego czytania

niedziela, 26 marca 2023

Marlena Joanna Sychowska ,,Szept Lasu"


    Co roku na balu magiczne lustro wybiera Najpiękniejszą. Każda dziewczyna w Amaracie marzy o tym, by to jej oblicze ukazało odbicie.

    Eillen, jak każda młoda panna, udaje się na bal - choć wcale nie chce być szczęśliwą wybranką, która stanie przed królem. Jahter jest drwalem i w dodatku Szeptem - nie jest mile widziany w Amaracie -  a jednak zjawia się na Balu Najpiękniejszej w przebraniu magnata, by na zlecenie Szeptów wykraść Diadem Najpiękniejszej. Tymczasem książę Cedric od pierwszego wejrzenia zakochuje się w pięknej Eillen - wbrew temu, czego uczył go ojciec. Wie, że los Najpiękniejszej nigdy nie jest szczęśliwy, dlatego zamierza za wszelką cenę ocalić dziewczynę, którą lustro ogłasza Najpiękniejszą.

    Z zamku znika diadem. Z zamku znika Najpiękniejsza. Alos dziewczyny splata się z losem nieufnego i mrukliwego drwala. Tymczasem Cedric mierzy się z bestią...

   ,,Szept Lasu" od razu mnie przyciągnął - kocham baśnie, dlatego każdy retelling zwraca moją uwagę. A ta książka nie opowiada na nowo tylko jednej historii, a łączy ich kilka. Mamy tu Kopciuszka i Śnieżkę, a także Piękną i Bestie oraz Czerwonego Kapturka. Brzmi ciekawie? Jest ciekawie! W tej książce czai się magia i baśniowy klimat. Klimat, który wylewa się ze stron książki, mogłabym porównać trochę do "Królewny Śnieżki i Łowcy". W sumie Eillen jest Kopciuszko-Śnieżką, a jej towarzysz to Łowca-Drwal - nie książę.
 
    Eillen była postacią, która co prawda mnie nie irytowała, ale też nie poczułam z nią silniejszej więzi. Od początku książki zmienia się i myślę, że im dalej w las, tym będzie lepiej. Cedrika było w książce mało i choć nie zdobył on mojej szczególnej sympatii, a raczej doprowadzał do ciągłego unoszenia brwi, to chętnie dowiedziałabym się o nim więcej. Myślę, że jego historia też zasługiwała na opowiedzenie. Ale moim faworytem jest Jahter. To postać, która ma za sobą przejścia, jest mrukliwy, ale uwielbiam jego podejście do wszystkiego i charakter. Zainteresował mnie temat Szeptów. Porównałabym ich do krasnoludków (jeśli odwołać się do baśni), jednak jeśli chodzi o ich rolę, to choć mówi się o słuchaniu lasu, to dla mnie było to trochę mało. Miałam wrażenie, że w tym temacie czegoś mi brakuje. Ciekawe było też łączenie baśni, które wyszło bardzo dobrze i w ten kwestii jestem jak najbardziej zadowolona.
 
    Były trupy. Dużo trupów. Ale był też romans! Określiłabym go jako slow burn i nie - to nie wątek miłosny między Kopciuszkiem i Księciem. Kopciuszek wolał drwala i wcale się nie dziwię. Jak mówiłam, autorce udało się stworzyć naprawdę baśniowy klimat, choć w stylu pisania czegoś mi zabrakło... Niemniej jednak czytało się bardzo dobrze. Nie wszystkie wątki zostały zakończone i jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy bohaterów.

                                                                                                                     Miłego czytania


niedziela, 5 marca 2023

Julia Biel ,,For Ever More"

 


    Przeszłość wróciła do Everlee jak bumerang i brutalnie ścięła ją z nóg. Maverick zostawił ją, uwolnił od siebie i trzyma dziewczynę na dystans. Tymczasem Haven, która odkąd zyskała szansę od świata, odpłaca mu dobrem w nadmiarze, stawia sobie za cel uratowanie najlepszej przyjaciółki. Pełna energii i optymizmu nakłania Everlee, by zawalczyła o siebie i swoje szczęście - i tym samym rozmrozić Frosta, który konsekwentnie jej unika. Podczas gdy Everlee i Maverick kluczą wokół siebie, próbując wyleczyć złamane serca i rozdarte dusze, Haven pragnie stać się dla Ashtona kimś więcej niż tylko przyjaciółką. Otworzyła się przed nim, a w zamian otrzymała kosza. Ash jednak nie chce niczego zmieniać. W końcu Haven zasługuje na kogoś lepszego, kto nie mierzy się z kompleksami i patologią własnej rodziny - która wciąż o sobie przypomina, chcąc ściągnąć go w dół.

     Julia Biel ma taki dar, że mogłaby napisać instrukcję obsługi mikrofalówki, a i tak doprowadziłaby do skrajnych emoci, wywołując śmiech, płacz i otulając ciepłym kocykiem stworzonym ze słów. Po ,,Be My Ever" potrzebowałam dalszego ciągu tej historii i dostałam kontynuację idealną: wciągającą, emocjonującą, wspaniałą. Nie zabrakło śmiechu i uśmiechów przy czytaniu, nie zabrakło momentów, które ściskały serce i chciały doprowadzić mnie do zawału - na takie sztuczki powinien być paragraf! Uwielbiam Everlee i Mavericka, a w tym tomie bardzo polubiłam też wątek Haven i Asha. ,,For Ever More" to już nie książka z perspektywą dwóch bohaterów, a czterech! A nawet sześciu w pewnym momencie, choć osobiście nie potrzebowałam ostatniej dwójki do szczęścia - Lee i Mav mi wystarczyli.

   Każda kolejna książka od JB to absolutny must read! W tej chwili moim ulubieńcem jest wattpadowy Detoks, ale to może się zmienić z każdą nową historią!

                                                                                                                                     Miłego czytania

niedziela, 12 lutego 2023

Leigh Bardugo ,,Zniszczenie i Odnowa"

 


Książkę na język polski przełożyli Wojciech Szypuła i Małgorzata Strzelec 

    Wcześniej miała moc. Miała armię. Teraz po cudownym powrocie do życia Alina jest osłabiona i uwięziona pod ziemią wśród swoich wyznawców, czczących ją jak świętą. Z armii griszów została tylko garstka niedobitków. Tymczasem Zmrocz zasiadł na tronie Ravki i nie spocznie, póki nie dorwie Aliny żywej. 

    Przywoływaczka Słońca musi opuścić bezpieczne schronienie, by ocalić Ravkę. Jej jedyną nadzieją jest mityczne stworzenie, ostatni amplifikator oraz szansa, że książę Nikołaj przeżył.

    Z Trylogią Griszy mam ten problem, że niby mi się podoba, świat jest naprawdę ciekawy, a przy tym po prostu nie przepadam zbytnio za główną bohaterką. Alina jest taka... nijaka. Właściwie nie zmieniła się od pierwszej części i nie czuję do niej sympatii. A jej wątek miłosny z Malem... Mala też nie lubię. W każdym tomie starałam się szukać kogoś, kogo lubię. Lubię Darklinga/Zmrocza i żal mi tego, jak skończył. To chyba jedna z niewielu serii, gdzie lubię złoczyńcę. Uwielbiam Nikolaia i dlaczego w tym tomie tak szybko zmiotło go z planszy?! Największy atut przepadł... W ,,Zniszczeniu i Odnowie" polubiłam się z Zoyą, Genyą i Davidem. I... to chyba na tyle.

    Uważam, że świat jest atutem tej książki, ale sama fabuła... W pierwszym i drugim tomie akcja przez dużą część książki stała w miejscu. Zwłaszcza w ,,Cieniu i Kości". Tu coś się działo, ale co zrobić, skoro końcówka była strasznie chaotyczna i ledwo docierało do mnie, co się dzieje?

    Tak naprawdę czytałam tę trylogię, żeby zacząć oglądać serial i wprowadzić się do ,,Szóstki Wron". Była w porządku, ale nie porwała mnie.

    Ostatnio przeniosłam się na Instagrama, a tu posty zaniedbuję. Nie mam po prostu czasu zajmować się tyloma sprawami jednocześnie. I dlatego nie wiem, jakiej książki recenzja pojawi się następna, ale na pewno jakaś się pojawi!

                                                                                                                              Miłego czytania

niedziela, 29 stycznia 2023

Katarzyna Berenika Miszczuk ,,Przesilenie"

 

    Zbliżają się Dziady i Szczodre Gody. Kolejne święta i kolejne poczucie niepokoju, gdyż Gosia będzie musiała dotrzymać obietnicy złożonej Swarożycowi - dokonać morderstwa. Ale (jakżeby inaczej) nie wie, kogo i kiedy. W dodatku Mieszko nie chce uwierzyć, że dziecko, które Gosia nosi pod sercem, jest jego. A prócz własnej ciąży Gosławie ciąży tajemnica tożsamości jej ojca, której matka nie chce wyjawić. Nie ma co, na młodą szeptuchę znów czekają wyzwania - oby ostatnie.

    Czytałam tę serię w dużych odstępach, ale to już koniec... no, prawie, bo jeszcze są tomy o Jadze, które też nadrobię. W każdym razie jestem bardzo zadowolona, każdy tom czytało mi się z dużą przyjemnością. ,,Przesilenie", tak jak poprzednie części, było napisane lekkim i pełnym humoru stylem, nie brakowało zwrotów akcji, samej akcji i wątku romantycznego, który w tym tomie podobał mi się najbardziej.

    Czy jest coś, co jeszcze mogę powiedzieć? Tylko tyle, że mogę tę serię bardzo polecić! A za tydzień (prawdopodobnie, bo odkąd przeniosłam się na Instagrama, recenzje tutaj kuleją i są mocno do tyłu, skoro więcej czytam) pojawi się recenzja ,,Zniszczenia i Odnowy". 

                                                                                                                                Miłego czytania

niedziela, 15 stycznia 2023

Leigh Bardugo ,,Oblężenie i Nawałnica"

 


Książkę na język polski przełożyli Wojciech Szypuła i Małgorzata Strzelec

    Alina Starkov przeżyła. Stała się potężniejsza, jednak wzrost mocy spowodował jej głód. Poszukiwana przez Zmrocza ukrywa się z Malem, prześladowana nie tylko przez griszów, ale i wspomnienia ofiar, które z jej winy zginęły w Fałdzie Cienia.

    Zmrocz jest zdeterminowany, by dostać w swoje ręce Alinę i wzmocnić jej moc kolejnymi amplifikatorami. A gdy wszystko wydaje się stracone, z niespodziewanej strony nadchodzi pomoc. Korsarz, z którym dziewczyna zawiera układ, ma jednak tajemnicę. Alina wkrótce będzie musiała tworzyć i poprowadzić własną armię przeciwko Zmroczowi, który prześladuje ją nawet z daleka. Nadciąga nawałnica i oblężenie, a dziewczyna będzie zmuszona wybierać między walką o kraj i miłością.

    W pierwszym tomie problemem było to, że fabuły tak właściwie nie było. Tu było jej trochę więcej, więc czytało mi się lepiej. Ale Alina wciąż jest taka... nijaka.

    Jakkolwiek świat przedstawiony jest ciekawy i jak najbardziej na plus, to niestety efekt psuje to, że nie polubiłam zbytnio głównej bohaterki. To nie jest tak, że mnie irytuje, bo jest mi zupełnie obojętna. Nawet jej związek z Malem jakoś do mnie nie trafił - może właśnie przez jej osobowość... czy raczej jej brak. Rozumiem, że miała być bardzo, bardzo zwyczajna, ale czy to oznacza brak charakteru? 

    Z bohaterów mam na razie tylko dwóch, których lubię. Pierwszy to Zmrocz/Darkling (tym samym to jedna z pierwszych serii, gdzie zdecydowanie wolę antagonistę i życzę mu/jej/jeno powodzenia). Drugi to Nikołaj/Nikolai - czyli książę/carewicz, który od razu mnie kupił... z tym, że w następnej części pewnie go prawie nie będzie, jak znam życie. Tak było ze Zmroczem. Może w trzecim tomie polubię kogoś nowego, kto w sumie nie ma znaczenia, bo przecież Alina i Mal są najważniejsi...

    Czy rozumiem fenomen tej serii? Niezbyt. Jest dziewczynka-wybranka, której zwyczajność aż bije po oczach i musi dźwigać na barkach losy wszechświata. I jeszcze ten kult Sankta Aliny... Nie powiem, że seria mi się nie podoba, bo jest w porządku - tylko do serca nie trafiła.

    W następnej recenzji opowiem o ,,Przesileniu" Katarzyny Bereniki Miszczuk, a później o ,,Zniszczeniu i Odnowie". Do następnego tygodnia!

niedziela, 1 stycznia 2023

Soman Chainani ,,Akademia Dobra i Zła: Początek"

 


 Książkę na język polski przełożyła Małgorzata Kaczarowska

     Od wielu lat dwaj bracia bliźniacy sprawują pieczę nad Akademią Dobra i Zła - szkołą, w której kształtują się przyszli bohaterowie baśni. Rhian opiekuje się stroną Dobra. Rafal jest Złym Dyrektorem. Zupełnie różni, stojący po przeciwnych stronach - a jednak ich nieśmiertelność jest dowodem wzajemnej miłości. Razem stoją na straży równowagi. Ostatnimi czasy jednak Baśniarz, magiczne pióro, faworyzuje Dobro. Pewnego dnia sprawia, że Aladyn - płytki złodziejaszek, Zły według obojga Dyrektorów - trafia do Akademii Dobra. Bracia są pewni, że to test Rhian twierdzi, że zmieni chłopca na lepsze. Rafal, że jest on Zły. Wszystko zaczęło się od Aladyna, a potoczyło bardziej nieprzewidywalnie, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.  

    ,,Akademia Dobra i Zła. Początek" to fantastyczny prequel jednej z moich ulubionych serii! Opowiada o losach dwóch braci, których podział zmienił losy nie tylko Akademii, a całej Bezkresnej Puszczy. Ci, którzy znają Akademię, wiedzą, że to Rafal w przyszłości zabił brata - i jest on mostem łączącym ,,Początek" z pierwotną serią. 

    W ,,Początku" jest to, co kocham w Akademii: baśniowy klimat i dużo nawiązań (nie tylko do baśni, ale przede wszystkim do tego, co znamy z Akademii), humor, nieprzewidywalna fabuła pełna zwrotów akcji, gdzie nie brakuje niejednoznacznych postaci. Nawet Dyrektorzy nie są tak jednostronni, jak się wydaje. Rhian potrafi zagrywać jak Zło, a Rafal ma w sobie zalążek Dobra. Czasem ma się wrażenie, że zamieniają się rolami. W końcu nikt nie jest krystalicznie Dobry lub Zły i to zawsze pokazuje autor. 

    Pod wieloma względami byłam zaskoczona, bo nie przewidziałam, że tak wszystko mogło wyglądać. Najbardziej zdziwiło mnie, że Akademia była kiedyś jednym budynkiem! Pojawia się tu też Aladyn i Kapitan Hak, czyli dwie postaci z baśni, które sporo namieszały. Książka jest ładnie wydana, ma kilka ilustracji (kocham ilustracje!), a co najlepsze, daje nadzieje na następny tom! Bo przecież jeden brat nie zabił jeszcze drugiego. A w końcu do tego zmierzamy - by dowiedzieć się, co ostatecznie poróżniło braci.

    Osobiście nie polecam zaczynać serii od prequela, bo po prostu, moim zdaniem, spojleruje się sobie całą Akademię.

    Poprzedni tydzień był bez recenzji, ale w następnym opowiem o ,,Oblężeniu i Nawałnicy", a później o ,,Przesileniu" oraz ,,Zniszczeniu i Odnowie". Do następnego tygodnia!

                                                                                                                           Miłego czytania

niedziela, 18 grudnia 2022

Alice Oseman ,,Nick i Charlie"

 


 Książkę na język polski przełożyła Natalia Mętrak-Ruda

    Nick i Charlie to wręcz idealna para - bratnie dusze, dwie połówki jabłka, pasujące puzzle, nierozłączni. Kochają się i są razem szczęśliwi. Ale wkrótce wszystko się zmieni. Nick wyjeżdża na studia, a Charlie ma do ukończenia klasę maturalną. Nie będą spędzać razem czasu w szkole, wracać razem do domu, spędzać wspólnie weekendów i nocować u siebie w środku tygodnia. Będą z dala od siebie... Związki na odległość rzadko zdają egzamin, a pierwsza miłość nie musi być wieczna... Nick cieszy się, że zacznie nowy etap życia. Charlie nienawidzi, gdy jego chłopak wspomina o studiach. Boi się, że nie dadzą sobie rady i... że Nick może chcieć się z nim rozstać. Może łatwiej byłoby zakończyć to już teraz i oszczędzić sobie bólu. Ale przecież... Są Nickiem i Charliem.  

    Książka Alice Oseman? Biorę w ciemno. Nowela ze świata Heartstoppera? Biorę natomiast! Nie mogłabym nie przeczytać ,,Nicka i Charliego", kiedy kocham ,,Heartstoppera" .

    Nie ma tu wiele do powiedzenia. Nowela jest krótka, a do tego wszystkiego dochodzą... Duża czcionka i dużo komiksowych wstawek. Myślę, że nowela mogłaby spokojnie być dłuższa, ALE o ile dobrze pamiętam, "Nick i Charlie" zostało napisane jeszcze przed powstaniem ,,Heartstoppera". Dziwnie było czytać o chłopakach i ich nie widzieć, ale często (jak mówiłam) dodane były rysunkowe wstawki. Choć styl był dość... mocno prosty. Widać, że były to początki Alice. 

    Nick i Charlie wydorośleli, ich związek jest już w innej fazie, ale to wciąż Nick i Charlie. Ta nowela opowiada o poważnym konflikcie i o tym, do czego może dojść, jeśli szczerze ze sobą nie rozmawiamy. I chociaż wszystko zakończyło się tu dobrze, to ważna lekcja, jaką można wyciągnąć z tej krótkiej historii - warto rozmawiać. 

    Było trochę za krótko, ale dzięki temu szybko pochłonęłam książkę w całości i naprawdę oceniam ją w sumie na plus, ale nie jest to książka, którą bym wciskała każdemu. Jeśli ktoś lubi bardzo krótkie formy i ,,Heartstoperra", to może przeczytać. A za tydzień pojawi się recenzja prequela do ,,Akademii Dobra i Zła". Do następnego tygodnia!

                                                                                                                   Miłego czytania

niedziela, 11 grudnia 2022

Benjamin Alire Sáenz ,,Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata"

 

 
     Książkę na język polski przełożyła Agnieszka Brodzik

    Arystoteles to krnąbrny piętnastolatek i typ samotnika. W jego domu nigdy nie mówi się o dwóch rzeczach: o wojnie, z której wrócił ojciec oraz o bracie Ariego, który siedzi w więzieniu. Wszystko zaczyna się latem 1987 roku w El Pasco, kiedy na basenie Ari spotyka Dantego. Dante zdaje się nie mieć z nim nic wspólnego: lubi poezję i sztukę, ale nie cierpi butów; jest wrażliwy i widzi świat zupełnie inaczej. A jednak lubią być samotni we dwoje, a ich więź staje się nierozerwalna. Ta przyjaźń była początkiem odkrywania sekretów wszechświata... i prawdy o samych sobie.  
 
    O tej książce w sumie nie tak dawno, bo rok temu, było głośno - widziałam ją dosłownie wszędzie. Nie widziałam w niej nic ciekawego, nie przyciągała mnie. Ale jednak z jakiegoś powodu postanowiłam przeczytać - przekonać się, skąd te wszystkie dobre opinie. I wiecie co? Nie spodziewałam się, że tak bardzo mi się spodoba! 
   
    Zacznę od tego, co jako pierwsze zwróciło moją uwagę. Książka jest napisana naprawdę pięknym językiem - skoro o nim mówię, to coś w sobie ma. Historia opowiadana jest z perspektywy Ariego, a rozdziały często są bardzo krótkie. Czytając, miałam wrażenie, że naprawdę siedzę w głowie tego chłopaka, że czytam prawdziwą historię.
   
    Polubiłam bohaterów. Zwłaszcza moją sympatię zdobył Dante, ale Ari też zasłużył na moje uznanie. Bardzo podobała mi się też relacja. To historia silnej, pięknej przyjaźni, która przerodziła się w jeszcze piękniejszą miłość. Choć Ari potrzebował trochę czasu, by to zrozumieć.
 
    Kolejną rzeczą na plus są relacje rodzinne. Gdy książka się zaczyna, relacje Ariego z rodzicami nie są takie, jakie być powinny. I cieszę się, że pokazana została ważność rozmów. W końcu nie da się rozwiązać problemów bez rozmowy. W dodatku książka porusza też temat sytuacji osób queerowych w latach 80'tych, a także krótko temat terapii oraz traumy (ojciec Ariego). 
 
    To, czego mi zabrakło, to tłumaczenie niektórych meksykańskich słów czy zwrotów. Czasem coś czytałam, ale nie wiedziałam, co znaczy i nie chciałam odrywać się od książki, by szukać w internecie.  
 
    Drugi tom powinien pojawić się w przyszłym roku i nie mogę się doczekać! A przy okazji dowiedziałam się, że Ari i Dante zostali wydani w Polsce już w 2012 roku pod innym tytułem, niemającym nic wspólnego z oryginalnym: ,,Inne zasady lata". Nie miałam o tym pojęcia.
 
    ,,Arystotelesa i Dantego..." oceniam bardzo pozytywnie i naprawdę polecam! W następnej recenzji opowiem o ,,Nicku i Charliem" Alice Oseman, a później o ,,Wschodzącym Księżycu" Agaty Konefał. Do następnego tygodnia!
  
                                                                                                                                      Miłego czytania                                                                                                                                     




 

niedziela, 27 listopada 2022

Katarzyna Berenika Miszczuk ,,Żerca"

 


    Noc Kupały już za Gosią, ale czy od teraz będzie normalnie? Nie ma szans! Uczennica szeptuchy obwinia się o śmierć Mszczuja, a w dodatku Mieszko wyjechał w ważnej sprawie. Dość dawno. Mógłby chociaż zadzwonić! W dodatku płanetnik Radek, który uratował Gosię w Noc Kupały, przepadł bez śladu. Na miejsce Mszczuja przyjeżdża również nowy żerca, którego Jaga koniecznie chce zeswatać se swoją podopieczną! A przede wszystkim najgorsze: Swarożyc nie zamierza odpuścić - jego zachowanie zdecydowanie podchodzi pod nękanie! Szkoda, że bogów nie obowiązuje prawo karne. Ale w końcu jest mu coś winna... 

    W Bielinach zbliża się wesele, którym Gosia będzie musiała się zająć na własną rękę, skoro Jaga wyjechała na waka... pielgrzymkę. Czy to wszystko? Na pewno nie!

    Z tą serią jest tak, że chociaż każdy tom jest świetny i bardzo mi się podoba, to między poszczególnymi tomami mam duże przerwy czasowe. No cóż, tak wyszło. O dziwo zawsze pamiętam, co się wcześniej działo!

    Zaczęło się spokojnie, od wyjazdu na praktyki, a skończyło się w taki sposób, że komplikacje pod koniec trzeciego tomu sprawiają, że wręcz potrzebny jest następny! Dobrze, że już jest, co nie znaczy, że już go przeczytałam... Ups. 

    Z Gosią nigdy nie można się nudzić - zawsze coś odstawi. Ta seria to czysta komedia, w której zalęgli się słowiańscy bogowie i romans. A romans taki, że wciąż coś oddziela Gosię od Mieszka jak deska do prasowania - ciężko ominąć taką przeszkodę. W pierwszym tomie byli to oni sami. W drugiej była żona Mieszka, która jednak okazała się żyć pod postacią demona. W trzecim, czyli ,,Żercy", wyjazd Mieszka i ten przeklęty Swarożyc! Z kolei w czwartym... po zakończeniu poprzedniego pewne jest, że łatwo nie będzie. Ale skoro to ostatnia część przygód Gosi, to nie może skończyć się źle!

    Każda część ukazuje kolejne słowiańskie wierzenia i zwyczaje - choć we współczesnym wydaniu. Jest to z pewnością ciekawe i dobrze wplecione w fabułę. 

    Czy mogę powiedzieć, że jest tu wątek kryminalny? Nie do końca. Choć pojawia się tajemnica zniknięć demonów (choćby Radek), to jednak Gosia nie zajmuje się tym zbytnio. Jednakże w czasie lektury można snuć różne domysły.

    Czy mogę powiedzieć coś jeszcze? Tylko polecić tę serię! A za tydzień pojawi się recenzja książki ,,Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata", z kolei później opowiem o ,,Nicku i Charliem", czyli nowelce ze świata ,,Heartstoppera". 

                                                                                                                               Miłego czytania

niedziela, 20 listopada 2022

Leigh Bardugo ,,Cień i Kość"

 


 Książkę na język polski przełożyli Wojciech Szypuła i Małgorzata Strzelec

    Alina Starkov -  sierota, żołnierka. Wyprawa do Fałdy Cienia może być jej ostatnią. To nie morze, jednak jest morzem mroku, pełnego potworów, które rozdziela Ravkę na dwie części. W czasie przeprawy dzieje się najgorsze - jej pułk zostaje zaatakowany. Ratując Mala - przyjaciela, do którego skrycie czuje coś więcej - Alina wyzwala moc, która tkwiła uśpiona w niej przez lata. Jest Przywoływaczką Słońca - jedyną, która może okiełznać i zniszczyć Fałdę.

    Zawsze sądziła, że jest zwyczajna. Teraz jednak ma stać się griszą - elitą wojska, która posiada moc. Przepych i królewskie życie, intrygi, a na dodatek zauroczenie tajemniczym i niewiarygodnie potężnym przywódcą griszów - Zmroczem. Mężczyzna uważa, że Alina jest rozwiązaniem problemu dręczącego kraj. Alina myślała, że teraz wszystko już jasne. Jednak wszystko ma swoją ciemną stronę...

    Trylogia Griszy to jedna z tych serii, które są dość znane, a w dodatku od jednej serii powstało całe uniwersum, a nawet serial. Sięgnęłam po tę książkę głównie ze względu na serial i jej popularność. Cóż, serialu na razie nie obejrzę, bo okazuje się, że czerpie też z następnej serii, więc muszę najpierw przeczytać trylogię i ,,Szóstkę Wron"...

    Co sądzę o tej książce? Cóż, czytałam lepsze. Była w porządku, szybko mi się ją czytało, ale nie darzę jej jakąś wielką miłością. Sympatyczna, ale bez magii. Choć sięgnę po następne części.

    Alina... była nijaka. Niby mnie nie irytowała, ale też nie pałam do niej wielką sympatią. Taka typowa szara dziewczyna, która nagle okazuje się wszechpotężna. Znamy ten schemat. Ale nie była Mary Sue, panną idealną, chociaż tyle.

    Jeśli chodzi o konstrukcję świata, było go trochę mało, ale ma potencjał. Jeśli dobrze myślę, inspirowany był krajem, o którym nie mówimy. Ciekawi są na pewno griszowie, jednak tu zabrakło mi jednej rzeczy: wyjaśnienia, które kolory, oznaczają jakiego griszę i kto zajmuje się czym. Choć na początku jest krótki spis, to tak właściwie nie mówi on nic. Następne tomy na pewno to rozjaśnią, ale to wciąż minus.

    Jeśli mam być szczera, przez większość książki nic się nie dzieje. Tak naprawdę trudno powiedzieć, o czym jest książka, bo jest o szkoleniu na kogoś potężnego... A, no i jest jeszcze romans. Trójkąt, że tak powiem. Z jednej strony jest Mal, którego nie ma przez większość książki i tak właściwie ciężko się dziwić, że bardziej polubiłam wtedy relację ze Zm... Darklingiem (nie mogę z tym tłumaczeniem jego imienia...). Nawet jeśli ostatecznie wyszło, jak wyszło, to coś czuję, że Alina skończy z Darklingiem.

    Końcówka była całkiem zaskakująca, ale nie wbijała w fotel. Powiedziałabym, że ta książka jest dość przeciętna i nie wiem, skąd jej fenomen. Ale na pewno wprowadza do świata, który chciałam poznać głównie ze względu na ,,Szóstkę Wron".

    Za tydzień pojawi się recenzja ,,Żercy", czyli trzecim tomie serii Kwiat Paproci, a potem opowiem o ,,Arystotelesie i Dantem odkrywających sekrety wszechświata". Do następnego tygodnia!

                                                                                                             Miłego czytania

sobota, 12 listopada 2022

Marah Woolf ,,Siostra Nocy"

 


Książkę na język polski przełożyła Ewa Spirydowicz 

    Nic nie będzie już takie jak dawniej. Vianne przeżywa żałobę po Ezrze, a pobyt w Kerys bardzo ją odmienił. Vi i jej siostry są wolne, jednak wojna się już zaczyna. Czarownice będą musiały stanąć przed wieloma wyborami, a nad nimi ciąży przepowiednia i los utkany przez cztery boginie.Vianne musi stłumić w sobie silne uczucie, które żywi do Aarvanda... choć on sam jej tego nie ułatwia, otwarcie mówiąc, co do niej czuje. Czarownica jednak mu nie ufa. Co więcej, to uczucie nie ma przyszłości - w końcu Aarvand jest w związku, a w dodatku... należy do innego świata. 

    Gdy zdaje się, że nie ma nadziei, pojawia się światełko w mroku. Szansa na rozdzielenie światów raz na zawsze. By jednak ją zyskać, Vianne będzie musiała odbyć daleką podróż... u boku mężczyzny, w którym zaczyna się zakochiwać.

    Ta seria miała być idealna, ale okazała się słaba. Bardzo słaba. [MOGĄ POJAWIĆ SIĘ SPOJLERY]

    Kiedy zaczynałam tę trylogię, byłam pełna nadziei. Z każdą chwilą było jej coraz mniej, aż w końcu skończyło się tak, że ,,emocjonujący" finał czytałam łącznie... prawie dwa miesiące. Czemu się męczyłam? Bo jestem upartą masochistką, która chciała poznać zakończenie. No to już znam. Było kiepskie.

    Od czego zacząć? Od plusów wymieszanych z minusami. Autorce nie brakowało pomysłów na fabułę i na zwroty akcji. Jest w tym naprawdę dobra, podobnie jak w kreowaniu światów. Niestety emocjonujące zakończenie wywołało we mnie tyle emocji, co zbieranie grzybów. Ciekawostka: nie zbieram grzybów. Miałam nadzieję na epicką ostateczną bitwę... a wyszło tak, że się zaśmiałam. Dwa razy. Nie żartuję. Największy ubaw miałam przy epilogu. Przepraszam bardzo, ale nazywanie dziecka po zmarłym byłym to dla mnie gruba przesada. A najlepsze, że to imię wybrał Aarvand. 

    A skoro o Aarvandzie mowa... Związek Vi z Ezrą się nie udał, ta relacja też nigdy idealna nie była... ale tutaj od początku przewracałam oczami i unosiłam brwi. O co chodzi? O nieśmiertelną jak Maryla Rodowicz miłość Vianne i Aarvanda, która pokona kontinuum czasoprzestrzenne... ale w moich oczach ich relacja od początku opierała się tylko na pożądaniu. I niech ktoś mi powie, że tak nie było. Tak, mogli się z czasem zakochać wręcz na zabój, przecież jedno nie wyklucza drugiego! Jednak przykro mi, ale nie czułam tu ani pierwiastka chemicznego.

    Vi wciąż mnie irytowała. Ociupinkę mniej niż w poprzednim tomie, ale wciąż. Po prostu jest głupią bohaterką. Ale powiem też o siostrach. Chociaż Aimee było dość mało, to myślę, że jej wątek został najlepiej poprowadzony - nawet jeśli był na trzecim planie. Ona i Caleb tak naprawdę powinni zastąpić Vi i Aarvanda w roli głównego wątku miłosnego. Z kolei Maelle się trochę zawiodłam... wątek jej i Adena trwał najkrócej ze wszystkich i został potraktowany bardzo po macoszemu, a miał naprawdę duży potencjał! Uważam, że siostry naprawdę powinny dostać swoje perspektywy. Dosłownie widzę przed oczami, jak to ratuje tę serię... 

    Dlaczego naprawdę nie porzuciłam tej książki na początku? Bo przy kartkowaniu natrafiłam na podróż w czasie do Camelotu. Musiałam to przeczytać, bo właśnie na coś takiego liczyłam od początku. Przyznaję, że było to ciekawe. I na plus mogę wskazać fakt, że autorka stara się pokazać kobiety z legend arturiańskich w mniej demonicznym świetle - w końcu Ginewra zawsze jest tą zdradziecką, niewierną żoną. Choć to ciekawe, że demonizowana (heh, to demona jakby nie patrzeć) Wega i jej wątek zaginęły w tym wszystkim... zabrakło mi tu prawdziwego rozstrzygnięcia sprawy między nią i Vi. Jakiejś głębszej rozmowy.

    I chociaż to z tą książką miałam największy problem, przy niej musiałam robić sobie przerwy na inne książki, to jednak... chyba jest najlepsza z serii. Aż nie wierzę, że to mówię. I wiem, że dużo osób lubi tę trylogię... ale ja się do nich nie zaliczam. Szkoda. 

    Za tydzień chciałabym opowiedzieć trochę o ,,Cieniu i Kości" Leigh Bardugo, a potem o ,,Żercy" i ,,Arystotelesie i Dantem odkrywających sekrety wszechświata". Zastanawiam się też nad dawaniem dwóch recenzji w tygodniu, bo mam ich dość duży zapas na ten moment. Do następnego tygodnia!

niedziela, 6 listopada 2022

Marah Woolf ,,Siostra Księżyca"

 


 Książkę na język polski przełożyła Ewa Spirydowicz

    Ślub Ezry i Wegi przeradza się w walkę z władcą demonów i jego podwładnymi. Vianne i jej siostry uciekają, jednak podstępem zostają zaprowadzone na dwór Regulusa - zdradzone przez kogoś, komu ufały. Król demonów z ich pomocą zamierza wcielić w życie plan wyhodowania nowej rasy - demonów o magicznej mocy. Jeśli jednak Vi przyniesie mu trzy przedmioty czarnomagiczne, Regulus nie wyda ich za mąż i pozwoli czarownicom odejść. Jednak jeżeli to zrobi, władca demonów zyska potężną moc, która pomoże mu w zniszczeniu ludzkości. Vianne i jej siostry muszą znaleźć rozwiązanie przed końcem wyznaczonego czasu. W dodatku Vi dręczą jej własne problemy: Ezra wziął ślub, by zawrzeć sojusz. Do sojuszu nie doszło, jednak małżeństwo zostało zawarte. W dodatku książę Aarvand pilnuje jej na każdym kroku, czym działa jej na nerwy i przy okazji kwestionuje jej uczucia do maga. A w zamku kryje się wiele tajemnic... 

    Klątwa drugiego tomu? Raczej pokazanie, że seria idzie w gorszym kierunku... Miałam nadzieję, że będzie lepszy od pierwszego. Tymczasem książkę czytało mi się strasznie opornie. Zacznijmy od najgorszej sprawy: romansu. W tej kwestii nigdy nie dogadam się z autorką, po prostu nigdy nie wychodzi jej dobrze. W ,,Siostrze Gwiazd" irytowało mnie wzdychanie Vianne do Ezry, a sama dziewczyna nie miała zero szacunku do siebie, ale liczyłam, że tu oboje dojrzeją, a wraz z nimi ich relacja... Przeliczyłam się. Ezry praktycznie nie ma, a za to pojawia się trójkąt, który zostaje rozwiązany w taki bolesny i nagły dla czytelnika sposób, że ja skończyłam z kacem książkowym i fochem na serię. Relacja z Aarvandem w ogóle mi się nie podobała, w ogóle nie czułam chemii między nim i Vi. Po prostu nie. 

    Czy Vianne w tym tomie dojrzała? W pewnym momencie myślałam, że trochę tak, a potem stwierdziłam, że jednak nie. Autorka może mówić, że jest nieidealna i każdy w tym wieku jest głupiutki (dziękuję, naprawdę)... ale czy naprawdę trzeba robić z głównej bohaterki irytującą idiotkę? Jej siostry zdecydowanie powinny przejąć tom drugi i trzeci, takie jest moje zdanie. Są ciekawsze, podobnie jak ich wątki, a jednak są postawione na trzecim miejscu. Szkoda, bo to mogłoby uratować tę trylogię.

    Miałam dwa zawały. Trzeba przyznać, że fabuła i zwroty akcji to coś, w czym autorka jest dobra. Pierwszy zawał to zdrada. Przez całą książkę miałam przeczucie, że wszystko jest częścią tajnego planu, o którym siostry nie wiedzą, jednak zdrajca grał tak przekonująco, że się wahałam. A drugi zawał to końcówka. Nie byłam gotowa na takie coś! 

    Historia rozwija się dalej, pojawiają się nowe wątki, a niektóre zostają zakończone. Pojawiają się nowe pytania, które wymagają odpowiedzi. Było też więcej nawiązań do legend arturiańskich, więcej magii i to akurat mogę ocenić na plus. 

    Jak ocenić ten tom? Jako najgorszy z całej serii. Co nie znaczy, że w ,,Siostrze Nocy" jest dużo lepiej... A recenzja pojawi się za tydzień!

                                                                                                                                  

niedziela, 30 października 2022

Marah Woolf ,,Siostra Gwiazd"

 


 Książkę na język polski przełożyła Ewa Spirydowicz 

    Gdy Vianne zostaje ugryziona przez sylfidę, a jej ciało zaczyna trawić ciężka choroba, młoda czarownica zostaje odesłana z kraju do Kongregacji. Zostawia dom i Ezrę - którego kocha, a który złamał jej serce. Po dwóch latach dziewczyna i jej dwie starsze siostry wracają do Francji - z misją.

    Bariera stworzona przez Merlina wkrótce przestanie istnieć. Choć Loża, na czele z Wielkim Mistrzem, strzeże przejścia do krainy demonów, coraz częściej udaje im się przeniknąć do ludzkiego świata. A pakt zawarty z demonami przed wiekami wkrótce wygaśnie. Ich nowy władca nie jest jednak ugodowy, a wojna wisi na włosku. 

    Vianne i jej siostry zostają wysłane w rodzinne strony, by nakłonić Ezrę - nowego Wielkiego Mistrza - do połączenia sił magów z Kongregacją. Zadanie to jednak utrudnia fakt, że Vi wciąż nie wyleczyła złamanego serca, a Ezra nadal nie jest jej obojętny. W dodatku demoniczna gorączka odebrała młodej czarownicy całą moc...

    Odkąd obejrzałam ,,Przygody Merlina", dużo bardziej zainteresowałam się legendami arturiańskimi, więc ,,Trzy Czarownice" oczywiście mnie zainteresowały. Czytałam różne opinie na temat tej serii, zachwyty i rozczarowania, a jednak dałam jej szansę... I zdziwiłam się, bo z jakiegoś powodu miałam wrażenie, że akcja nie będzie się działa we współczesnym świecie.

    Czy książka mnie zachwyciła? Nie. Mam trochę ,,Ale"... Jednak wierzę, że kolejne części są lepsze, a postaci lepiej rozwinięte - a chodzi mi tu przede wszystkim o Vianne. Jest to dziewczyna bardzo krucha i trochę naiwna, bez grosza szacunku do siebie, którą ciągle trzeba się opiekować. Kluchowata jak Królewna Śnieżka, a najlepiej by jej zrobiło, gdyby na dobre dała sobie spokój z facetami. Ponieważ książka jest pisana z jej perspektywy, Ezra pojawia się w jej myślach non stop, a przynajmniej na początku. Ezra sześć razy na każdej stronie, na litość boską... W dodatku w przeszłości dosłownie każdemu żaliła się na swoją beznadziejną sytuację i nieodwzajemnioną miłość. Prawdę mówiąc, patrzyłam na nią z politowaniem, ale mam nadzieję, że trochę wydorośleje... Najlepsze, że dziewczyna jest w moim wieku, a zachowuje się, jakby miała pięć lat mniej.

    Bardziej polubiłam siostry Vianne i Caleba. Dwie czarownice i demon na misji dyplomatycznej. Nie polubiłam Asha, który na szczęście nie stał się pionkiem trójkąta miłosnego, ale czuję, że jakiś trójkąt się pojawi... Później. Z kolei Ezra... Z jednej strony rozumiałam jego zachowanie, naprawdę. Co nie zmienia faktu, że często miałam ochotę nim potrząsnąć, gdy ranił Vi.

    Liczyłam na trochę większy udział legend arturiańskich, ale myślę, że w następnych tomach będzie tego więcej. Mimo wszystko zostało to ładnie wplecione do świata, który jest według mnie dobrze skonstruowany, magiczny i na pewno ma jeszcze trochę do odkrycia.

    Wątek miłosny niestety zdominował tę książkę i z jednej strony, jak to często ja, kibicowałam Vi i Ezrze, a z drugiej strony wiedziałam, że to wszystko jest takie... ,,Idiotyczne, że kochałam go tak bardzo" ~ Vianne. To idealne podsumowanie. Chcę też dodać, że przez ten wątek i występującą w książce scenę NIE polecam książki młodszym czytelnikom. 

    Sama fabuła mi się podobała, moim zdaniem jest naprawdę na plus i jeszcze wiele się wydarzy. Książka kończy się cliffhangerem, przez co od razu sięgnęłam po drugi tom. Gdyby nie on, pewnie poddałabym się po pierwszej części. Czy dobrze zrobiłam? Dowiecie się za tydzień!

                                                                                                                                        Miłego czytania

niedziela, 16 października 2022

Adam Faber ,,Córka Smoka"

 


    Klątwa ciążąca na Finfolk dobiegła końca, a w Domu Wiedźm na dobre rozbudziła się magia. March straciła przyjaciółkę. W dodatku jej matka postarzała się o kilkadziesiąt lat i wciąż traci pamięć. Ove, dotąd towarzyszący jej i Callenowi jako czarny kot Piątek, znów jest człowiekiem. March jednak zaczyna się zastanawiać, czy na pewno może mu ufać... Tymczasem Callen chce w pełni poznać prawdę o sobie i o swojej matce.

    Hypnos, syn Wyrd - królowej Aislingen - zostaje wysłany na tajną misję związaną z Wygnanym Królem, jego ojcem. Książę zaczyna mieć jednak pewne wątpliwości... Wojna z Wyrd jest nieuchronna i zbliża się z każdym dniem, a wiele kart wciąż pozostało nieodkrytych. 

    Z poprzednich tomów niewiele pamiętam. Ważne szczegóły i imiona wypadły mi z głowy, jednak im dalej zagłębiałam się w książkę, tym więcej pamiętałam. I może po rereadzie serii moja opinia się zmieni, ale uważam, że ,,Córka Smoka" to najlepszy tom ,,Krwi Ferów".

   Na początku dziękuję też autorowi, że tym razem nikt nie ginie na końcu serii. To miłe. Ale wracając: ten tom pokazuje, jak bardzo March zmieniła się od ,,Miasta Snów". Wciąż jest sobą, jednak lepszą wersją. Rozwinęła się też jej moc, a także wątek miłosny z Callenem, który rozgrywał się w tle historii.

    Może mało pamiętam, ale ten tom wyjaśnia wszystkie dotychczasowe sprawy, ujawnia na końcu tajemnice, a sama końcówka jest bardzo satysfakcjonująca. Po przeczytaniu całej serii myślę, że seria jest bardziej dojrzała i skomplikowana od ,,Kronik Jaaru" - co nie zmienia faktu, że Kroniki wciąż są u mnie na pierwszym miejscu. W końcu to one mnie przekonały do polskich książek!

    Magia, wiedźmy, sekrety, intrygi, ciekawe postaci i niesamowity klimat - to znajdziecie w ,,Krwi Ferów"! A w przyszłych recenzjach możecie się spodziewać moich wywodów na temat serii ,,Trzy czarownice" Marah Woolf. Do następnego tygodnia!

                                                                                                                         Miłego czytania

niedziela, 9 października 2022

Julia Biel ,,To nie jest, do diabła, love story. Skin Deep"

 


    Kiedy Wera była dzieckiem, los obrócił się przeciwko niej. Teraz każdego dnia zmuszona jest ukrywać swoje plecy i rany - te na ciele i na duszy. 

   Aleksa los nie oszczędził. Został zdradzony - teraz nie potrafi ufać. Pozostaje skryty, a jego serca nie ma. Jest tylko złość.

    Gdy Aleks ratuje Werę z opresji, mogłoby się wydawać, że tych dwoje połączy tylko dług wdzięczności. Ale jest coś więcej - blizny. Przypadek sprawia, że chłopak odkrywa skrywaną przez Werę tajemnicę. Aleks, który swoje blizny zakrył tatuażem, namawia do tego samego Werę - by tusz oczyścił jej serce i głowę. Im dłużej trwa ich znajomość, tym bardziej zaczynają się od siebie uzależniać. Ale to nie jest, do diabła, love story. Wera zapada się w nim coraz bardziej. A Aleks nie chce wciągać tego anioła do swojego piekła.

    Julia Biel nie potrafi napisać złej książki. Czwarta książka jej autorstwa, którą czytałam, a jak zwykle się nie zawiodłam. TNJDDLS Skin Deep to kontynuacja serii - ale tym razem jest to historia siostry Jonasza, czyli Wery. A to, że można dowiedzieć się, co u Jony i (Nut)Elli to tylko bardzo, bardzo miły dodatek.

    KOCHAM. Chociaż uwielbiam Jonasza i Ellę, to historię Wery i Aleksa kocham jeszcze mocniej. Nie zabrakło genialnego humoru, scen chwytających za serce, no i wspaniałego love story. Po prostu nie szło się oderwać. Uwielbiam też wiadomości wysyłane przez bohaterów - to jest czyste złoto nad złotem.

    Choć tajemnicę związaną z przeszłością Aleksa dość szybko rozwikłałam, to inny zwrot akcji zupełnie mnie zaskoczył. Dziwię się sobie, że wcale o tym nie pomyślałam!

    Chcę też powiedzieć, że książka ma najpiękniejszą okładkę z serii. Co jeszcze mogę powiedzieć? Czytajcie Skin Deep i pozostałe części TNJDDLS. Nie oderwiecie się od nich!

    PS: Zanim przeczytałam Skin Deep, zaczęłam Detoks na Wattpadzie, czyli czwarty tom pisany przez Julię o Jodzie (bliźniaczce Wery). Ta historia jest cudowna, ale przez to Anatom w Skin Deep od pierwszej chwili stanowił dla mnie chodzącą czerwoną flagę. 

    Za tydzień opowiem Wam o ,,Córce Smoka" Adama Fabera, a później o ,,Siostrze Gwiazd" Marah Woolf, czyli moim rozczarowaniu. Do następnego tygodnia!

                                                                                                                                    Miłego czytania

niedziela, 2 października 2022

Jen Calonita ,,Lustereczko, lustereczko... Mroczna opowieść"


 

Książkę na język polski przełożyła Ewa Tarnowska 

    Matka Śnieżki zmarła, gdy dziewczynka była mała. Ale pamięta jej słowa i dlatego nigdy nie straciła pogody ducha. Ingrid, jej ciotka, wyszła za ojca Śnieżki, który wkrótce opuścił królestwo i swoją córkę. Od tego momentu na tronie zasiada ,,Zła Królowa", a Śnieżka nie opuszcza murów zamku, wychowując się samodzielnie i nie zdając sobie sprawy z tego, co się dzieje z jej królestwem. 

    Wszystko zmienia dzień, gdy królowa postanawia ją zabić, a królewna odkrywa straszliwą prawdę. Śnieżka ucieka przez las. Kiedy dociera do niej, ile zła wyrządziła Ingrid, jest zdeterminowana, by odzyskać należny jej tron. Ale będzie potrzebować pomocy. Krasnoludki, jej nowi przyjaciele. Henri, książę, który szybko stał jej się bliski. A także inni mieszkańcy królestwa, którzy mają dość niegodziwości władczyni. Jednak Zła Królowa włada czarną magią i posiada lustro... mroczne lustro. W dodatku nie zawaha się przed niczym, by pozbyć się Śnieżki - swojej jedynej przeszkody.

    Nie lubię Śnieżki. A przynajmniej nie tą typową, miękką kluchę jak w wersji Disneya. Znacznie bardziej wolę królewnę z mieczem typu z ,,Mirror, mirror" lub ,,Dawno, dawno temu...". Choć Śnieżka Jen Calonity nie włada mieczem, nie jest ciepłą kluchą, która nic nie zrobiła w swojej historii. I nie sugerujcie się hasłem z okładki, bo otrucie księcia nie ma w tej książce znaczenia. W rzeczywistości jest to historia, która odpowiada na pytanie: Co by było, gdyby Śnieżka miała coś w głowie, a jedyną cechą Złej Królowej nie było tylko ,,zło" (czytaj: zazdrość o piękno pasierbicy). Ta książka z jednej strony nie daje wiele nowego, a z drugiej strony daje wiele nowości: łata dziury fabularne, nadaje postaciom charakteru, a Śnieżce mózg... Przepraszam fanów Śnieżki.

    Przede wszystkim nowością jest ukazanie przeszłości Złej Królowej - która dostaje imię, rolę ciotki Śnieżki, a jej rola nie ogranicza się do zamordowania ślicznej czternastolatki... która w tej wersji jest starsza. Jest władczynią bezlitosną i rządzi twardą ręką, a mieszkańcy królestwa cierpią. W ten sposób Ingrid naprawdę zostaje Zła. 

    Dalej jest Śnieżka - która wciąż jest łagodna i dobra, ale też mądra, wrażliwa, a także odważna. Przyczyny jej zachowań i decyzji są lepiej widoczne i po prostu jest lepszą postacią. Książę też jest lepszy - dostaje imię i osobowość. I nie pojawia się tylko dwa razy, by zawrócić Śnieżce w głowie, całować trupa w lesie i takie tam. Jest całkiem... spoko chłopakiem, oględnie mówiąc. Pojawiają się też nowe postaci, takie jak ojciec Śnieżki (król), jej matka (co prawda w przeszłości, ale wciąż), czy też Anna. Z początku myślałam, że ta ostatnia dostanie większą rolę i będzie bardziej dziarska, ale wyszło, jak wyszło.

    Jeśli chodzi o fabułę ze strony Śnieżki, to większość książki opisuje znane nam z animacji wydarzenia, ale zmienione pod względem szczegółów i tych strasznych dziur fabularnych... Bo skąd dziewczyna w łachmanach nagle dostaje super ultra księżniczkową kreację do pomykania po lesie jak przestraszony zając? I, jak mówiłam, to otrucie księcia, to końcówka historii i ma małe znaczenie. Za to odbicie królestwa wręcz przeciwnie. To o tym jest książka. 

    Warto też wspomnieć o perspektywie Ingrid - to nie tylko jej knucie przeciwko królewnie, ale przede wszystkim jej przeszłość, która jest bardzo ciekawa. Tłumaczy, w jaki sposób królowa stała się, jaka się stała, jakie relacje miała z siostrą, skąd wzięła magię i lustro, jak została królową i dlaczego nienawidzi Śnieżki. To naprawdę interesujący dodatek do historii.

    Chcę też powiedzieć o wątku miłosnym. Miłość nie została ,,zabita", a można powiedzieć, że w ogóle się narodziła. Nie ma całowania trupa, słodkich uśmieszków bez dialogu i już - do ołtarza! Książę dostaje swoją rolę, zaprzyjaźnia się ze Śnieżką i miłość nie pojawia się z powietrza! 

    Mam też znowu zażalenie, jeśli idzie o wydanie, ponieważ mimo ładnej okładki i barwionych brzegów (kocham) papier jest tak strasznie cienki... Podczas czytania znów musiałam bardzo uważać, żeby przypadkiem nie podrzeć strony i nie zniszczyć okładki. 

    Polecam! W przyszłym tygodniu opowiem o ,,To nie jest, do diabła, love story. Skin Deep", a później o ,,Córce Smoka" Adama Fabera, czyli finale serii ,,Krew Ferów". Do następnego tygodnia!

                                                                                                                          Miłego czytania

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"