niedziela, 2 października 2022

Jen Calonita ,,Lustereczko, lustereczko... Mroczna opowieść"


 

Książkę na język polski przełożyła Ewa Tarnowska 

    Matka Śnieżki zmarła, gdy dziewczynka była mała. Ale pamięta jej słowa i dlatego nigdy nie straciła pogody ducha. Ingrid, jej ciotka, wyszła za ojca Śnieżki, który wkrótce opuścił królestwo i swoją córkę. Od tego momentu na tronie zasiada ,,Zła Królowa", a Śnieżka nie opuszcza murów zamku, wychowując się samodzielnie i nie zdając sobie sprawy z tego, co się dzieje z jej królestwem. 

    Wszystko zmienia dzień, gdy królowa postanawia ją zabić, a królewna odkrywa straszliwą prawdę. Śnieżka ucieka przez las. Kiedy dociera do niej, ile zła wyrządziła Ingrid, jest zdeterminowana, by odzyskać należny jej tron. Ale będzie potrzebować pomocy. Krasnoludki, jej nowi przyjaciele. Henri, książę, który szybko stał jej się bliski. A także inni mieszkańcy królestwa, którzy mają dość niegodziwości władczyni. Jednak Zła Królowa włada czarną magią i posiada lustro... mroczne lustro. W dodatku nie zawaha się przed niczym, by pozbyć się Śnieżki - swojej jedynej przeszkody.

    Nie lubię Śnieżki. A przynajmniej nie tą typową, miękką kluchę jak w wersji Disneya. Znacznie bardziej wolę królewnę z mieczem typu z ,,Mirror, mirror" lub ,,Dawno, dawno temu...". Choć Śnieżka Jen Calonity nie włada mieczem, nie jest ciepłą kluchą, która nic nie zrobiła w swojej historii. I nie sugerujcie się hasłem z okładki, bo otrucie księcia nie ma w tej książce znaczenia. W rzeczywistości jest to historia, która odpowiada na pytanie: Co by było, gdyby Śnieżka miała coś w głowie, a jedyną cechą Złej Królowej nie było tylko ,,zło" (czytaj: zazdrość o piękno pasierbicy). Ta książka z jednej strony nie daje wiele nowego, a z drugiej strony daje wiele nowości: łata dziury fabularne, nadaje postaciom charakteru, a Śnieżce mózg... Przepraszam fanów Śnieżki.

    Przede wszystkim nowością jest ukazanie przeszłości Złej Królowej - która dostaje imię, rolę ciotki Śnieżki, a jej rola nie ogranicza się do zamordowania ślicznej czternastolatki... która w tej wersji jest starsza. Jest władczynią bezlitosną i rządzi twardą ręką, a mieszkańcy królestwa cierpią. W ten sposób Ingrid naprawdę zostaje Zła. 

    Dalej jest Śnieżka - która wciąż jest łagodna i dobra, ale też mądra, wrażliwa, a także odważna. Przyczyny jej zachowań i decyzji są lepiej widoczne i po prostu jest lepszą postacią. Książę też jest lepszy - dostaje imię i osobowość. I nie pojawia się tylko dwa razy, by zawrócić Śnieżce w głowie, całować trupa w lesie i takie tam. Jest całkiem... spoko chłopakiem, oględnie mówiąc. Pojawiają się też nowe postaci, takie jak ojciec Śnieżki (król), jej matka (co prawda w przeszłości, ale wciąż), czy też Anna. Z początku myślałam, że ta ostatnia dostanie większą rolę i będzie bardziej dziarska, ale wyszło, jak wyszło.

    Jeśli chodzi o fabułę ze strony Śnieżki, to większość książki opisuje znane nam z animacji wydarzenia, ale zmienione pod względem szczegółów i tych strasznych dziur fabularnych... Bo skąd dziewczyna w łachmanach nagle dostaje super ultra księżniczkową kreację do pomykania po lesie jak przestraszony zając? I, jak mówiłam, to otrucie księcia, to końcówka historii i ma małe znaczenie. Za to odbicie królestwa wręcz przeciwnie. To o tym jest książka. 

    Warto też wspomnieć o perspektywie Ingrid - to nie tylko jej knucie przeciwko królewnie, ale przede wszystkim jej przeszłość, która jest bardzo ciekawa. Tłumaczy, w jaki sposób królowa stała się, jaka się stała, jakie relacje miała z siostrą, skąd wzięła magię i lustro, jak została królową i dlaczego nienawidzi Śnieżki. To naprawdę interesujący dodatek do historii.

    Chcę też powiedzieć o wątku miłosnym. Miłość nie została ,,zabita", a można powiedzieć, że w ogóle się narodziła. Nie ma całowania trupa, słodkich uśmieszków bez dialogu i już - do ołtarza! Książę dostaje swoją rolę, zaprzyjaźnia się ze Śnieżką i miłość nie pojawia się z powietrza! 

    Mam też znowu zażalenie, jeśli idzie o wydanie, ponieważ mimo ładnej okładki i barwionych brzegów (kocham) papier jest tak strasznie cienki... Podczas czytania znów musiałam bardzo uważać, żeby przypadkiem nie podrzeć strony i nie zniszczyć okładki. 

    Polecam! W przyszłym tygodniu opowiem o ,,To nie jest, do diabła, love story. Skin Deep", a później o ,,Córce Smoka" Adama Fabera, czyli finale serii ,,Krew Ferów". Do następnego tygodnia!

                                                                                                                          Miłego czytania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"