Książkę na język polski przełożyli Wojciech Szypuła i Małgorzata Strzelec
Przestępczy geniusz. Nieuchwytna zjawa. Miłośnik broni palnej. Piękna grisza. Łowca czarownic. I chłopak grający na flecie. Sześcioro wyrzutków, których łączy jedna, niewykonalna misja. Ich celem jest włamanie się do Lodowego Dworu - wojskowej twierdzy, której żaden śmiertelnik dotąd nie zdobył. Ale to nie wszystko, ponieważ z tego miejsca uwolnić muszą człowieka, którego geniusz może rozpętać piekło i zniszczyć świat. Żadne z nich nie robi tego jednak dla wyższych celów - liczy się nagroda i to, na co mogą ją wydać. Wszyscy są wystarczająco zdesperowani, by podjąć się samobójczej misji, z której zamierzają wrócić żywi. O ile wcześniej nie pozabijają się nawzajem.
Podczas gdy ,,Cień i Kość" nie zasługuje, moim zdaniem, na taki rozgłos, tak ,,Szóstka Wron" to zupełnie inny poziom. I tak naprawdę, gdybym nie chciała wcześniej wprowadzić się w cały ten świat, zrozumieć wątek griszów i obejrzeć serial, to nie czytałabym trylogii griszy i od razu przeszła do Wron.
Wydawać by się mogło, że chodzi tylko o misję. To jest jednak w dużej mierze historia oparta na szóstce bohaterów (z czego tylko pięciu ma w tym tomie swoją perspektywę... mój Wylan został pokrzywdzony), ich relacjach i przejściach. A każde z nich ma za sobą ciężkie doświadczenia, jedni większe, drudzy nieco mniejsze. Jednak w high fantasy jak to nie brakuje misternie skonstruowanego świata, który poznało się w ,,Cieniu i Kości". Sęk w tym, że tutaj został on rozwinięty znacznie bardziej.
Leigh Bardugo świetnie poradziła sobie, tworząc nie tylko charaktery wron, ale też samą fabułę, która została genialnie rozplanowana. Plan Kaza i jego ekipy był świetny i choć nie obyło się bez potknięć, to byłam naprawdę pod wrażeniem. Bardzo podobało mi się też to, że nie zabrakło wplatanego od czasu do czasu humoru, który wpasował się idealnie w mój gust.
Jeśli chodzi o bohaterów, to o dziwo polubiłam każdego. Jednych bardziej, drugich nie zmieściłam już na piedestale. Kaz jest świetnie skonstruowanym bohaterem, a jego motywacje i obecny światopogląd są dobrze uwarunkowane. I uwielbiam to, jak mimo szorstkiej maski troszczył się o Inej (czyta się: Ineż), która również zyskała moją sympatię. Mimo również ciężkich doświadczeń nie straciła wiary w dobro. Jesper jest lekkoduchem uzależnionym od hazardu, a jego humor nie mógł do mnie nie trafić! A w dodatku ten cudny slow burn, powolnie rozwijająca się relacja między nim a Wylanem, to złoto. A samego Wylana aż chce się przytulić, jest w czołówce moich ulubionych wron. Nina mocno łączy wszystko z poprzednią trylogią, jako że jest griszą. To silna postać, bezpośrednia i z poczuciem humoru, a wątek romantyczny z Matthiasem też był cudny! Sam Matthias również zaskarbił sobie moją sympatię, a w trakcie książki przechodzi największą zmianę.
W samej fabule nie brakuje zwrotów akcji i w tej chwili aż żałuję, że nie był to mój egzemplarz, a z biblioteki, w którym mogłabym pozaznaczać moje ulubione fragmenty...
Miłego czytania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz