sobota, 12 listopada 2022

Marah Woolf ,,Siostra Nocy"

 


Książkę na język polski przełożyła Ewa Spirydowicz 

    Nic nie będzie już takie jak dawniej. Vianne przeżywa żałobę po Ezrze, a pobyt w Kerys bardzo ją odmienił. Vi i jej siostry są wolne, jednak wojna się już zaczyna. Czarownice będą musiały stanąć przed wieloma wyborami, a nad nimi ciąży przepowiednia i los utkany przez cztery boginie.Vianne musi stłumić w sobie silne uczucie, które żywi do Aarvanda... choć on sam jej tego nie ułatwia, otwarcie mówiąc, co do niej czuje. Czarownica jednak mu nie ufa. Co więcej, to uczucie nie ma przyszłości - w końcu Aarvand jest w związku, a w dodatku... należy do innego świata. 

    Gdy zdaje się, że nie ma nadziei, pojawia się światełko w mroku. Szansa na rozdzielenie światów raz na zawsze. By jednak ją zyskać, Vianne będzie musiała odbyć daleką podróż... u boku mężczyzny, w którym zaczyna się zakochiwać.

    Ta seria miała być idealna, ale okazała się słaba. Bardzo słaba. [MOGĄ POJAWIĆ SIĘ SPOJLERY]

    Kiedy zaczynałam tę trylogię, byłam pełna nadziei. Z każdą chwilą było jej coraz mniej, aż w końcu skończyło się tak, że ,,emocjonujący" finał czytałam łącznie... prawie dwa miesiące. Czemu się męczyłam? Bo jestem upartą masochistką, która chciała poznać zakończenie. No to już znam. Było kiepskie.

    Od czego zacząć? Od plusów wymieszanych z minusami. Autorce nie brakowało pomysłów na fabułę i na zwroty akcji. Jest w tym naprawdę dobra, podobnie jak w kreowaniu światów. Niestety emocjonujące zakończenie wywołało we mnie tyle emocji, co zbieranie grzybów. Ciekawostka: nie zbieram grzybów. Miałam nadzieję na epicką ostateczną bitwę... a wyszło tak, że się zaśmiałam. Dwa razy. Nie żartuję. Największy ubaw miałam przy epilogu. Przepraszam bardzo, ale nazywanie dziecka po zmarłym byłym to dla mnie gruba przesada. A najlepsze, że to imię wybrał Aarvand. 

    A skoro o Aarvandzie mowa... Związek Vi z Ezrą się nie udał, ta relacja też nigdy idealna nie była... ale tutaj od początku przewracałam oczami i unosiłam brwi. O co chodzi? O nieśmiertelną jak Maryla Rodowicz miłość Vianne i Aarvanda, która pokona kontinuum czasoprzestrzenne... ale w moich oczach ich relacja od początku opierała się tylko na pożądaniu. I niech ktoś mi powie, że tak nie było. Tak, mogli się z czasem zakochać wręcz na zabój, przecież jedno nie wyklucza drugiego! Jednak przykro mi, ale nie czułam tu ani pierwiastka chemicznego.

    Vi wciąż mnie irytowała. Ociupinkę mniej niż w poprzednim tomie, ale wciąż. Po prostu jest głupią bohaterką. Ale powiem też o siostrach. Chociaż Aimee było dość mało, to myślę, że jej wątek został najlepiej poprowadzony - nawet jeśli był na trzecim planie. Ona i Caleb tak naprawdę powinni zastąpić Vi i Aarvanda w roli głównego wątku miłosnego. Z kolei Maelle się trochę zawiodłam... wątek jej i Adena trwał najkrócej ze wszystkich i został potraktowany bardzo po macoszemu, a miał naprawdę duży potencjał! Uważam, że siostry naprawdę powinny dostać swoje perspektywy. Dosłownie widzę przed oczami, jak to ratuje tę serię... 

    Dlaczego naprawdę nie porzuciłam tej książki na początku? Bo przy kartkowaniu natrafiłam na podróż w czasie do Camelotu. Musiałam to przeczytać, bo właśnie na coś takiego liczyłam od początku. Przyznaję, że było to ciekawe. I na plus mogę wskazać fakt, że autorka stara się pokazać kobiety z legend arturiańskich w mniej demonicznym świetle - w końcu Ginewra zawsze jest tą zdradziecką, niewierną żoną. Choć to ciekawe, że demonizowana (heh, to demona jakby nie patrzeć) Wega i jej wątek zaginęły w tym wszystkim... zabrakło mi tu prawdziwego rozstrzygnięcia sprawy między nią i Vi. Jakiejś głębszej rozmowy.

    I chociaż to z tą książką miałam największy problem, przy niej musiałam robić sobie przerwy na inne książki, to jednak... chyba jest najlepsza z serii. Aż nie wierzę, że to mówię. I wiem, że dużo osób lubi tę trylogię... ale ja się do nich nie zaliczam. Szkoda. 

    Za tydzień chciałabym opowiedzieć trochę o ,,Cieniu i Kości" Leigh Bardugo, a potem o ,,Żercy" i ,,Arystotelesie i Dantem odkrywających sekrety wszechświata". Zastanawiam się też nad dawaniem dwóch recenzji w tygodniu, bo mam ich dość duży zapas na ten moment. Do następnego tygodnia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"