Książkę na język polski przełożyli Anna i Miłosz Urbanowie
Po tym, jak przez splitów straciła matkę, Elaine pragnie jednego - zostać łowczynią, by wyłapać mutantów, którzy są zagrożeniem dla ludzi. Szkoliła się pod okiem Kuratorium, by wreszcie przyszła pora na jej ostateczny sprawdzian - wyścig vortexami w Nowym Londynie. Tylko garstka kandydatów zostanie łowcami, dla których podróże vortexami to codzienność. Kilkadziesiąt lat wcześniej, w pamiętnym roku 2020, pravortex raz na zawsze zmienił świat i doprowadził do powstania mutantów.
Przeskok vortexem jest niebezpieczny, a chwila zawahania może kosztować życie. Te tunele energii w ciągu kilku sekund mogą przenieść z miejsca na miejsce - nieważne jaka dzieli je odległość. Człowiek jest w stanie tylko wykorzystać vortex, nigdy nie zapanuje nad destrukcyjną siłą. Elaine wie o tym, dlatego tym bardziej jest zszokowana, że wylądowała dokładnie tam, gdzie chciała - na linii mety. W dodatku jako pierwsza, choć kilkanaście minut wcześniej ktoś dotarł na miejsce przed nią. Elaine jest niezwykła, gdyż dokonała coś, czego nie zrobił nikt przed nią... A przynajmniej tak jej się zdawało. Dar dziewczyny może sprowadzić na nią zagrożenie, a gdy znajduje się w niebezpieczeństwie, ratuje ją ktoś, kogo się nie spodziewała - w dodatku ten ktoś wyraźnie jej nienawidzi.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten tytuł, powiedziałam o nim mamie. W odpowiedzi usłyszałam ,,Vortex? Ten z Jasia Fasoli?" (chodziło o Johny'ego Englisha, gdzie aktor z ,,Jasia Fasoli" gra tytułową rolę). O książce było głośno zarówno przed premierą, jak i przez następne tygodnie. Ja tradycyjnie dopadłam ją, gdy wszystko ucichło.
Książka zachęca do siebie śliczną kolorystyką okładki, obiecuje świetną historię. Zapewniam was, że nie zostaniecie przez nią oszukani, ponieważ początek trylogii ,,Vortexu" jest fantastyczny!
,,Vortex: Dzień, w którym rozpadł się świat" to nowa młodzieżowa dystopia i przy tym debiutancka powieść Anny Benning. Nie do końca zrozumiałam tytuł tego tomu, bo nie wiem, kiedy rozpadł się świat, ale mniejsza z tym, że jestem ignorantką. Skupmy się na książce. Główna bohaterka jest nieustępliwa, oszukana przez zły system i ślepo mu wierna, odważna i w dodatku ma piękne imię, w którym zakochałam się kilka lat temu i aż nie mogłam uwierzyć, że tak ma na imię protagonistka tej opowieści. Czy polubiłam Elaine? Tak. Podobało mi się też to, że w przeciwieństwie do wielu bohaterek takich dystopii, które od zawsze wiedzą, że trzeba walczyć ze złym systemem i zakłamaną władzą (mówię tu o np. Katniss z ,,Igrzysk śmierci") lub dowiadują się tego od kogoś i natychmiast mu wierzą (na przykład Jonasz, który jest chłopakiem, z ,,Dawcy"), Elaine od początku zaciekle broni Instytutu, Kuratorium i systemu. Wierzy w to, co wpajano jej od dziecka i choć jej oczy pokazują jej zupełnie coś innego, ona dalej uważa wszystko inne za kłamstwo i podstęp. Zmiana jej nastawienia przychodzi z czasem i właśnie to mi się bardzo podoba.
Podoba mi się też pomysł z vortexami, rokiem zmiany świata na zawsze (Ach ten 2020...) i z mutantami, którzy stali się jednością z żywiołami - wodą, ogniem, powietrzem i ziemią. Każdy z nich ma swoją nazwę i charakterystykę, a z tyłu książki w razie czego można znaleźć ściągę. Z początku byłam bardzo, bardzo mocno zdezorientowana, gdy w tekście pojawiła się nazwa ,,zarzewca" bez wyjaśnienia. Warto wiedzieć o tym wcześniej, bo oficjalny opis słowem nie wspomina o tym, czym zajmują się łowcy, a to moim zdaniem przydatna wiedza. Dopiero po kilku rozdziałach zrozumiałam, jak wygląda ten świat i na czym się opiera.
Skoro jest to książka dla młodzieży, to raczej niemożliwy jest brak mojego ulubionego elementu, czyli wątku miłosnego, który świetnie wypadł w tej książce. Już opis daje nam podpowiedź, kim będzie wybranek głównej bohaterki, a gdy tylko pojawia się po raz pierwszy, wszystko staje się jasne. Ale miłość nie spada z nieba; Eros nie strzela w tę dwójkę swoją strzałą. W tej książce spotykamy się z motywem hate-love, czyli od nienawiści do miłości. Chociaż czy to rzeczywiście jest nienawiść, można dowiedzieć się z czasem. Od początku widać chemię między bohaterami i z uśmiechem na ustach obserwuje się ich rozwijającą się relację. Wątek miłosny moim zdaniem wypadł tutaj bardzo dobrze.
Media Rodzina po raz kolejny wydało cudowną książkę, a moja kolekcja z tego wydawnictwa znowu się powiększyła. ,,Vortex" był bardzo udany, a ja już nie mogę doczekać się następnego tomu (Dziewczyna, która prześcignęła czas) i liczę, że będzie równie dobry, co jego poprzednik. Bardzo polecam wam ,,Vortex: Dzień, w którym rozpadł się świat".
A teraz pora na ogłoszenia parafialne. Za tydzień opowiem wam o fantastycznym i magicznym ,,Tkając świt", a później o ,,Posłańcu Burzy" J.C. Cervantes z serii ,,Rick Riordan przedstawia".
Miłego czytania