niedziela, 29 sierpnia 2021

ANNA BENNING ,,VORTEX: DZIEŃ, W KTÓRYM ROZPADŁ SIĘ ŚWIAT".

 


Książkę na język polski przełożyli Anna i Miłosz Urbanowie

  Po tym, jak przez splitów straciła matkę, Elaine pragnie jednego - zostać łowczynią, by wyłapać mutantów, którzy są zagrożeniem dla ludzi. Szkoliła się pod okiem Kuratorium, by wreszcie przyszła pora na jej ostateczny sprawdzian - wyścig vortexami w Nowym Londynie. Tylko garstka kandydatów zostanie łowcami, dla których podróże vortexami to codzienność. Kilkadziesiąt lat wcześniej, w pamiętnym roku 2020, pravortex raz na zawsze zmienił świat i doprowadził do powstania mutantów. 

  Przeskok vortexem jest niebezpieczny, a chwila zawahania może kosztować życie. Te tunele energii w ciągu kilku sekund mogą przenieść z miejsca na miejsce - nieważne jaka dzieli je odległość. Człowiek jest w stanie tylko wykorzystać vortex, nigdy nie zapanuje nad destrukcyjną siłą. Elaine wie o tym, dlatego tym bardziej jest zszokowana, że wylądowała dokładnie tam, gdzie chciała - na linii mety. W dodatku jako pierwsza, choć kilkanaście minut wcześniej ktoś dotarł na miejsce przed nią. Elaine jest niezwykła, gdyż dokonała coś, czego nie zrobił nikt przed nią... A przynajmniej tak jej się zdawało. Dar dziewczyny może sprowadzić na nią zagrożenie, a gdy znajduje się w niebezpieczeństwie, ratuje ją ktoś, kogo się nie spodziewała - w dodatku ten ktoś wyraźnie jej nienawidzi. 

  Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten tytuł, powiedziałam o nim mamie. W odpowiedzi usłyszałam ,,Vortex? Ten z Jasia Fasoli?" (chodziło o Johny'ego Englisha, gdzie aktor z ,,Jasia Fasoli" gra tytułową rolę). O książce było głośno zarówno przed premierą, jak i przez następne tygodnie. Ja tradycyjnie dopadłam ją, gdy wszystko ucichło. 

  Książka zachęca do siebie śliczną kolorystyką okładki, obiecuje świetną historię. Zapewniam was, że nie zostaniecie przez nią oszukani, ponieważ początek trylogii ,,Vortexu" jest fantastyczny!

  ,,Vortex: Dzień, w którym rozpadł się świat" to nowa młodzieżowa dystopia i przy tym debiutancka powieść Anny Benning. Nie do końca zrozumiałam tytuł tego tomu, bo nie wiem, kiedy rozpadł się świat, ale mniejsza z tym, że jestem ignorantką. Skupmy się na książce. Główna bohaterka jest nieustępliwa, oszukana przez zły system i ślepo mu wierna, odważna i w dodatku ma piękne imię, w którym zakochałam się kilka lat temu i aż nie mogłam uwierzyć, że tak ma na imię protagonistka tej opowieści. Czy polubiłam Elaine? Tak. Podobało mi się też to, że w przeciwieństwie do wielu bohaterek takich dystopii, które od zawsze wiedzą, że trzeba walczyć ze złym systemem i zakłamaną władzą (mówię tu o np. Katniss z ,,Igrzysk śmierci") lub dowiadują się tego od kogoś i natychmiast mu wierzą (na przykład Jonasz, który jest chłopakiem, z ,,Dawcy"), Elaine od początku zaciekle broni Instytutu, Kuratorium i systemu. Wierzy w to, co wpajano jej od dziecka i choć jej oczy pokazują jej zupełnie coś innego, ona dalej uważa wszystko inne za kłamstwo i podstęp. Zmiana jej nastawienia przychodzi z czasem i właśnie to mi się bardzo podoba. 

  Podoba mi się też pomysł z vortexami, rokiem zmiany świata na zawsze (Ach ten 2020...) i z mutantami, którzy stali się jednością z żywiołami - wodą, ogniem, powietrzem i ziemią. Każdy z nich ma swoją nazwę i charakterystykę, a z tyłu książki w razie czego można znaleźć ściągę. Z początku byłam bardzo, bardzo mocno zdezorientowana, gdy w tekście pojawiła się nazwa ,,zarzewca" bez wyjaśnienia. Warto wiedzieć o tym wcześniej, bo oficjalny opis słowem nie wspomina o tym, czym zajmują się łowcy, a to moim zdaniem przydatna wiedza. Dopiero po kilku rozdziałach zrozumiałam, jak wygląda ten świat i na czym się opiera. 

  Skoro jest to książka dla młodzieży, to raczej niemożliwy jest brak mojego ulubionego elementu, czyli wątku miłosnego, który świetnie wypadł w tej książce. Już opis daje nam podpowiedź, kim będzie wybranek głównej bohaterki, a gdy tylko pojawia się po raz pierwszy, wszystko staje się jasne. Ale miłość nie spada z nieba; Eros nie strzela w tę dwójkę swoją strzałą. W tej książce spotykamy się z motywem hate-love, czyli od nienawiści do miłości. Chociaż czy to rzeczywiście jest nienawiść, można dowiedzieć się z czasem. Od początku widać chemię między bohaterami i z uśmiechem na ustach obserwuje się ich rozwijającą się relację. Wątek miłosny moim zdaniem wypadł tutaj bardzo dobrze.

  Media Rodzina po raz kolejny wydało cudowną książkę, a moja kolekcja z tego wydawnictwa znowu się powiększyła. ,,Vortex" był bardzo udany, a ja już nie mogę doczekać się następnego tomu (Dziewczyna, która prześcignęła czas) i liczę, że będzie równie dobry, co jego poprzednik. Bardzo polecam wam ,,Vortex: Dzień, w którym rozpadł się świat". 

  A teraz pora na ogłoszenia parafialne. Za tydzień opowiem wam o fantastycznym i magicznym ,,Tkając świt", a później o ,,Posłańcu Burzy" J.C. Cervantes z serii ,,Rick Riordan przedstawia". 

                                                                                                                               Miłego czytania

niedziela, 22 sierpnia 2021

SOMAN CHAINANI ,,AKADEMIA DOBRA I ZŁA: JEDYNY PRAWDZIWY KRÓL"

 


Książkę na język polski przełożyła Małgorzata Kaczarowska 

  Jak dotąd Tedrosowi udało się uniknąć śmierci i odkryć sens prześladujących go w snach słów jego ojca. Teraz na palcu nosi ostatni pierścień, który stoi Wężowi na drodze, a wspierają go tylko jego księżniczka i ich nieliczni sprzymierzeńcy. Tymczasem Japet, który podszywa się pod Rhiana, ma po swojej stronie całą Puszczę, a już za chwilę poślubi Sofię, co sprawi, że stanie się Jedynym Prawdziwym Królem - człowiekiem, który zastąpi Baśniarza i jednym ruchem będzie mógł wpłynąć na ludzkie losy. Jednak nagle ogłoszone trzy próby oznaczają, że najwyraźniej król Artur przewidział walkę swoich dwóch synów o koronę. Ale jak to możliwe, skoro nie był wieszczem? I dlaczego ogłosił próby, skoro wedle słów samego Węża on i jego bliźniak nie są synami Artura?

  Trzy próby, które pomogą odkryć prawdę - całą prawdę. Prawdę o przeszłości Artura. Prawdę o Japecie i Rhianie. Prawdę o wszystkich, którzy chcą wiedzieć, kim naprawdę są. Wygrany zostanie królem Kamelotu. Przegrany straci głowę.

  Czekałam na tę książkę już od bardzo, bardzo dawna. ,,Akademia Dobra i Zła" to moja ulubiona seria, która skradła moje czytelnicze serce na dobre. Szósta część, finał opowieści, był tak dobry, że wręcz brak mi słów. Autor jak zawsze popisał się kreatywnością i mistrzowsko sprezentował czytelnikom masę zwrotów akcji, przez które musiałam zamykać książkę, żeby opanować szok. Nie brakowało łez, ale też i uśmiechów. ,,Jedyny Prawdziwy Król" to finał, w którym rozwój bohaterów jest widoczny jak na dłoni. Agata nie jest już cmentarną dziewczynką, nie jest księżniczką, która zawsze chce dowodzić. Sofia po raz pierwszy mnie nie denerwowała (a robiła to od pierwszych stron serii), wreszcie też zrozumiała, czego tak naprawdę chce. Tedros stał się prawdziwym królem. Choć inne postaci też są bardzo ważne, to jednak ta trójka jest tą główną. Choć w pierwszych trzech częściach wszystko toczyło się przede wszystkim wokół Agaty i Sofii. Dopiero teraz dostrzegłam nowy element w logo serii na stronie tytułowej: ,,Czas w Kamelocie".

  Cała seria dzieli się właśnie na te dwie części: o Akademii, Sofii i Agacie oraz o Kamelocie, Tedrosie, Agacie, Sofii i Akademii. Jeśli jeszcze nie znacie ,,Akademii Dobra i Zła", gorąco i z całego serca was zachęcam do zapoznania się z nią. Nie, ja wręcz błagam, nakazuję. Jestem bliska tego, by szantażować cały świat i zmusić go do czytania, bo ta seria jest cudowna. Do dziś pamiętam słowa znajomej, dzięki której poznałam Akademię: że trochę dziecinna, że skończyła się dziwnie, bo tak i tak. Podobnie reagowała moja mama po przeczytaniu dwóch rozdziałów (tam się zatrzymała). Nie zgadzam się z tymi opiniami. Pierwsza część to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Baśniowość, szkoła - to wszystko zaledwie początek. To seria, w której co rusz coś zaskakuje, w której napotkać można zwroty akcji, które wywołają awarię mózgu. To seria, w której żaden bohater nie jest krystalicznie czysty, gdzie każda opowieść ma swoje blaski i cienie. Zło nie jest czystym złem, a Dobro ma swoje grzeszki i sekrety, o których woli nie mówić. To seria, gdzie nie zabraknie niestandardowych rozwiązań i pomysłów. To seria, w której napotkamy wiele fantastycznych postaci, które stale się rozwijają i które potrafią skraść całe show, nawet jeśli występują na drugim planie. To seria pełna skomplikowanych więzi, przyjaźni i miłości. 

  Kocham tę serię i teraz już nie będę się zastanawiać, gdy ktoś zapyta mnie o ulubioną książkę. ,,Akademia Dobra i Zła" to moja odpowiedź i tutaj niech Baśniarz postawi niezmywalną kropkę. 

  Szósty tom był zdecydowanie tym najlepszym i jestem wdzięczna wydawnictwu Jaguar, że wydało w Polsce tę serię. Mam nadzieję, że może kiedyś wyda też inne książki Somana Chainani.

  Jeszcze raz zachęcam was do ,,Akademii Dobra i Zła". Już teraz za nią tęsknię, ale przynajmniej wciąż przebywam w świecie legend arturiańskich, które przejęły świat serii w ostatnich tomach, dzięki nie książkom, a serialowi o młodym Merlinie. Za tydzień opowiem wam o ,,Vortex: Dzień, w którym rozpadł się świat", co zrobię z dużym opóźnieniem, ale Akademia była ważniejsza. Tydzień później zaś pojawi się recenzja fantastycznego ,,Tkając świt" Elizabeth Lim. Do następnego tygodnia!

                                                                                                                                    Miłego czytania


sobota, 14 sierpnia 2021

KAMILA SZCZUBEŁEK ,,DROGA DO WYRAJU"

 


   Wąpierz Elgan żył spokojnie w Wiosce za Bukowym Lasem do dnia, gdy w wyniku pecha jest zmuszony zgodzić się pomóc samozwańczemu szamanowi, który przypadkiem oddał swoje ciało Welesowi i przy okazji przywołał niezwykle cuchnącego, przerażonego demona - Smęta. Smęta z kolei nie wziął pod opiekę żaden bóg ze względu na jego smród, a demon powoli zaczyna tracić nad sobą kontrolę. Elgan wyrusza więc do Czarnoboga, który być może przyjmie do siebie Smęta... Pozostaje liczyć, że bóg nie ma węchu.

  Duet demonów szybko zamienia się w trio, gdy do wędrówki dołącza młoda szamanka, Dorada, która ma być ich przewodniczką, i która żadnego licha się nie boi i zadrze z każdym demonem, stojącym jej na drodze. Szybko okazuje się, że Elgan nie tylko musi odzyskać z Wyraju ciało nieszczęsnego Blizbora i odprowadzić Smęta do Czarnoboga, ale jeszcze zająć się sprawą znikających z wioski Dorady dzieci (i znachorów). 

  Elgan i jego znacznie powiększona drużyna wędrowców odwiedzą liczne wioski pełne zabobonnych mieszkańców, napotkają liczne demony, czarodziejki, czarownice, znachorów i wiele więcej. Nikt jednak nie mówi, że wąpierz nie ma też własnych spraw na głowie. Kto wie, czy po drodze nie spotka kogoś, kto być może będzie wiedział, kim był za życia?

  Co mogę powiedzieć o mojej znajomości słowiańskich wierzeń? To, że zapamiętałam kilka demonów i duszków z gry logicznej ,,Eventide: Słowiańska baśń". W szkole miałam powiedziane tylko kilka słów o najważniejszych bogach, w których wierzyli nasi przodkowie, a to właściwie tylko dlatego, że w liceum wybrałam rozszerzoną historię. Dzięki ,,Drodze do Wyraju" miałam okazję dowiedzieć się czegoś więcej.

  Kocham mitologie, wszelkie dawne wierzenia. Każda jest w czymś wyjątkowa (poza rzymską - wymyślili kopiuj-wklej, ale za bardzo się z tym zapędzili), każda ma niezwykłe historie i nieskończone złoża inspiracji dla współczesnych twórców. 

,,Droga do Wyraju" to pierwsza część ,,Demonów Welesa", a jej głównym bohaterem jest wąpierz Elgan, czyli... taki wampir. Jest to postać, którą bardzo polubiłam za sarkazm (kocham sarkazm), za to, że nie jest człowiekiem i za to, że jego historia ma jeszcze bardzo wiele do odkrycia. Jego poprzednie życie jest owiane tajemnicą nawet dla niego, ale skoro stał się księciem ciemności, za życia musiał być wyjątkowym niegodziwcem. Gdyby nie to, że to starodawne czasy, to można by go podejrzewać o parkowanie na miejscach dla niepełnosprawnych, mówienie ,,wziąść", ,,włanczać" itp. Pozostali bohaterowie również mają swoje tajemnice, ich historie również mają sporo do odkrycia. 

  Książka jest wyjątkowo krótka, jeśli spojrzeć na cegły, które czytałam w ostatnim czasie... i które czekają w kolejce. A mimo to na tych 300 stronach dzieje się prawdziwa magia. Nieprzeciętna fabuła, ciekawi bohaterowie, tajemnice, które czekają na odkrycie, niezwykły świat, czary i demony. A wszystko okraszone nutką humoru. Na dodatek książka została obdarzona klimatyczną, piękną okładką.

  Polecam Wam wszystkim ,,Drogę do Wyraju"! Za tydzień opowiem zaś o ,,Akademia Dobra i Zła: Jedyny Prawdziwy Król", a później pojawi się recenzja ,,Vortex: Dzień, w którym rozpadł się świat". Do następnego tygodnia!

                                                                                                                                     Miłego czytania

niedziela, 8 sierpnia 2021

MATT KILLEEN ,,DIABEŁ, LALECZKA, SZPIEG"

 


Książkę na język polski przełożył Miłosz Urban 

  Niemcy, rok 1940. Sara Goldstein wciąż wciela się w małą i niewinną Ursulę Haller, ulubienicę niemieckiej śmietanki towarzyskiej. Nikt nie podejrzewa dziecka o bycie nastoletnim szpiegiem aliantów, ani też o żydowskie pochodzenie. Jednak zbierając informacje w czasie przyjęć czuje, że mogłaby robić znacznie więcej. Gdy razem z Kapitanem odkrywają, że pewien człowiek chce zdobyć broń biologiczną, zdolną unicestwić miliony, nie zamierzają siedzieć bezczynnie.

  Sara i Kapitan mają za zadanie odnaleźć jako pierwsi niemieckiego naukowca, który od lat bada zabójczego wirusa, który wyniszcza afrykańskie wioski jedna pod drugiej. W drodze do Afryki Środkowej towarzyszy im udająca służącą ciemnoskóra pół-Niemka o ciętym języku - Clementine. To dzięki niej Sara zaczyna dostrzegać to, na co wszyscy inni są ślepi. 

  Dziewczynka może być śmiertelną bronią. Bestia może być aniołem.

  ,,Diabeł, Laleczka, Szpieg" to druga część książki ,,Sierota, Bestia, Szpieg". Podobała mi się mniej od pierwszego tomu, na co składa się kilka czynników. Długo czekałam, by akcja się rozwinęła, by w ogóle chciało mi się brnąć w tę historię. W pierwszej części też trzeba było trochę czekać na to, co kojarzy nam się z filmami o szpiegach. Właściwie, obie książki można podzielić na pół - pierwsza połowa to przemyślenia Sary, to ukazanie różnych obliczy wojny, okrucieństw tamtych czasów. Jednak kiedy ,,Sierota..." była mimo to ciekawa, tak ,,Diabeł..." był... dość nudny. W pierwszej części coś mimo wszystko się działo, a w drugiej non stop opisywano podróże, złe samopoczucie Sary i klimat. Po prostu wiało nudą. W dodatku często wtrącano zdania w innym języku, które nie były tłumaczone, a że ja byłam leniwa i nie czytałam z tłumaczem Google, to nie wiedziałam, co znaczyły. Nie wiem też, czy były one ważne. Jakkolwiek w pierwszej książce były niemieckie wtrącenia, to mogłam się domyślić, co znaczyły, choć jestem kiepska, jeśli chodzi o ten język. A jeśli widzę akapit z japońskimi, jakimiś arabskimi i jeszcze innymi znaczkami? Cóż, nie znam wschodnich języków.

  Wszystko strasznie się dłużyło i z tego powodu czytanie szło mi strasznie wolno. Czy warto było rozciągać tę historię na prawie 500 stron? Absolutnie nie. Na dodatek nie wszystkie wątki, moim zdaniem, zostały wystarczająco rozwinięte. Wiem, że akcja toczyła się w Afryce, ale ja chciałabym dowiedzieć się więcej o tym, co robili w Japonii... Brakowało mi tu czegoś, co ciągnęłoby mnie dalej, aury tajemnicy, tego napięcia, które towarzyszyło mi w pierwszym tomie. Od początku wszystko wydaje się proste, a tu nagle ni z tego, ni z owego zyskujemy nalot zwrotów akcji. Coś poszło nie tak w tej książce. Liczyłam, że będzie mi się podobać tak bardzo, jak ,,Sierota...", a zamiast tego trochę się zawiodłam.

  Co mi się podobało? Przemyślenia Sary, ukazanie obliczy wojny, o których się nie mówi, ukazanie tego, co działo się przed wojną, z czym nikt nie walczył. Co mi się nie podobało? Wszystko było jak powietrze Afryki - parne, stojące w miejscu, wywołujące nudności/znudzenie. 

  Zakończenie daje szansę na kolejną część i liczę, że będzie dużo lepsza od tej, ponieważ serię niestety dopadł syndrom drugiej książki. ,,Sierota, Bestia, Szpieg" była świetna. ,,Diabeł, Laleczka, Szpieg" wymaga wyjątkowej wytrwałości i dużych zasobów czasu. Nie była koszmarna, ale była dość kiepska w porównaniu do poprzedniej. Może lepiej po prostu przeczytać ,,Sierotę...", a ,,Diabła..." zostawić w spokoju? W końcu to osobne historie, które mają tych samych bohaterów. Chociaż, jeśli napisana zostanie część trzecia, to może nie być to najlepszy pomysł. Czas pokarze.

  Za tydzień opowiem Wam o czymś naprawdę świetnym - ,,Drodze do Wyraju", książce pełnej słowiańskich demonów, znachorów i bóstw. Później zaś o ,,Vortex: Dzień, w którym rozpadł się świat". Do następnego tygodnia!

                                                                                                                             Miłego czytania

niedziela, 1 sierpnia 2021

MAGDALENA SŁUSZNIAK ,,MAGICZNE WROTA"

 


  To już pewne, że wkrótce dojdzie do kolejnej wojny między Północą a Południem. Jak zwykle sprawa toczy się o Magiczne Wrota, które Północ chce odzyskać za wszelką cenę, gdyż zapewniają one właścicielowi wielkie bogactwo.

  Królowa Północy jest nieugięta, chłodna i rządzi twardą ręką. W dodatku nie szczędzi złotych monet na nowe wynalazki magów... Jednak jest rzecz, a właściwie osoba, która potrafi wyprowadzić ją z równowagi szybciej, niż wy bierzecie oddech - jej córka Iga. Księżniczka zdecydowanie nie spełnia oczekiwań matki - brata się ze służbą i, co najgorsze, ma własne zdanie i jest nieposłuszna. Co można osiągnąć, popełniając te dwa ,,wykroczenia" i to w dodatku w czasie balu? Oczywiście podwójną wściekłość królowej. Jednak to nie Iga ponosi karę, a drugi ,,winowajca" - ktoś bardzo bliski księżniczce. Czara się przelała. Iga bez zastanowienia oznajmia wszystkim, że ona również rusza na wojnę, by walczyć ramię w ramię ze swym bratem i ich poddanymi.

  Jak potoczy się wojna z Południem? Co skrywają Magiczne Wrota? Czy królowa wreszcie kopnie w kalendarz i czy magowie przestaną skrzeczeć?

  Nie mogłam się doczekać tej książki od momentu, gdy dowiedziałam się o jej powstawaniu. Śledziłam poczynania autorki jeszcze zanim wydała swój debiut, gdy pisała popularne fanfiction o moim ulubionym serialu. Już wtedy jej historie były oryginalne, zabawne i zapadające w pamięć dzięki wspaniałym bohaterom. Lub takim, których się nienawidziło.

  Recenzja już jakiś... tydzień temu pojawiła się na moim bookstagramie, jednak mam tam ograniczoną liczbę słów. Teraz mogę napisać więcej. Zacznę od tego, jak słabo poradziło sobie wydawnictwo... Ponad miesiąc trzeba było czekać, aż wyślą książkę do autorki i do czytelników. Sporo czasu też zajęło, by książka pojawiła się w księgarniach, ale już tam na szczęście jest, więc ci z Was, którzy jeszcze jej nie czytali, mogą już kupić ją w Empiku, taniej książce i innych miejscach, których nie pamiętam. No i jeszcze sprawa z promowaniem książek... ,,Magiczne Wrota" naprawdę zasługują na uwagę, ale ich promocją wydawnictwo zajęło się tak, że wedle moich obserwacji nie zrobiło tego niemal wcale. Ale to moja opinia.

  Zajmijmy się jednak samą książką, bo to jest jej recenzja. Nie wiem, jak bardzo będzie ona spojlerowa, więc na wszelki wypadek zostawiam tu [SPOILER ALERT!]. Bardzo dyskretne ostrzeżenie.

  ,,Magiczne Wrota" to pierwszy tom ,,Ballady o trujących ostach". Już sama nazwa serii brzmi moim zdaniem intrygująco, a o samych trujących ostach i o sensie ballady chciałabym dowiedzieć się znacznie więcej! Z początku myślałam, że cała akcja książki prawdopodobnie będzie toczyć się na wojnie. Pomyliłam się i to grubo, bo sama wojna to ledwie ułamek tego, co spotkamy w tej książce! Podróż do Magicznych Wrót i królewskie intrygi - to jest znacznie ciekawsze niż bitwa! No i jeszcze warto wspomnieć o dwóch teamach trójkąta miłosnego z Igą jako tą, którą oblegają zalotnicy. Podobno jestem w teamie Edgara. Tymczasem w kwestiach miłosnych od początku kibicowałam Erwinowi. Ale ponieważ uwielbiam ich obu, to jestem w teamie Marcinka. Marcinek to stan umysłu, ale czemu? O tym przekonacie się sami. Chociaż Szpieg... Tak, on też jest genialny. Ogólnie bohaterów można podzielić na: łopatą w łeb i do wora, kocham nad życie, pojawiłeś się na pięć sekund, a potem pewnie zginąłeś i Iga.

  Jestem naprawdę zachwycona tą książką i już nie mogę się doczekać drugiej części! Bardzo gorąco zachęcam was do przeczytania ,,Magicznych Wrót", bo naprawdę zasługują one na uwagę, a zapewniam, że się nie zawiedziecie!

  A teraz jak zwykle mam kilka ogłoszeń parafialnych, czyli najbliższych planów. Za tydzień pojawi się recenzja drugiej części ,,Sieroty, Bestii, Szpiega", czyli ,,Diabeł, Laleczka, Szpieg". Później zaś kilka słów o ,,Drodze do Wyraju" Kamili Szczubełek. Teoretycznie miałam skończyć ,,Odwet Wysokiej Gwiazdy"... ale tak mnie nudzi, że trochę mi to jeszcze zajmie. 

  Także jeszcze raz zachęcam Was do sięgnięcia po ,,Magiczne Wrota" i żegnam się z Wami. Do następnego tygodnia!

                                                                                                                             Miłego czytania

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"