Książkę na język polski przełożył Marek Król
Dwunastoletnia Flawia de Luce (chemiczka oraz miłośniczka trucizn i cmentarzy) rozwiązała już w swoim życiu tak wiele spraw, że z takimi umiejętnościami śledczymi nie miała wyjścia - musiała przejść na zawodowstwo. Jednak agencja detektywistyczna Arthur W. Dogger i Spółka nie spodziewała się, że ich pierwsza sprawa rozpocznie się w Buckshaw.
Ślub to jeden z najpiękniejszych dni w życiu. Nie inaczej jest w przypadku najstarszej siostry Flawii - Feli. Po pięknej uroczystości przychodzi czas na wesele, a jednym z jego najważniejszych punktów jest krojenie pięknie udekorowanego, wielopiętrowego tortu, który do tej pory był strzeżony tak pilnie, jak klejnoty koronne. Gdy jednak panna młoda i jej mąż wbijają nóż w ciasto, wokół niesie się pełen przerażenia krzyk Feli. W pierwszy kawałek tortu wetknięty został ludzki palec.
Jednak palec w torcie to nie jedyna rzecz, którą będzie musiała zająć się Flawia. Do młodej detektyw i jej partnera zgłasza się pierwsza klientka, a w Buckshaw wkrótce mają zjawić się goście. Przed Flawią i Doggerem ręce pełne roboty.
Już trochę czasu minęło, odkąd miałam okazję czytać ,,Flawię". Konkretniej był to jakiś... rok. Jak zwykle powrót do Buckshaw był bardzo miły, podobnie jak ponowne spotkanie z Flawią. W tej części Flawia i Dogger postanawiają założyć agencję detektywistyczną. Jednocześnie wszyscy z dużym wyprzedzeniem szykują się do ślubu Ofelii i Dietera.
Książka oczywiście zaczyna się od ślubu, a także odkrycia odciętego palca w torcie. Ów palec jest jednak zaledwie początkiem większego śledztwa. Jak wszystkie części Flawii ta część bardzo mi się podobała, jednak mam pewne uwagi... Nie do końca wszystko zrozumiałam. Mam wrażenie, że cała sprawa była trochę zbyt zawiła lub nie do końca jasno wyjaśniona. Kilka razy musiałam się zatrzymać, żeby zapytać samą siebie ,,Ale że jak?". Może nie jestem tak bystra, jak Flawia i Dogger, a także sam autor. Intryguje mnie też jedna sprawa... drużba Dietera. Z początku wydawało mi się, że odegra ważniejszą rolę, że będzie zamieszany w śledztwo... oczywiście to było zbyt oczywiście i pojawił się dwa razy na kilka sekund. Nie wiem, co będzie się działo w następnej części. Być może ,,Nim złote włosy zmarłych ścinać zaczęto" miało jedynie wprowadzić postać, która w następnej książce odegra ważną rolę. W przeciwnym razie nie rozumiałabym sensu dla obecności Reggiego.
To jednak szczegóły, a cała książka mi się podobała. Wciąż bardzo polecam wam serię o Flawii, która zaczyna się od ,,Zatrutego ciasteczka". Zaskakujące, do jak wielu rzeczy może doprowadzić znalezienie trupa na grządce w ogródku.
Nie planowałam tej recenzji na ten tydzień, ale gdy tylko książka do mnie dotarła, powiedziałam sobie ,,Ignoruj kolejkę i swoje zasady". Tak więc ,,Ukryta wyrocznia" pojawi się dopiero w przyszłym tygodniu zamiast w tym, tak więc do następnego tygodnia!
Miłego czytania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz