niedziela, 28 lutego 2021

LUCY MAUD MONTGOMERY ,,ANIA ZE ZŁOTEGO BRZEGU"

 


Książkę na język polski przełożyła Grażyna Szaraniec (wydawnictwo Bellona) 

  To już kilka lat odkąd Ania i Gilbert zamieszkali w Złotym Brzegu w Glen St. Mary. Trzeba jednak przyjąć do wiadomości, że Ania nie jest już tylko naszą Anią i trzeba się nią podzielić - w końcu pani doktorowa jest też mamą szóstki małych szkrabów. To właśnie one nadają blask życiu w Złotym Brzegu. Odważny Jim, wrażliwy Walter, marzycielska Nan, łatwowierna Diana, kochający Shirley oraz śliczna, nieco rozpieszczona Rilla. Ich przygody nieraz rozbawią nie tylko nas, ale również ich kochających rodziców i Zuzannę. Nikt jednak nie powiedział, że nasza Ania zejdzie na dalszy plan - w końcu pomimo swojego wieku wciąż jest Anią, której życie od zawsze obfite jest w przygody.

  ,,Ania ze Złotego Brzegu" jest już szóstą częścią tej serii, a także ostatnią, w której tytule występuje imię ,,Ania". Ostatnie dwie książki bowiem skupiają się już na kolejnym pokoleniu. Już w ,,Ani ze Złotego Brzegu" dużo czasu poświęcone jest dzieciom. Z początku jest ich piątka, ale szybko do radosnego grona dołącza Rilla, za którą nigdy specjalnie nie przepadałam. A trzeba też zaznaczyć, że to Rilli jest głównie poświęcona ostatnia część. 

  Ta część przynosi ze sobą swego rodzaju sentyment, gdy znowu jesteśmy świadkami dziecięcych przygód, ich przemyśleń i problemów. Nie brakuje zabawnych momentów, również tych z udziałem Ani. Misje Ani-swatki nie zawsze muszą się kończyć sukcesem, a przynajmniej nie takim, jaki ona sobie wyobraża. 

  Wraz z nową książką poznajemy też nowe miejsca i nowe postaci. Niektórzy dawni bohaterowie mają swoje kilka sekund, jednak dużo ważniejsi są nowi ludzie. Ania i Gilbert przeprowadzili się do Glen, które pełne jest ludzi, a to oznacza, że nie nie będziemy w stanie spamiętać wszystkich sąsiadów i sąsiadek, kto jest z kim spokrewniony itp. Najgorszą sytuacją było zebranie całej ,,śmietanki towarzyskiej" przy szyciu kołdry, gdzie właściwie nie wiadomo było, kto teraz mówi, bo wszystkie plotkary wydawały się takie same. 

  Tę część czytało się przyjemnie i bez trudu, a przede mną jeszcze dwie ostatnie: ,,Dolina Tęczy" i ,,Rilla ze Złotego Brzegu", które poświęcone są w całości dzieciom. Ania schodzi więc na dalszy plan. Za tydzień pojawi się recenzja ,,Z dala od siebie", czyli alternatywnej wersji wydarzeń z ,,Krainy Lodu", a tydzień później ,,Doliny Tęczy". Do następnego tygodnia!

                                                                                                                                  Miłego czytania

niedziela, 21 lutego 2021

MARISSA MEYER ,,WINTER"

 


Książkę na język polski przełożyła Ewelina Zarembska 

  Z listy Cinder ,,do zrobienia przed rewolucją" można wykreślić już porwanie Cesarza Kaia i wdrożenie go w swój plan. Rewolucji nie można jednak odkładać w nieskończoność i w końcu trzeba będzie ją zacząć. Cinder i reszta załogi Rampiona będą musieli niepostrzeżenie dostać się na Księżyc, by wezwać ludzi do powstania przeciwko Levanie i zakończyć wojnę, umieszczając na tronie prawowitą królową - Cinder, księżniczkę Selene. 

  Wszyscy mieszkańcy Księżyca wiedzą, że nie ma nikogo piękniejszego od księżniczki Winter, której urody nie niszczą nawet blizny na policzku. Choć oczywiście nie można tego przyznać przy Levanie. Nie można też zanadto wychwalać pasierbicy królowej, a jedynie dołączać do kpin z szaleństwa dziewczyny, która zrezygnowała z używania swojego daru. To nie jest jednak dla Winter problemem. Wszystko jest dobrze tak długo, jak jest przy niej Jacin - jej strażnik i przyjaciel. I choć Jacin zdaje sobie sprawę, że księżniczka czuje do niego coś więcej niż przyjaźń, pozostaje obojętny na te uczucia dla jej własnego dobra - Levana nie może odkryć słabości swojej pasierbicy, którą mogłaby wykorzystać, by ją skrzywdzić.

  Gdy pewnego dnia nienawiść Levany sięga zenitu, królowa każe zrobić Jacinowi coś, czego młody strażnik nie jest w stanie - zabić księżniczkę.  

  Czekałam na tę książkę od dnia, gdy została zapowiedziana jej premiera. I gdyby nie mój ,,regulamin", który mówi o nieprzerywaniu czytanej serii innymi książkami, to przeczytałabym ,,Winter" dużo, dużo wcześniej. A w takiej sytuacji najpierw musiałam skończyć czytanie ,,Wojowników", którzy już i tak byli przerywnikiem ,,Ani...". Myślę, że takie dłuższe czekanie na przeczytanie danej książki zwiększa apetyt na nią i nie inaczej było w tym przypadku. Gdy wreszcie wzięłam ,,Winter" w swoje ręce, przeczytałam ją właściwie jednym tchem. Gdyby była krótsza, połknęłabym ją w jeden dzień. Ale przecież ta książka ma około 900 stron, a ja wciąż jestem chętna na więcej. 

,,Winter" to jednocześnie retelling historii o Królewnie Śnieżce i finał cudownej Sagi Księżycowej. Zanim wypowiem się o całej serii, chciałabym trochę powiedzieć, jak wypadła ostatnia część. ,,Winter" obfitowała w liczne emocje, akcję, a w całej rewolucji nie zabrakło odrobiny poczucia humoru, które sponsorował Thorne. Swoją drogą to jedna z moich ulubionych postaci. ,,Winter" była prawdziwym rarytasem, jeśli chodzi o wątki miłosne, ponieważ to właśnie tutaj, na Księżycu, wszystkie pary finalnie są razem. Wreszcie. To tutaj Cinder i Kai mają swoje ładne parę minut po raz pierwszy od ,,Cinder" (nie licząc końcówki ,,Cress"), Wilk wreszcie odnajduje porwaną w poprzedniej części Scarlet, Thorne i Cress przyznają się do swoich uczuć, a Winter i Jacin to już osobna historia. 

  Książka nie dłuży się nawet przez moment, choć prawdziwa rewolucja to dopiero jej końcówka. Same przygotowania, plany, wszystko, co dzieje się wcześniej jest emocjonujące samo w sobie. ,,Winter" to chyba najlepsza książka z całej serii, choć całym sercem kocham każdą z nich. Co jednak poradzę, że to właśnie finał łączy wszystkich w pary?

  A podsumowując całą serię: nie wiem, jak można by jej nie polecić! Te książki to cudowna historia, inspirowana opowieściami, które każdy zna, jednak przeniesionymi do przyszłości i kosmosu: Kopciuszek, który był cyborgiem i mechanikiem; Czerwony Kapturek, który poszukiwał babci w towarzystwie Wilka; Roszpunka, która była hakerką, mieszkającą w w satelicie; Królewna Śnieżka, która była ciemnoskóra i zwyczajnie szalona. Nie ma postaci, której bym nie polubiła (nie licząc tych negatywnych). Cinder pokochałam za sarkazm. Iko za to, że mnie bawiła. Kaia za to, że był po prostu kochany. Scarlet za jej ognisty charakter. Wilka za jego przywiązanie do Scarlet. Thorne'a za jego humor i pewność siebie. Cress za to, że aż chce się ją owinąć w folię bąbelkową, żeby nic jej się nie stało. Winter za jej słodką naiwność i optymizm. Jacina za to, że w każdej sytuacji to Winter stawiał na pierwszym miejscu. Cały świat, który wykreowała Marissa Meyer, jest przemyślany i dokładny, a cała fabuła dopieszczona. I choć zdawać się może, że to po prostu romansidła z kosmicznymi intrygami przyszłości w tle, to jest zupełnie na odwrót! Wątki miłosne są tu jedynie dodatkiem, co sprawia, że są tym bardziej ciekawe i wciągające. A wszystko napisane wspaniałym stylem Marissy Meyer, dzięki której naprawdę można poczuć ten świat.

  Bardzo, bardzo, ale to bardzo polecam tę serię. Nawet jeśli ktoś nie interesuje się zbytnio klimatami typu science-fiction, to myślę, że i tak odnajdzie się w Sadze Księżycowej. 

  Mam dużą nadzieję, że Papierowy Księżyc wyda również dodatki, a podobno jest taka możliwość. Podobno również szósty tom ,,Akademii Dobra i Zła" zostanie wydany w okolicach maja, a dziesiąty ,,Flawii de Luce" w kwietniu. Jest więc na co czekać, a na ten moment muszę zająć się moim ,,stosem wstydu". W następnym tygodniu opowiem o ,,Ani ze Złotego Brzegu", a tydzień później o kolejnej z ,,Mrocznych baśni", czyli alternatywnej wersji bajki Disney'a... ,,Kraina Lodu". ,,Z dala od siebie" to opowieść o tym, co by było, gdyby Anna i Elsa się nie znały. Z ogłoszeń parafialnych to by było na tyle, do następnego tygodnia!

                                                                                                                                  Miłego czytania

poniedziałek, 15 lutego 2021

LUCY MAUD MONTGOMERY ,,WYMARZONY DOM ANI"

 



Książkę na język polski przełożyła Grażyna Szaraniec (wydawnictwo Bellona) 

  W życiu Ani nadchodzi wreszcie dzień, o którym marzy każda kobieta. Ślub z Gilbertem to początek całkiem nowego rozdziału w życiu dziewczyny, która, choć dorosła i o innym nazwisku, nie straciła młodzieńczego uroku. To już nie jest jednak opowieść o Ani z Zielonego Wzgórza, ale o Annie Blythe z Zatoki Czterech Wiatrów, gdzie stoi jej Wymarzony Dom. Teraz wszystko się zmieni. W nowym miejscu pozna nowych ludzi, wśród których znajdzie niejedną bratnią duszę... czy raczej niejednego człowieka znającego Józefa. W końcu nowe miejsce - nowa nazwa. 

  Na naszą Anię czeka niejedna piękna i radosna chwila, jednak dorosłość musi się liczyć także ze smutkiem... 

  Chociaż ,,Ania z Szumiących Topoli" była małą drogą przez mękę, przy ,,Wymarzonym domu Ani" jednak dobrze się bawiłam. Nie było tu natłoku nowych ludzi, choć trochę się ich pojawiło, a w dodatku wszystkich polubiłam. Nie zabrakło elementów z Avonlea, które były miłym akcentem sentymentalnym. Piąta część serii miała ten urok, za który lubię te książki. W dodatku wreszcie była okazja zobaczenia tej miłosnej relacji Ani i Gilberta - listy się przecież nie liczą.

Niejedna rzecz w tej książce zaskakiwała, bawiła i wywoływała uśmiech na twarzy, jednak, jak już mówiłam, było też trochę smutku. Gdy kilka lat temu czytałam tę książkę, byłam w lekkim szoku i czułam żal. Teraz tylko żal. Podobne uczucia miałam, gdy umarł Mateusz i Ruby. To było niespodziewane i przykre. Tak, w tej książce też ktoś umarł. Nie powiem jednak nic więcej.

  ,,Anię ze Złotego Brzegu" - szóstą część serii o Ani - zrecenzuję dopiero za dwa tygodnie. Wcześniej jednak wreszcie opowiem o książce, którą chciałam przeczytać od dawna, na której premierę czekałam, ale nie mogłam jej zacząć wcześniej, gdyż uprzednio niezwykle mądra ja zaczęła czytać dwie serie naraz. Teraz jednak ,,Winter" - finał cudownej Sagi Księżycowej - wreszcie zyska moją ocenę, choć już teraz wiem, że będzie fantastyczna. Nie mogę się wprost doczekać! Do następnego tygodnia!

                                                                                                                               Miłego czytania


niedziela, 7 lutego 2021

ERIN HUNTER ,,WOJOWNICY: CZARNA GODZINA"

 


Książkę na język polski przełożyła Katarzyna Krawczyk (wydawnictwo Nowa Baśń)

  Klan Pioruna przetrwał atak sfory psów, które sprowadził na nich Tygrysia Gwiazda, jednak z tej bitwy jeden kot nie wrócił.

  Błękitna Gwiazda umiera, tracąc swoje dziewiąte życie, a jej następcą - zgodnie z kodeksem wojownika i wolą przywódczyni - ma zostać Ogniste Serce. Jednak kot, który zaczynał jako pieszczoch Dwunożnych, nie wie, czy zdoła przewodzić całemu klanowi. 

  Porażka nie zniechęca jednak Tygrysiej Gwiazdy. Bezwzględny przywódca Klanu Cienia szykuje ostateczną zemstę na Klanie Pioruna, która jest tylko środkiem do celu - do władzy w całym lesie. Już wkrótce w lesie pozostaną dwa klany, które zmierzą się w bitwie. Lew i Tygrys stoczą ze sobą walkę, a lasem będzie rządzić krew...

  Wiele księżyców temu Klan Gwiazdy zesłał przepowiednię ,,Ogień uratuje klan". Teraz się okaże, czy tak się stanie.

  ,,Czarna godzina" to już ostatnia część z serii ,,Wojownicy", a przynajmniej tej opowiadającej losy rudego kota, którego przez sześć książek znaliśmy pod różnymi imionami: Rdzawy, Ognista Łapa, Ogniste Serce i wreszcie Ognista Gwiazda. Finał serii był taki, jaki powinien być - pełen emocji, trzymający w napięciu i zaskakujący. Nie mogłam się od tej książki oderwać, nic więc dziwnego, że pochłonęłam ją właściwie w chwilę. 

Gdy zaczynałam serię, nie miałam wobec niej wielkich oczekiwań. Tak właściwie, chciałam tylko sprawdzić, o co tyle szumu. Pierwsza część nie porwała mnie, jednak zaciekawiła na tyle, że chciałam zobaczyć, jak wszystko się rozwinie. I nie żałuję, że podjęłam taką decyzję, ponieważ ta seria jest rewelacyjna. Wydaje się, że to tylko kolejna seria dla dzieci, w której po prostu są opowiastki o kotach. Tymczasem mamy tu różnorodne i ciekawe charaktery, do których przywiązujemy się, ale nie wiemy, czy zaraz nie zginie. Ponieważ śmierci nie są rzadkością w tej serii i są takie, jakie są śmierci - nieprzewidywalne. Nie przewidzisz, czy ten bohater nie zostanie zamordowany lub nie polegnie w bitwie. A bitwy nie są walką na poduszki, to są krwawe walki na zęby i pazury, lecz nie są one drastyczne. Mamy tu przyjaźnie, miłości, konflikty i zdrady. Czy to brzmi jak książka, po którą sięgnie tylko dziecko? Moja pierwsza ocena tej serii była błędna, ponieważ świat, który wykreowała autorka jest fantastyczny! Tam nic nie jest przypadkowe, każdy kot ma swoją historię. Główny bohater nie jest centrum wszystkich wydarzeń i jego wątek nie jest jedyny. Dobre jest też to, że Ogniste Serce (teraz już Gwiazda) nie zostaje wybrańcem już na początku książki. Choć my wiemy, że nim jest, on sam nie wie tego przez... kilka książek, a jego przeznaczenie wypełnia się po długim czasie. Dla nas jest to sześć książek, a dla tych kotów to prawie dwa lata.

  Drugą serię ,,Wojowników", która ma opowiadać już o następnym pokoleniu i nowej przepowiedni, również przeczytam, ale w swoim czasie. Na ten moment mam do zlikwidowania mój sto... Nie, to nie jest stos - to jest hałda wstydu. I właśnie dlatego nie mogę się zbytnio rozpraszać. Za tydzień pojawi się moja opinia o ,,Wymarzonym domu Ani", a potem wreszcie (wreszcie!) ,,Winter". Tak, wciąż zamierzam na zmianę czytać Anię i lekką fantastykę. Chociaż nie wiem, czy finał serii na 900 stron jest lekki. Pożyjemy, zobaczymy. Do następnego tygodnia!

                                                                                                                                     Miłego czytania

poniedziałek, 1 lutego 2021

LUCY MAUD MONTGOMERY ,,ANIA Z SZUMIĄCYCH TOPOLI"

 


Książkę na język polski przełożyła Grażyna Szaraniec (wydawnictwo Bellona) 

Ania Shirley - zaręczona z Gilbertem, który studiuje medycynę - po ukończeniu uniwersytetu wyjeżdża do Summerside. Tam obejmuje posadę kierowniczki liceum, a także nauczycielki. Mieszkając w urokliwych Szumiących Topolach razem z dwiema ciociami-wdowam poznaje wielu nowych ludzi. Znajduje przyjaciół, odkrywa coraz to dziwniejsze konflikty rodzinne i historie miłosne, którym najwyraźniej potrzebna jest drobna pomoc... Nie może jednak być aż tak kolorowo, ponieważ od samego początku we znaki daje jej się rozległy klan rodziny Pringle - tamtejsza odmiana uciążliwej rodziny Pye. Na szczęście Ania zawsze może o wszystkim napisać Gilbertowi i odwiedzić Zielone Wzgórze.

Czytając pierwsze rozdziały tej książki po latach byłam dość znudzona. Może dlatego, że pierwsze rozdziały (i też duża część książki) to listy Ani do Gilberta. Może też z powodu tego, że Ania ciągle narzekała na życie w Summerside. Dopiero po pewnym czasie, gdy przywykłam do tych wszystkich nowości, byłam w stanie czytać tę część, a nie ją męczyć. 

Ania spędza trzy lata w Szumiących Topolach i my, czytelnicy, właściwie nie spotykamy osobiście nikogo z Avonlea. Przeważnie dziewczyna tylko wspomina, że wróciła z Zielonego Wzgórza i wraca do pracy, chociaż jednak przez dosłownie kilka chwil byliśmy tam osobiście. Ale! Tylko ze względu na to, że zabierała tam ze sobą przyjaciół, którzy potrzebowali poczuć rodzinne ciepło i spokój. Cóż, może to dlatego, że po prostu ta książka już nie była o Avonlea, podobnie jak wszystkie następne. Przykre jednak dla mnie było to, że nawet nie było nic wspominane o tym, żeby Ania pisała do Maryli bądź Diany. 

Dla mnie to chyba ta najmniej ciekawa ze wszystkich części, choć mogę jeszcze zmienić zdanie. Wciąż jednak sądzę, że najlepszym zakończeniem dla losów Ani byłaby po prostu ,,Ania na uniwersytecie". Mimo kiepskiego początku, ,,Anię z Szumiących Topoli" czytało się całkiem nieźle, ale dopiero po pewnym etapie. Po jakimś czasie Ania zaczęła z zaangażowaniem bawić się w swatkę, co bywało dość śmieszne. 

Za tydzień wreszcie zrecenzuję ostatni tom (a przynajmniej pierwszej z serii) ,,Wojowników", czyli ,,Czarną godzinę". Potem znowu jak bumerang wróci Ania w ,,Wymarzonym domu Ani", a następnie nareszcie będę mogła ze spokojem i błogą radością przeczytać 900-stronową ,,Winter", czyli zakończenie Sagi Księżycowej Marissy Meyer. To by było na tyle, do następnego tygodnia!

                                                                                                                                   Miłego czytania

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"