Książkę na język polski przełożyła Dorota Radzimińska
Chcąc uwolnić swojego ojca, Bella zostaje więźniem w zamku Bestii. Znamy tą historię. Gdy jednak dziewczyna dotyka zaczarowanej róży, kwiat rozpada się, a umysł Belli zalewa wizja momentu, kiedy to czarodziejka przeklęła małego księcia. Czarodziejka, w której Bella rozpoznaje matkę. Matkę, z którą nie ma żadnych konkretnych wspomnień. Która zniknęła lata temu, zostawiając męża i córkę.
Bella i Bestia usiłują wspólnymi siłami zgłębić tajemnice z przeszłości, by być może odnaleźć matkę dziewczyny, która mogłaby zdjąć klątwę. Zapomniane królestwo kryje jednak mnóstwo tajemnic. Kim byli les charmantes i dlaczego nagle zaczęli znikać? Co kierowało czarodziejką, gdy przeklęła jedenastoletniego księcia, jego zamek i niewinną służbę? I dlaczego tak nagle zniknęła?
Jeśli uważałam, że mroczna baśń o Arielce albo Mulan są świetne, to tutaj po prostu się zakochałam! Po prostu kocham taką wersję, jest cudowna i wspaniała, po prostu chyba najlepsza z możliwych. Nie jestem może wielką fanką animacji, w której niestety sporo mi brakowało. Nie chcę też w tej recenzji odwoływać się do wersji live-action, która jest świetna, ponieważ na jej podstawie nie mogłaby powstać ta książka. W filmie matka Belli umarła w Paryżu, zabrana przez zarazę, czarodziejka była żebraczką z wioski, o której nic nie wiadomo, a pewnym kwestiom brakowało wyjaśnienia. Ta książka jest wszystkim, czego przynajmniej ja, można chcieć.
Przede wszystkim charakter Belli jest bardziej zaznaczony. Nie jest po prostu milutką dziewczyną, o której tylko wspomniano, że chce przygód i takie tam. Nic nie mam do Belli, naprawdę! Śnieżka to najgorsza klucha w historii Disneya, a zaraz po niej Kopciuszek. Bella jest fajna. Ale animowana wydawała mi się strasznie miękka. Bestia miał swoją historię, a jego przeklęcie miało sens, bo było niemal bezpodstawne. Co prawda nie poznano jego imienia, choć z różnych źródeł można się dowiedzieć, że prawdopodobnie miał to być Adam. Zaklęci służący nie byli wyłącznie pozytywni i mieli swoje charaktery oraz historie. Na początku trochę dziwnie było mi czytać ,,pani Potts'' zamiast ,,pani Imbryk'', ale szybko przestało mi to przeszkadzać. Najważniejsi byli tu jednak rodzice Belli i les charmantes. Pierwsza z trzech części książki była w dużej mierze poświęcona właśnie Maurycemu i Rozalindzie. Rozdziały o nich były dobrymi przerywnikami między powtarzaniem wydarzeń z animacji. Właśnie, Rozalinda. Moim zdaniem jej charakter został naprawdę dobrze wykreowany, ponieważ nie jest to krystalicznie czysta i dobroduszna czarodziejka, która nie ma wad i nie popełnia błędów. Ma wady i popełnia błędy, co nie znaczy, że nie jest dobrą postacią, bo jest.
Co prawda od początku domyślałam się, co się stało z Rozalindą, a mniej więcej w połowie byłam pewna na 200% i miałam rację. Nie znaczy to oczywiście, że to źle. To, że domyślał się czytelnik, czy też nawet wiedział, jest spowodowane tym, że miał on dostęp do przeszłości.
Jestem naprawdę zachwycona i oczarowana tą mroczną baśnią i naprawdę nie wiem, czy jakaś mogłaby ją pobić. Na ten moment wydane są jeszcze alternatywne historie Aurory oraz Anny i Elsy, które podobno ,,szału nie robią''. Dowiem się tego jednak sama, ale jeszcze nie teraz. Szczególnie gorąco polecam Wam ,,Cierń klątwy'', bo jest po prostu cudowny. Aktualnie czekam na święta i nowy stosik książek do przeczytania, dlatego do tego czasu zabiorę się za ,,Anię z Zielonego Wzgórza'', do której chciałam wrócić już w wakacje, ale miałam do czytania zbyt dużo nowości. Możliwe jednak też, że w międzyczasie pojawi się recenzja pierwszego tomu serii ,,Wojownicy''. Na ten moment się żegnam, do następnego tygodnia!
Miłego czytania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz