niedziela, 8 listopada 2020

JOHN GREEN ,,GWIAZD NASZYCH WINA''

 


Książkę na język polski przełożyła Magda Białoń-Chalecka

Hazel ma raka, a więc jej los został już przypieczętowany. Cudowna terapia tylko odwleka nieuniknione. Dziewczyna praktycznie nie ma życia. Jej dzień zwykle ogranicza się do czytania kolejny raz tej samej książki i okazjonalnego uczestnictwa w spotkaniach grupy wsparcia, na które chodzi tylko ze względu na rodziców. 

Hazel umiera, jest tykającą bombą. Im mniej bliskich będzie miała, tym mniej ludzi ucierpi, gdy wybuchnie. Podczas jednego ze spotkań grupy wsparcia następuje jednak niespodziewany zwrot akcji, zwany potocznie Augustusem Watersem. 

Czasem naprawdę nie wiem, jak dobrze opisać daną książkę. Chcę jak najlepiej przekazać to, o czym ona jest, jakie emocje towarzyszą jej czytaniu... To nie jest takie proste.

,,Gwiazd naszych wina'' wypożyczyłam kiedyś w bibliotece, jednak byłam w takim wieku, że nie chciałam czytać młodzieżówek (,,Zmierzch'' się nie liczy). Oddałam ją więc nienaruszoną. Po latach jednak bardzo chciałam ją przeczytać, dlatego wzięłam ją jako pierwszą z biblioteki w nowej szkole. Nie żałuję, że to zrobiłam, a teraz tak bardzo chciałabym mieć swój egzemplarz... 

Jestem naprawdę bardzo zadowolona z tej książki. Może się wydawać, że to po prostu romansik dla nastolatek, tylko z domieszką nowotworu. To nie jest jednak tylko młodzieżówka. Autor przekazuje w tej książce wiele ważnych, wartych przemyśleń słów, opisuje życie w taki... inny sposób. Bardzo zżyłam się z bohaterami i polubiłam ich. Nieraz się śmiałam, gdy czytałam (dlatego właśnie nie czyta się w miejscach publicznych...), a także płakałam. Właściwie zdarzyło mi się to raz i naprawdę, naprawdę chciałam płakać. Są takie momenty w książkach, gdy po prostu przeżywać czyjś smutek i ból jak swój lub po prostu jest ci przykro z powodu jego losu. 

Nie wiem, jak jeszcze mogę opisać tę książkę. Podobała mi się, bo była taka... prawdziwa, choć nie do końca. Zdecydowanie ją polecam wszystkim - dorosłym i młodzieży. A co do filmu, bo może niektórzy kojarzą tylko film - widziałam tylko urywki, nie wiem, czy jest dobry i dobrze odwzorowuje książkę. Wow, to jest jeden z tych rzadkich przypadków, gdy nie obejrzałam filmu przed czytaniem. To nie dzieje się zbyt często. 

Za tydzień pojawi się recenzja już czwartej mrocznej baśni, a mianowicie ,,Ciernia klątwy'', czyli co by było, gdyby to matka Belli przeklęła Bestię? Do następnego tygodnia!

                                                                                                                                     Miłego czytania

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"