niedziela, 27 listopada 2022

Katarzyna Berenika Miszczuk ,,Żerca"

 


    Noc Kupały już za Gosią, ale czy od teraz będzie normalnie? Nie ma szans! Uczennica szeptuchy obwinia się o śmierć Mszczuja, a w dodatku Mieszko wyjechał w ważnej sprawie. Dość dawno. Mógłby chociaż zadzwonić! W dodatku płanetnik Radek, który uratował Gosię w Noc Kupały, przepadł bez śladu. Na miejsce Mszczuja przyjeżdża również nowy żerca, którego Jaga koniecznie chce zeswatać se swoją podopieczną! A przede wszystkim najgorsze: Swarożyc nie zamierza odpuścić - jego zachowanie zdecydowanie podchodzi pod nękanie! Szkoda, że bogów nie obowiązuje prawo karne. Ale w końcu jest mu coś winna... 

    W Bielinach zbliża się wesele, którym Gosia będzie musiała się zająć na własną rękę, skoro Jaga wyjechała na waka... pielgrzymkę. Czy to wszystko? Na pewno nie!

    Z tą serią jest tak, że chociaż każdy tom jest świetny i bardzo mi się podoba, to między poszczególnymi tomami mam duże przerwy czasowe. No cóż, tak wyszło. O dziwo zawsze pamiętam, co się wcześniej działo!

    Zaczęło się spokojnie, od wyjazdu na praktyki, a skończyło się w taki sposób, że komplikacje pod koniec trzeciego tomu sprawiają, że wręcz potrzebny jest następny! Dobrze, że już jest, co nie znaczy, że już go przeczytałam... Ups. 

    Z Gosią nigdy nie można się nudzić - zawsze coś odstawi. Ta seria to czysta komedia, w której zalęgli się słowiańscy bogowie i romans. A romans taki, że wciąż coś oddziela Gosię od Mieszka jak deska do prasowania - ciężko ominąć taką przeszkodę. W pierwszym tomie byli to oni sami. W drugiej była żona Mieszka, która jednak okazała się żyć pod postacią demona. W trzecim, czyli ,,Żercy", wyjazd Mieszka i ten przeklęty Swarożyc! Z kolei w czwartym... po zakończeniu poprzedniego pewne jest, że łatwo nie będzie. Ale skoro to ostatnia część przygód Gosi, to nie może skończyć się źle!

    Każda część ukazuje kolejne słowiańskie wierzenia i zwyczaje - choć we współczesnym wydaniu. Jest to z pewnością ciekawe i dobrze wplecione w fabułę. 

    Czy mogę powiedzieć, że jest tu wątek kryminalny? Nie do końca. Choć pojawia się tajemnica zniknięć demonów (choćby Radek), to jednak Gosia nie zajmuje się tym zbytnio. Jednakże w czasie lektury można snuć różne domysły.

    Czy mogę powiedzieć coś jeszcze? Tylko polecić tę serię! A za tydzień pojawi się recenzja książki ,,Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata", z kolei później opowiem o ,,Nicku i Charliem", czyli nowelce ze świata ,,Heartstoppera". 

                                                                                                                               Miłego czytania

niedziela, 20 listopada 2022

Leigh Bardugo ,,Cień i Kość"

 


 Książkę na język polski przełożyli Wojciech Szypuła i Małgorzata Strzelec

    Alina Starkov -  sierota, żołnierka. Wyprawa do Fałdy Cienia może być jej ostatnią. To nie morze, jednak jest morzem mroku, pełnego potworów, które rozdziela Ravkę na dwie części. W czasie przeprawy dzieje się najgorsze - jej pułk zostaje zaatakowany. Ratując Mala - przyjaciela, do którego skrycie czuje coś więcej - Alina wyzwala moc, która tkwiła uśpiona w niej przez lata. Jest Przywoływaczką Słońca - jedyną, która może okiełznać i zniszczyć Fałdę.

    Zawsze sądziła, że jest zwyczajna. Teraz jednak ma stać się griszą - elitą wojska, która posiada moc. Przepych i królewskie życie, intrygi, a na dodatek zauroczenie tajemniczym i niewiarygodnie potężnym przywódcą griszów - Zmroczem. Mężczyzna uważa, że Alina jest rozwiązaniem problemu dręczącego kraj. Alina myślała, że teraz wszystko już jasne. Jednak wszystko ma swoją ciemną stronę...

    Trylogia Griszy to jedna z tych serii, które są dość znane, a w dodatku od jednej serii powstało całe uniwersum, a nawet serial. Sięgnęłam po tę książkę głównie ze względu na serial i jej popularność. Cóż, serialu na razie nie obejrzę, bo okazuje się, że czerpie też z następnej serii, więc muszę najpierw przeczytać trylogię i ,,Szóstkę Wron"...

    Co sądzę o tej książce? Cóż, czytałam lepsze. Była w porządku, szybko mi się ją czytało, ale nie darzę jej jakąś wielką miłością. Sympatyczna, ale bez magii. Choć sięgnę po następne części.

    Alina... była nijaka. Niby mnie nie irytowała, ale też nie pałam do niej wielką sympatią. Taka typowa szara dziewczyna, która nagle okazuje się wszechpotężna. Znamy ten schemat. Ale nie była Mary Sue, panną idealną, chociaż tyle.

    Jeśli chodzi o konstrukcję świata, było go trochę mało, ale ma potencjał. Jeśli dobrze myślę, inspirowany był krajem, o którym nie mówimy. Ciekawi są na pewno griszowie, jednak tu zabrakło mi jednej rzeczy: wyjaśnienia, które kolory, oznaczają jakiego griszę i kto zajmuje się czym. Choć na początku jest krótki spis, to tak właściwie nie mówi on nic. Następne tomy na pewno to rozjaśnią, ale to wciąż minus.

    Jeśli mam być szczera, przez większość książki nic się nie dzieje. Tak naprawdę trudno powiedzieć, o czym jest książka, bo jest o szkoleniu na kogoś potężnego... A, no i jest jeszcze romans. Trójkąt, że tak powiem. Z jednej strony jest Mal, którego nie ma przez większość książki i tak właściwie ciężko się dziwić, że bardziej polubiłam wtedy relację ze Zm... Darklingiem (nie mogę z tym tłumaczeniem jego imienia...). Nawet jeśli ostatecznie wyszło, jak wyszło, to coś czuję, że Alina skończy z Darklingiem.

    Końcówka była całkiem zaskakująca, ale nie wbijała w fotel. Powiedziałabym, że ta książka jest dość przeciętna i nie wiem, skąd jej fenomen. Ale na pewno wprowadza do świata, który chciałam poznać głównie ze względu na ,,Szóstkę Wron".

    Za tydzień pojawi się recenzja ,,Żercy", czyli trzecim tomie serii Kwiat Paproci, a potem opowiem o ,,Arystotelesie i Dantem odkrywających sekrety wszechświata". Do następnego tygodnia!

                                                                                                             Miłego czytania

sobota, 12 listopada 2022

Marah Woolf ,,Siostra Nocy"

 


Książkę na język polski przełożyła Ewa Spirydowicz 

    Nic nie będzie już takie jak dawniej. Vianne przeżywa żałobę po Ezrze, a pobyt w Kerys bardzo ją odmienił. Vi i jej siostry są wolne, jednak wojna się już zaczyna. Czarownice będą musiały stanąć przed wieloma wyborami, a nad nimi ciąży przepowiednia i los utkany przez cztery boginie.Vianne musi stłumić w sobie silne uczucie, które żywi do Aarvanda... choć on sam jej tego nie ułatwia, otwarcie mówiąc, co do niej czuje. Czarownica jednak mu nie ufa. Co więcej, to uczucie nie ma przyszłości - w końcu Aarvand jest w związku, a w dodatku... należy do innego świata. 

    Gdy zdaje się, że nie ma nadziei, pojawia się światełko w mroku. Szansa na rozdzielenie światów raz na zawsze. By jednak ją zyskać, Vianne będzie musiała odbyć daleką podróż... u boku mężczyzny, w którym zaczyna się zakochiwać.

    Ta seria miała być idealna, ale okazała się słaba. Bardzo słaba. [MOGĄ POJAWIĆ SIĘ SPOJLERY]

    Kiedy zaczynałam tę trylogię, byłam pełna nadziei. Z każdą chwilą było jej coraz mniej, aż w końcu skończyło się tak, że ,,emocjonujący" finał czytałam łącznie... prawie dwa miesiące. Czemu się męczyłam? Bo jestem upartą masochistką, która chciała poznać zakończenie. No to już znam. Było kiepskie.

    Od czego zacząć? Od plusów wymieszanych z minusami. Autorce nie brakowało pomysłów na fabułę i na zwroty akcji. Jest w tym naprawdę dobra, podobnie jak w kreowaniu światów. Niestety emocjonujące zakończenie wywołało we mnie tyle emocji, co zbieranie grzybów. Ciekawostka: nie zbieram grzybów. Miałam nadzieję na epicką ostateczną bitwę... a wyszło tak, że się zaśmiałam. Dwa razy. Nie żartuję. Największy ubaw miałam przy epilogu. Przepraszam bardzo, ale nazywanie dziecka po zmarłym byłym to dla mnie gruba przesada. A najlepsze, że to imię wybrał Aarvand. 

    A skoro o Aarvandzie mowa... Związek Vi z Ezrą się nie udał, ta relacja też nigdy idealna nie była... ale tutaj od początku przewracałam oczami i unosiłam brwi. O co chodzi? O nieśmiertelną jak Maryla Rodowicz miłość Vianne i Aarvanda, która pokona kontinuum czasoprzestrzenne... ale w moich oczach ich relacja od początku opierała się tylko na pożądaniu. I niech ktoś mi powie, że tak nie było. Tak, mogli się z czasem zakochać wręcz na zabój, przecież jedno nie wyklucza drugiego! Jednak przykro mi, ale nie czułam tu ani pierwiastka chemicznego.

    Vi wciąż mnie irytowała. Ociupinkę mniej niż w poprzednim tomie, ale wciąż. Po prostu jest głupią bohaterką. Ale powiem też o siostrach. Chociaż Aimee było dość mało, to myślę, że jej wątek został najlepiej poprowadzony - nawet jeśli był na trzecim planie. Ona i Caleb tak naprawdę powinni zastąpić Vi i Aarvanda w roli głównego wątku miłosnego. Z kolei Maelle się trochę zawiodłam... wątek jej i Adena trwał najkrócej ze wszystkich i został potraktowany bardzo po macoszemu, a miał naprawdę duży potencjał! Uważam, że siostry naprawdę powinny dostać swoje perspektywy. Dosłownie widzę przed oczami, jak to ratuje tę serię... 

    Dlaczego naprawdę nie porzuciłam tej książki na początku? Bo przy kartkowaniu natrafiłam na podróż w czasie do Camelotu. Musiałam to przeczytać, bo właśnie na coś takiego liczyłam od początku. Przyznaję, że było to ciekawe. I na plus mogę wskazać fakt, że autorka stara się pokazać kobiety z legend arturiańskich w mniej demonicznym świetle - w końcu Ginewra zawsze jest tą zdradziecką, niewierną żoną. Choć to ciekawe, że demonizowana (heh, to demona jakby nie patrzeć) Wega i jej wątek zaginęły w tym wszystkim... zabrakło mi tu prawdziwego rozstrzygnięcia sprawy między nią i Vi. Jakiejś głębszej rozmowy.

    I chociaż to z tą książką miałam największy problem, przy niej musiałam robić sobie przerwy na inne książki, to jednak... chyba jest najlepsza z serii. Aż nie wierzę, że to mówię. I wiem, że dużo osób lubi tę trylogię... ale ja się do nich nie zaliczam. Szkoda. 

    Za tydzień chciałabym opowiedzieć trochę o ,,Cieniu i Kości" Leigh Bardugo, a potem o ,,Żercy" i ,,Arystotelesie i Dantem odkrywających sekrety wszechświata". Zastanawiam się też nad dawaniem dwóch recenzji w tygodniu, bo mam ich dość duży zapas na ten moment. Do następnego tygodnia!

niedziela, 6 listopada 2022

Marah Woolf ,,Siostra Księżyca"

 


 Książkę na język polski przełożyła Ewa Spirydowicz

    Ślub Ezry i Wegi przeradza się w walkę z władcą demonów i jego podwładnymi. Vianne i jej siostry uciekają, jednak podstępem zostają zaprowadzone na dwór Regulusa - zdradzone przez kogoś, komu ufały. Król demonów z ich pomocą zamierza wcielić w życie plan wyhodowania nowej rasy - demonów o magicznej mocy. Jeśli jednak Vi przyniesie mu trzy przedmioty czarnomagiczne, Regulus nie wyda ich za mąż i pozwoli czarownicom odejść. Jednak jeżeli to zrobi, władca demonów zyska potężną moc, która pomoże mu w zniszczeniu ludzkości. Vianne i jej siostry muszą znaleźć rozwiązanie przed końcem wyznaczonego czasu. W dodatku Vi dręczą jej własne problemy: Ezra wziął ślub, by zawrzeć sojusz. Do sojuszu nie doszło, jednak małżeństwo zostało zawarte. W dodatku książę Aarvand pilnuje jej na każdym kroku, czym działa jej na nerwy i przy okazji kwestionuje jej uczucia do maga. A w zamku kryje się wiele tajemnic... 

    Klątwa drugiego tomu? Raczej pokazanie, że seria idzie w gorszym kierunku... Miałam nadzieję, że będzie lepszy od pierwszego. Tymczasem książkę czytało mi się strasznie opornie. Zacznijmy od najgorszej sprawy: romansu. W tej kwestii nigdy nie dogadam się z autorką, po prostu nigdy nie wychodzi jej dobrze. W ,,Siostrze Gwiazd" irytowało mnie wzdychanie Vianne do Ezry, a sama dziewczyna nie miała zero szacunku do siebie, ale liczyłam, że tu oboje dojrzeją, a wraz z nimi ich relacja... Przeliczyłam się. Ezry praktycznie nie ma, a za to pojawia się trójkąt, który zostaje rozwiązany w taki bolesny i nagły dla czytelnika sposób, że ja skończyłam z kacem książkowym i fochem na serię. Relacja z Aarvandem w ogóle mi się nie podobała, w ogóle nie czułam chemii między nim i Vi. Po prostu nie. 

    Czy Vianne w tym tomie dojrzała? W pewnym momencie myślałam, że trochę tak, a potem stwierdziłam, że jednak nie. Autorka może mówić, że jest nieidealna i każdy w tym wieku jest głupiutki (dziękuję, naprawdę)... ale czy naprawdę trzeba robić z głównej bohaterki irytującą idiotkę? Jej siostry zdecydowanie powinny przejąć tom drugi i trzeci, takie jest moje zdanie. Są ciekawsze, podobnie jak ich wątki, a jednak są postawione na trzecim miejscu. Szkoda, bo to mogłoby uratować tę trylogię.

    Miałam dwa zawały. Trzeba przyznać, że fabuła i zwroty akcji to coś, w czym autorka jest dobra. Pierwszy zawał to zdrada. Przez całą książkę miałam przeczucie, że wszystko jest częścią tajnego planu, o którym siostry nie wiedzą, jednak zdrajca grał tak przekonująco, że się wahałam. A drugi zawał to końcówka. Nie byłam gotowa na takie coś! 

    Historia rozwija się dalej, pojawiają się nowe wątki, a niektóre zostają zakończone. Pojawiają się nowe pytania, które wymagają odpowiedzi. Było też więcej nawiązań do legend arturiańskich, więcej magii i to akurat mogę ocenić na plus. 

    Jak ocenić ten tom? Jako najgorszy z całej serii. Co nie znaczy, że w ,,Siostrze Nocy" jest dużo lepiej... A recenzja pojawi się za tydzień!

                                                                                                                                  

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"