Everlee straciła wszystko. Opuszczona przez wszystkich wyjeżdża na drugi koniec kraju, próbując spalić za sobą wszystkie mosty. Dziewczyny, którą kiedyś była, już nie ma. Angel odeszła, została tylko Everlee - zdeterminowana, by projekt Beztroskie Życie Studenckie wykonać bez żadnych komplikacji.
Chciała zapomnieć. A wtedy, jak na złość, zjawia się Maverick, przystojny futbolista, który w oczach Everlee dostrzega ból. W dodatku wierzy, że może być jej wybawieniem i wsparciem, obietnicą lepszej i szczęśliwej przyszłości. Ale by to zrobić, musi przebić jej zimną, pancerną osłonę i wydobyć z niej sekrety przeszłości - która w końcu przerwie ,,beztroskie" życie Everlee i upomni się o nią.
,,To nie jest, do diabła, love story" sprawiło, że chciałam drugi tom natychmiast. Po ,,Be My Ever" jest on po prostu potrzebny od zaraz. Co mogę powiedzieć? BME rozwaliło mnie emocjonalnie, a każda nowa książka Julii jest lepsza od poprzedniej.
W książce nie brakuje humoru, który wywołuje uśmiech na twarzy, a także momentów, które łamią serce i sprawiają, że chce się płakać. Nie brakuje też tajemnic. Tragedia, którą przeżyła Everlee, to sekret, który zostaje w pełni ujawniony w momencie przyprawiającego o zawał zwrotu akcji, który sprawia, że książka do końca trzyma w napięciu. To właśnie ten moment sprawił, że nie mogłam odłożyć książki. A zakończenie...
Polska książka plus Stany? Proszę bardzo! Amerykańska uczelnia, życie studenckie - to można znaleźć w BME. Ale nie tylko! Jest też dużo kawy, a przez zawartą w książce miłość do tego aromatycznego napoju idzie się uzależnić od kofeiny!
Polecam Wam nie tylko ,,Be My Ever", ale każdą książkę Julii Biel! Co nowa, to jeszcze lepsza! W przyszłym tygodniu pojawi się recenzja... ,,Upiora Opery", a później opowiem trochę o ,,Berle Światła" - książce, co do której miałam duże oczekiwania, ale nie spełniła ich wszystkich. Do następnego tygodnia!
Miłego czytania