poniedziałek, 18 kwietnia 2022

Elizabeth Lim ,,Snując Zmierzch"

 


Książkę na język polski przełożyła Kaja Makowska 

    Maia Tamarin uszyła suknię słońca, księżyca i gwiazd, jednak zapłaciła za to ogromną cenę. A'landi stoi na skraju wojny, a Lady Sarnai znika w dniu ślubu, który miał zapewnić pokój. Maia musi ją zastąpić i ponownie ukryć swoją tożsamość. Jednak skrywa jeszcze jeden sekret. Z każdym dniem dziewczyna jest bliżej pełnej przemiany w demona. Taka była cena, którą musiała zapłacić. Tymczasem Edan musiał uciec po złamaniu przysięgi i utracie mocy. Teraz cesarz go ściga, a serce Mai szaleje z tęsknoty za czarodziejem. Dziewczyna nie wie, gdzie jest i kiedy go znowu zobaczy... i czy w ogóle to zrobi. Każdy dzień przybliża ją do utraty siebie. Jej oczy lśnią czerwienią. Ciało zaczyna się zmieniać. Umysł atakują głosy. Zmysły zaczynają niknąć. Maia traci kontrolę nad sobą i swoją magią. Dzień za dniem powtarza sobie, że wciąż jest Maią, nie demonem. I póki jej serce należy do niej, zamierza szukać Edana i zaprowadzić pokój w A'landi. Bez względu na cenę. 

    ,,Tkając Świt" trafiła do grona moich ulubionych książek. Pokochałam historię Mai i Edana, a także świat stworzony przez Elizabeth Lim. Dlatego z utęsknieniem wypatrywałam zakończenia opowieści. ,,Snując Zmierzch" różni się od swojej poprzedniczki. To już nie jest historia inspirowana ,,Mulan", to nie konkurs krawiecki, to nie podróż w celu wykonania zadania i rozkwit wielkiej miłości. To walka o pozostanie sobą, kraj na krawędzi wojny, a jednak ,,Snując Zmierzch" wciąż zawiera elementy, które pokochałam w pierwszej części. 

     Druga część trzyma poziom pierwszej. Początek jest dość... leniwy. Prawdę mówiąc, wszystko rozkręca się wraz z wielkim wejściem Edana, jednej z największych zalet tej dylogii i mojego ulubionego bohatera (wybacz, Maiu). I choć nie jest to już retelling znanej historii, to książka wciąż zawiera elementy inspirowane różnymi podaniami. W ,,Snując Zmierzch" znajdziemy legendę, która jest oczywiście baśnią o ,,Sześciu łabędziach" (lub ,,Dzikich łabędziach, to praktycznie ta sama historia), w której zmieniono kilka elementów, jak imiona. Również odniesienia do wschodniej kultury są ciekawe, takie jak czerwona nić. 

    Płynęłam przez tę historię, nie chcąc opuszczać tego świata. Opinie na temat ,,Snując Zmierzch" są różne - jedni twierdzą, że trzyma poziom pierwszej; drudzy, że jest znacznie słabsza. Ja należę do tej pierwszej grupy. Dylogia Krew Gwiazd została zakończona, ale w moim książkowym serduszku zagościła na stałe. Pokochałam ją do tego stopnia, że wręcz musiałam kupić zakładki z Maią i Edanem, a to coś znaczy! Jeśli nie znacie ,,Tkając Świt", koniecznie musicie to zmienić! To świetna historia z cudownym wątkiem miłosnym, silną główną bohaterką i jej drugą połówką, która kradnie show, gdy tylko jest w pobliżu. A do tego to klimatyczna historia i fantastyczny retelling! Musicie przeczytać sami! 

    Za tydzień opowiem wam o ostatniej części trylogii Jenny Han, czyli ,,Zawsze i na zawsze". Choć związek Lary Jean z Peterem kwitnie, to w życiu muszą pojawić się nowe problemy, które stoją na drodze do szczęścia jak góra lodowa przed Titanikiem. A tydzień później ponownie wskoczymy do świata, który w swoim debiucie wykreowała Anna Benning. O czym mówię? O trylogii ,,Vortex" i ,,Dziewczynie, która prześcignęła czas"! Do następnego tygodnia!

                                                                                                                 Miłego czytania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"