niedziela, 6 marca 2022

Joanna Karyś ,,Wojownicze Serca"

 


    Gdy Alyson Terrwyn wybierała się na studia, nie miała konkretnego planu. Uczelnię wybrała ze względu na chłopaka, na którym kiedyś jej zależało, a który nagle zerwał z nią kontakt. Rzecz jasna pociągnęła za sobą swoją najlepszą przyjaciółkę - Blake. Wszystko toczyło się swoim rytmem, gdy nagle na terenie uczelni zostaje znaleziona martwa studentka. Wkrótce później Blake zostaje porwana, a Alyson bezzwłocznie biegnie jej na ratunek. Ten dzień wywraca jej świat dziewczyny do góry nogami.

    Potężna istota poluje na Alyson, choć nikt nie wie dlaczego. Być może odpowiedź znał jej ojciec - niestety już z nim nie porozmawia. Nigdy nie powiedział jej, kim naprawdę jest i skąd pochodzi. Alyson to Wojowniczka, która powinna była spędzić dzieciństwo w swoim świecie, szkoląc się do walki z demonami. Dzień, w którym Alyson trafia na Xyn, rozpoczyna ciąg wielu niebezpieczeństw, które mogą narazić życie tych, których kocha, a także tych, którzy byli niewinni. Wkrótce wszystkie tajemnice zostaną odsłonięte, niektóre serca złamane, a przyjaźnie zniszczone przez zdradę. 

    Nie jestem osobą, która unika czytania debiutów - znam wiele debiutanckich książek, nie tylko polskich, które są świetne! Opis ,,Wojowniczych Serc" i dużo pozytywnych opinii od osób, którym ufam, sprawiły, że chciałam sama przeczytać tę książkę. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona... i się trochę zawiodłam.

    Zacznę od czegoś niezależnego od autorki, a od wydawnictwa (które zaczyna mnie wnerwiać): błędy, błędy, błędy. Co chwilę wyłapywałam w tekście brakującą kropkę, zdarzały się braki polskich znaków i to mnie naprawdę drażniło, bo to wyglądało, jakby tekst nie przeszedł zupełnie żadnej korekty. 

    A teraz o samej książce. Ogólnie rzecz biorąc, podobała mi się, choć muszę przyznać, że czytało mi się ją naprawdę ciężko, a na to wpłynęły różne czynniki. Pierwszym z nich był słaby początek. Drugim coś większego: przeładowanie całej książki. Bohaterów było multum, nawet w połowie książki zdarzało mi się gubić i mylić imiona, które były strasznie do siebie podobne (Blake-Blair, Alyson-Annabelle, Aaron-Alarick). W dodatku wątków tyle, że aż boli głowa. Wszystko byłoby naprawdę świetnie, gdyby tylko książkę podzielić np. na dwa tomy. Wiem, że to ryzykowne w chwili wydawania debiutu, bo jeśli książka się nie sprzeda, to druga część może nie zostać wydana. A jednak... po prostu tego wszystkiego było za dużo na jedną książkę. Gdyby tylko ją podzielić, również część wątków zostałaby dopracowana. Chodzi mi tu o przykładowo... wątek miłosny. Alyson i Aaron, para, która zna się dość krótko, a jednak bardzo szybko się w sobie zakochują, a ta miłość jest silniejsza niż śmierć, oboje skoczą za sobą w ogień. 

    Książka ma zalety. Występuje w niej kilku charakterystycznych bohaterów, których udało mi się polubić: Blake, Tony, Alarick, Tiffany, Lucyfer (który wystąpił kilka razy, ale kilka jego kwestii wystarczyło, żeby zyskał u mnie plusa). Sama fabuła była świetna, tylko zabrakło dopieszczenia. 

    Nie lubię pisać źle o książkach, zawsze staram się znaleźć coś dobrego. Czasem, nawet jeśli znajdę drobną wadę w dobrej książce, to wolę ją przemilczeć, bo nie przeszkodziła mi w polubieniu książki. Ale czasem muszę wskazać to, co wyszło źle i naprawdę nie lubię tego robić. 

    Jak oceniam tę książkę? Prawdę mówiąc... naprawdę ciężko stwierdzić. Mam tak wahające się odczucia, że nie potrafię wydać jednoznacznej oceny. Nie potrafię polecić lub nie polecić, bo książka ma zalety i wady, które w pewnym sensie się równoważą. Czasem czytało się strasznie, a czasem naprawdę dobrze. Nie spełniła wszystkich moich oczekiwań, a jednak nie zawiodła mnie po całej linii. 

    Decyzję, czy przeczytać ,,Wojownicze Serca", pozostawiam wam. Być może odniesiecie zupełnie inne wrażenia niż ja, może pokochacie tę książkę całym sercem, a może znienawidzicie ją do cna. A może będziecie rozdarci, jak ja w tym momencie.

    O czym opowiem za tydzień? O książce, którą chciałam przeczytać, gdy byłam trochę młodsza, ale KTOŚ stwierdził, że jestem za duża na tytuł ,,Akademia księżniczek". Biblioteka tak nie myśli. A później? Później, wskoczymy do świata ,,Nevermoor: Przypadki Morrigan Crow" i przekonamy się, czym nas zaskoczy. Dlatego też najbliższe recenzje ponownie zabiorą nas w światy dla młodszych czytelników, ale to nie znaczy, że nie zaciekawią też starszych! Do następnego tygodnia!

                                                                                                                                  Miłego czytania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"