niedziela, 28 listopada 2021

Liz Braswell ,,NieUrodziny"

 


Książkę na język polski przełożyła Dorota Radzimińska 

  ,,Co by było, gdyby Krainie Czarów groziło niebezpieczeństwo, a Alicja bardzo się spóźniała?"

  Jedenaście lat temu mała Alicja, goniąc białego królika, trafiła do Krainy Czarów. Osiemnastoletnia Alicja wciąż pamięta o niezwykłej krainie i jej mieszkańcach, i wciąż szuka ich obecności w swoim świecie, uwieczniając to, co niezwykłe, za pomocą swojego aparatu. Pewnego dnia, gdy wywołuje zdjęcie jednej ze swoich sąsiadek, zamiast niej widzi tam Królową Kier. Wkrótce na kolejnych fotografiach odnajduje starych przyjaciół, a każdy z nich jest bardziej zaniepokojony i przerażony od poprzedniego. W dodatku Alicja wyraźnie otrzymała prośbę o pomoc od Marianny, która najwyraźniej jest jej odpowiednikiem z Krainy Czarów. Dziewczyna wie, że w świecie jej przyjaciół źle się dzieje, jednak już od jedenastu lat nie potrafi tam wrócić. 

  Alicja musi odnaleźć drogę do Krainy Czarów, by pokonać Królową Kier i odnaleźć swoje miejsce w obu światach, nim skończy się Czas, a zegar wybije... trzynastą?

 Gdy zobaczyłam okładkę, pomyślałam: ,,O! Kolejna mroczna baśń!". Chwilę potem widzę wydawnictwo i nazwę serii pod tytułem i myślę: ,,Chwilunia... Co tu się dzieje?". Cóż, najwyraźniej ,,NieUrodziny" to nowa seria, której nie wydaje Egmont, ale i tak traktuję ją jako mroczną baśń - zwłaszcza że napisała ją autorka, której książki stanowią większą część tego cyklu (,,Potęga magii", ,,Świat obok świata", ,,Cierń klątwy", ,,Dawno, dawno temu... we śnie" i książki niewydane w Polsce m.in. o Piotrusiu Panie). ,,NieUrodziny" od mrocznych baśni różni też kolejna rzecz - długość. Drodzy państwo, najnowsza książka liczy sobie ponad 500 stron!

  Zanim opowiem o książce, muszę chwilę ponarzekać na sposób wydania, bo jest on naprawdę kiepski ze względu na jeden fakt - papier. Choć okładka jest ładna, brzegi są barwione (uwaga! jaskrawy róż!), to papier jest tak cienki, że podczas czytania bardzo się bałam, żeby przypadkiem nie podrzeć tych cieniutkich karteczek i nie zagiąć okładki, której faktura też jest kiepska. 

  A teraz o samej książce - sądzę, że to dotąd najlepsza książka Liz Braswell. Idealnie oddała klimat i całokształt Krainy Czarów, który jest pełen nonsensu. Wspomnienia z lektury ,,Alicji w Krainie Czarów" trochę mi się już zatarły, a animacji zupełnie nie pamiętam (najwyraźniej nie znalazła się w gronie moich ulubieńców, skoro do niej nie wracałam), jednak pamiętam ten absurd i abstrakcyjnych bohaterów oraz niezwykłą krainę - właśnie to znalazłam w ,,NieUrodzinach", które przypomniały mi, swoją drogą, o istnieniu Marianny w Krainie Czarów. Postać Marianny od białego królika, która w oryginalnej książce była tylko wspomniana, przewijała się przez całą książkę, jednak nigdy jej nie spotkaliśmy (wiemy tylko, że najwyraźniej bardzo przypomina Alicję). 

  W książce Alicja musi jednak zmierzyć się też z problemami prawdziwego świata, gdzie zbliżają się kolejne wybory na burmistrza, mniejszości etniczne i narodowe są prześladowane, Matylda (starsza siostra Alicji) próbuje zeswatać siostrę z przyjacielem jej adoratora, a ujmujący pan Katz szybko znalazł sobie miejsce w sercu Alicji. Swoją drogą, bardzo polubiłam Katza i jego relację (miłosną) z Alicją, która była bardzo naturalna i nie przypominała tandetnej historii miłosnej Śpiącej Królewny, Kopciuszka, czy też Królewny Śnieżki, które zabujały się w obcych facetach od pierwszego wejrzenia. Być może tak spodobał mi się ten wątek, bo postać Katza (z wiadomych powodów) nie występuje w oryginale (chyba że mówimy o jego odpowiedniku z Krainy Czarów) i dlatego nie doszło do często zarzucanego autorce ,,uśmiercania miłości".

  Choć historia trochę mi się dłużyła, jestem bardzo zadowolona z tej książki i myślę, że każdy miłośnik Alicji znajdzie w tej książce prawdziwą Krainę Czarów i cały jej nonsens. Jestem ciekawa, czy wydane zostaną pozostałe mroczne baśnie i jakie będą kolejne mroczne opowieści. A może mroczne opowieści to po prostu inny przekład mrocznych baśni (co ciekawe i co będę przypominać, to oryginalna nazwa mrocznych baśni to ,,zakręcona opowieść" w wolnym tłumaczeniu).

  Co pojawi się w przyszłym tygodniu? Nie wiem tego, gdyż mam różne opcje; zgaduję, że będzie to ,,Łza", a być może skończę wcześniej ,,Trzy kroki od siebie". W każdym razie jedna z tych dwóch. Do następnego tygodnia!

                                                                                                                                       Miłego czytania

niedziela, 21 listopada 2021

Julia Biel ,,To nie jest, do diabła, love story. Tom 1"

 


  Niespełna siedemnastoletnia Ella Beck, mistrzyni sarkazmu i miłośniczka kawy, nigdy nie ogląda się za siebie, mając przed oczami starannie zaplanowaną przyszłość z dala od rodziców. Nigdy nie miała czasu na przyjaźń, nie mówiąc już o miłości. Ale gdy przez (egoistyczną) decyzję rodziców ląduje sama w Poznaniu, wszystko się zmieni za sprawą postawionego na jej drodze jak szlaban Jonasza - jej całkowitego przeciwieństwa. Zawadiacki przystojniak, którego szczyt ego ginie wśród chmur i który nie zamierza dać się zamknąć w rubryczkach, chcąc żyć pełnią życia. Zbieg okoliczności sprawia, że Ella pilnie potrzebuje chłopaka-na-niby, którego zabierze na wesele (czytaj: Jonasza), a Jonasz chce się odegrać na byłej dziewczynie, spotykając się z osobą, która wyjątkowo działa Liliannie na nerwy (czytaj: Ellą).

  Pamiętajmy jednak, że przede wszystkim: to nie jest, do diabła, love story, tylko prawdziwe życie, które osłodzi tylko... Nutella. 

  O tej książce po raz pierwszy usłyszałam na Strefie Czytacza. Później wielokrotnie seria przewinęła się przez Instagrama, aż w końcu postanowiłam kupić pierwszy tom. Po co ja tyle zwlekałam?!

  Z początku zdecydowanie byłam zagubiona, bo nie do końca rozumiałam, czemu Ella ma angielskie nazwisko, kim są wspominane przez Ellę osoby albo gubiłam się w gąszczu imion i ksywek. Potrzebowałam kilku rozdziałów, żeby to ogarnąć, ale nie przeszkadzało mi to w odbiorze całej książki. 

  ,,To nie jest, do diabła, love story" jest love story, ale takim, które nie pachnie różami przez całą dobę, nie jest pełne nastrojowej muzyki i nie jest tak proste - w końcu to prawdziwe życie. Historia Elli i Jonasza ma swoje jaśniejsze, beztroskie i naprawdę zabawne momenty, ale też ciemniejsze, pełne nieporozumień i problemów. Tak naprawdę wszystkiemu są winni rodzice Elli, do diabła z nimi (spoiler? Nie wiem). 

  I chcę tylko powiedzieć, że kończenie książki w takim momencie powinno być karalne, bo teraz w trybie natychmiastowym potrzebuję drugiego tomu, żeby dowiedzieć się, jak potoczą się dalej losy (Nut)Elli i Jonasza, których naprawdę pokochałam. Polubiłam Ellę, z którą mam trochę wspólnego i pokochałam Jonasza (pomimo wad i dużego ego), który nieraz rozśmieszał mnie do łez. 

  Książka została napisana w bardzo lekki, przyjemny i humorystyczny sposób, bohaterowie zostali dobrze wykreowani, a historia pełna jest zawirowań i zwrotów akcji. Świetnie się bawiłam przy TNJDDLS (tytuł jest za długi, żeby go ciągle przytaczać) i nie mogę się doczekać, gdy przeczytam drugi tom (muszę do tego czasu kupić zakładki z Jonaszem i Ellą, muszę)!

  Do następnego tygodnia! Na 90% pojawi się wtedy moja recenzja ,,Łzy" Lauren Kate, a jeśli nie, to będą to ,,NieUrodziny" Liz Braswell, czyli mroczniejsza opowieść o Alicji z Krainy Czarów. 

                                                                                                                       Do następnego tygodnia

niedziela, 14 listopada 2021

Juliet Marillier ,,Córka Lasu"

 


Książkę na język polski przełożyła Magdalena Grajcar, a poprawiła Ewelina Zarembska 

,,Odnajdziesz drogę, Córko Lasu. Czeka cię smutek i ból, a także wiele prób. Doświadczysz zdrady i straty. Jednak twe nogi nie zboczą z kursu."

  Siedmiorzecze to tajemnicza kraina pełna lasów zamieszkiwanych przez Czarowny Lud, zagrożona przez zachłannych, barbarzyńskich Brytów oraz Wikingów. W tym pięknym kraju, wśród starożytnych drzew i szeptów lasu dorasta Sorcha, siódma córka siódmego syna, i jej sześciu starszych braci. Spokój i szczęście znikają jednak, gdy Lord Colum powraca do Siedmiorzecza z Lady Oonagh - piękną kobietą o mrocznym sercu i czarnej duszy. Wiedźma krok po kroku niszczy życie swoich pasierb, usiłując wlać truciznę w ich umysły, aż pewnej nocy rzuciła straszliwą klątwę na braci Sorchy, zamieniając ich w dzikie łabędzie. Teraz kobieta chce dopaść ich siostrę.

  Dziewczynce udaje się uciec, jednak jej bracia wciąż pozostają pod wpływem zaklęcia, które tylko Sorcha może złamać, wykonując zadanie powierzone jej przez Czarowny Lud. W milczeniu uszyje sześć koszul z pokrytej kolcami gwiazdnicy, a jej historii nie pozna nikt, dopóki praca nie zostanie ukończona. Jeśli wyda choćby najmniejszy dźwięk, jej bracia na zawsze pozostaną łabędziami. Na swojej drodze Sorcha napotka wiele przeciwności losu. Miłość do braci doda jej jednak odwagi, by każdego dnia kontynuować bolesne zadanie. Czy będzie jednak w stanie być silną wystarczająco długo?

  ,,Córka Lasu" to niezwykły i piękny retelling baśni o ,,Sześciu łabędziach". Jako dziecko uważałam tę historię za zbyt smutną, a z czasem ją pokochałam. Co ciekawe, niewiele różni się ona od ,,Dzikich łabędzi", które właśnie znałam. W zasadzie rozbieżność widać przede wszystkim w liczbie łabędzi, których w wersji Andersena (pana, który spisał z kolegów Grimmów, ale pozmieniał to i owo) było... jedenaście. 

  Kiedy czytałam te liczne pozytywne recenzje, te zachwyty, te ,,ochy" i ,,achy" nad tą książką, wciąż nie byłam pewna, czy dostrzegę to samo, co inni przede mną. Gdy jednak wkroczyłam do świata Siedmiorzecza, przepadłam zupełnie. Zakochałam się w tej historii, w tym świecie i baśniowej narracji autorki, która gładko łączyła magiczną opowieść z historią wczesnośredniowiecznej Irlandii. Historia Sorchy porusza do głębi, a każdy ból, każdy smutek, który odczuwa, odczuwa też czytelnik. Losy Sorchy nie mogły przez długi czas opuścić mojej głowy, jakby książka rzuciła na mnie zaklęcie. 

  ,,Córka Lasu" to opowieść niezwykła i piękna, po prostu wspaniała, rewelacyjna. Musicie ją przeczytać! Jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić, to... długość rozdziałów. Jeśli każdy ma po 50 stron, może to być problematyczne. Gdy jednak patrzę na to teraz, uważam, że niewiele rozdziałów można skrócić, bo przecież każdy rozdział książki, to rozdział z życia Sorchy, który należy opisać od początku do końca. Czytajcie ,,Córkę Lasu", a gwarantuję, że nie będziecie w stanie się od niej oderwać!

  Wiem, że ,,Córka Lasu" to pierwszy tom serii... Ale jednak waham się, czy czytać tom drugi (pozostałych trzech jeszcze nie wydano w Polsce). ,,Syn cienia" to jednak historia córki Sorchy, a nie samej dziewczyny. Podejrzałam też, że kolejne tomy to kolejne pokolenia. Zastanawiam się, czy warto brnąć dalej. Choć pokochałam pierwszą część, to ciężko byłoby mi rozpoczynać kolejną więź z nową bohaterką. Być może przeczytam część drugą, a może pozostanę tylko przy retellingu ,,Sześciu łabędzi". Odpowiedź przyjdzie z czasem. Do następnego tygodnia!

                                                                                                                         Miłego czytania

niedziela, 7 listopada 2021

Alexandra Bracken ,,Lore"

 


Książkę na język polski przełożył Michał Zacharzewski 

  Odkąd Zeus ukarał krnąbrnych bogów, w czasie Agonu stają się oni zwierzyną łowną łowców, którzy, mordując śmiertelną wówczas ofiarę, zyskują jej moc i zajmują jej miejsce. Tymi łowcami Zeus mianował antycznych herosów i wszystkich członków wywodzących się od nich rodów. Śmiertelna rozgrywka odbywa się co siedem lat. A teraz walka rozegra się ponownie - na ulicach Nowego Jorku.

  Rodzina Lore została brutalnie wymordowana w czasie poprzedniego Agonu, gdy dziewczyna miała tylko dziesięć lat. Nie przetrwały nawet jej maleńkie siostry. Lore stała się ostatnią potomkinią Perseusza. Po długim czasie ukrywania się dziewczyna wróciła do swojego miasta. Przez siedem lat robiła wszystko, by odciąć się od świata Agonu, od myśli o zemście, od rozpaczy i tęsknoty za tymi, którzy odeszli, i których nie mogła ocalić. Aż do dnia, gdy na jej drodze staje jej przyjaciel z dzieciństwa, którego uważała za zmarłego. Zaraz potem Lore znajduje ranną Atenę na progu swojego domu, która prosi o pomoc, w zamian oferując sojusz i pomoc w zemście na mordercy jej rodziny. Spotkanie z boginią sprawia, że dziewczyna podejmuje decyzję - wróci do niebezpiecznej gry, jaką jest Agon. Jednak jaką zapłaci za to cenę?

  Gdy zobaczyłam nazwisko Alexandry Bracken, meduzę na okładce, a potem przeczytałam o greckich bogach, wiedziałam, że muszę przeczytać tę książkę jak najprędzej. Niestety grubość ,,Lore" i mój ograniczony czas nieco przedłużyły mi lekturę...

  ,,Lore" to prawdziwa kolejka emocji. Autorka jak zwykle się popisała. W książce nie brakuje zwrotów akcji - na każdym kroku coś nas zaskakuje. Wszystko jest grą i nie każdemu można zaufać. Na całe szczęście nasza bohaterka jest silna, co nie znaczy, że nie można jej złamać. Jej charakter jest trudny i skomplikowany, ale przywiązałam się do Lore - buntowniczej, nieco zamkniętej w sobie, wojowniczej i o dobrym sercu, która popełnia błędy, ale wyciąga z nich wnioski. 

  Świat łowców i Agonu został naprawdę dobrze stworzony, a wszystkie znajdujące się w książce mapy i informatory pomagają odnaleźć się w Nowym Jorku wykreowanym przez Alexandrę Bracken. 

  Autorka ukazuje nam własną interpretację greckich mitów. Poznałam sporo nowych historii, których dotąd nie znałam, ale także spojrzałam inaczej na niektóre postaci. Najważniejsza jest jednak kreacja bogów. Jak wiecie, jestem wielką fanką Riordana i jego książek. Bogowie wujka Ricka, a bogowie od Bracken to dwie różne bajki. Bogom w ,,Lore" nie brakuje brutalności i bezwzględności - podobnie jak zresztą łowcom. Okrucieństwo w tej historii czasem przebija ,,Igrzyska śmierci"... 

  ,,Lore" jest pełna kobiet, które próbują pokazać swoją wartość. Świat łowców i rodów dba o tradycję, a według tradycji kobieta powinna jedynie wychodzić za mąż, rodzić dzieci i zajmować się domem. Dopuszczanie ich do Agonu nie oznacza, że są równe mężczyznom. Za każdym razem, gdy o tym wspominano, miałam ochotę wejść do tej książki i kogoś uderzyć. 

  I jak zawsze wspomnę o... wątku miłosnym. Wątek Lore i Castora (uwielbiam Castora, ale nie tak bardzo, jak Miles'a) jest rzeczą tak poboczną, tak subtelną, a jednak przykuwa uwagę. Moment, w którym dochodzi do ich spotkania i odżycia uczuć, nie jest najlepszy na amory, a wszystko rozwija się powoli. Ten element historii to kolejny duży plus. 

  Jestem naprawdę zadowolona z ,,Lore" - a moje półki z tego, że nie będzie kontynuacji. Wszystko zostało zamknięte w jednym, obszernym tomie i istnieje absolutne zero szans na drugą część. Polecam ,,Lore" wszystkim miłośnikom greckich mitów, silnych kobiecych postaci i fanom historii, w których wiele się dzieje. Do następnego tygodnia!

                                                                                                                     Miłego czytania

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"