niedziela, 10 października 2021

Maria Zdybska ,,Wyspa Mgieł" -

 


  Ellirianoi nie ma żadnych wspomnień z czasów przed dniem, gdy została wyłowiona z morza przez piracką załogę. Teraz przybrana córka kapitana jest już młodą dziewczyną, której widoki na powrót na Zieloną Harpię są nikłe. Pozostawiona pod opieką Meave, księżnej Ysborga, czuje się jak więzień. Trzymana w wieży, niedopuszczana do większości uroczystości, traktowana jak nieokrzesana dzikuska. Jej jedynym przyjacielem jest Cael - syn Meave. Chłopak nie wie jednak, że od dawna jest dla Lirr kimś więcej.

  Meave jest ciężko chora. Do zamku przybywa tajemniczy medyk, któremu Lirr nie jest w stanie do końca zaufać - w końcu wychowano ją, by nie dała się nabrać na sztuczki szarlatanów. Według Viorela, ów medyka, tylko woda poświęcona na Wyspie Mgieł, gdzie wstęp mają tylko kobiety, może ocalić księżną. Ze względu na Caela Lirr zgadza się wyruszyć na wyprawę. Nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że w czasie podróży odkryje coś więcej - więź łączącą ją z pewnym krukiem i cynicznym magiem.

  Wiecie, czasem czytanie oficjalnego opisu książki na jej tylnej okładce (bądź skrzydle) to błąd. Bo wiecie, wydawnictwom zdarza się, że podany przez nich opis zupełnie nie zachęci do czytania, że zupełnie nie oddaje ducha, klimatu i treści książki, lub też z treścią ma mało wspólnego. Opis ,,Wyspy Mgieł" to taki, który nie zachęciłby mnie w księgarni - książką zainteresowali mnie internauci, blogerzy, influencerzy. Mamy Ją i mamy Jego. Co ciekawe, On pojawia się bardzo późno, jest go bardzo mało i w ogóle, dlaczego wszystko zostało nakreślone jako zapowiedź wielkiej miłości, romansu między tą dwójką? Przecież fabuła skupia się na... ciężko tak do końca stwierdzić. Trochę tajemniczej przeszłości, trochę bogów, trochę historii pobocznych bohaterów, trochę wątków miłosnych (gdzie jeden istnieje tylko według Lirr, a drugi wyskakuje jak filip z konopi i nie ma sensu)... Może po kolei.

  Historia miała z pewnością ciekawy pomysł, jeśli chodzi o połączenie dusz, o kruczą magię. Niestety nie widać tego wszystkiego w pierwszej części, ten wątek zaczyna być rozwijany w chwili, gdy koniec jest tuż-tuż. Nie poczułam też zbyt silnej więzi z główną bohaterką, choć z pewnością była ciekawą postacią - z jednej strony pewna siebie, odważna i do bólu honorowa piratka, a z drugiej strony dziewczyna, która straciła głowę dla księcia. Tak naprawdę nie umiałam się bardziej polubić z żadnym bohaterem. 

  Wspominałam o wątkach miłosnych? Już do nich przechodzę. Choć opis funduje nam zapowiedź niezwykłej więzi i przeznaczenia, które łączy Ją i Jego (maga), to w rzeczywistości od początku głowę Lirr zajmuje ktoś inny - Cael. Ona jest jego przyjaciółką, cieszy się niezwykłą "sympatią" (czytaj: pogardą) jego matki i nie ma wysokiego pochodzenia. Utknęła w strefie przyjaźni i na dole drabiny społecznej. Co z tego mamy? Niemożliwą miłość, którą trzeba ukrywać. Caela nie polubiłam za bardzo, a do zakochanie Lirr nie podchodziłam zbyt serio - w końcu wiedziałam, że jeśli coś zgrzyta, to zaraz pojawi się przeciwnik księcia i dostaniemy trójkąt miłosny. Tyle że... ten przeciwnik pojawia się dopiero w połowie książki (a ma ona w przybliżeniu 470 stron), pojawia się sporadycznie, Lirr go nawet nie lubi, ma wobec niego jedynie dług życia, a tu nagle jak filip z konopi wyskakuje namiętny całus chwilę po śmierci kogoś ważnego... fajnie. Och, chyba dałam spoiler... Ale nie powiedziałam, kiedy to się stało! Choć możecie się domyślić, że to była sama końcówka. 

  Nie mówię, że książka była zła, ale nazwałabym ją średnim debiutem. Moim kolejnym zarzutem, czyli częścią recenzji, w której narzekam, było straszne rozwlekanie. Nie żartuję, gdy mówię, że książka mogłaby być znacznie krótsza. Pojawiało się zbyt dużo niepotrzebnych scen, zbyt dużo wątków... Wspominałam o tym, czego się spodziewałam po książce? Piratów. Tymczasem Lirr tylko tęskni za statkiem. A na dodatek z prologu na Zielonej Harpii nagle przeskakujemy na polowanie w lesie w Ysborgu, a ja nie mogę ogarnąć, co się stało. Wyjaśnienie przychodzi kilka rozdziałów później. 

  Kiedy tworzy się nowy świat, powstają nowe miasta, krainy itp. Czasem książka jest wyposażona w mapkę (np. ,,Droga do Wyraju", ,,Narodziny królowej"), a czasem nie. Tu zdecydowanie mi jej brakowało. 

  Znowu powtarzam: książka w gruncie rzeczy nie jest zła, jestem pewna, że drugi tom jest lepszy - problem w tym, że nie mam zupełnie ochoty na jego czytanie. Książka nużyła mnie, szła jak krew z nosa, nie mogłam się zmusić do czytania - nie spełniła moich oczekiwań i dość mocno mnie zawiodła. Gdy czytałam opinie innych, słyszałam, jak to ona wciąga od pierwszych stron i tak dalej. Ile ludzi, tyle opinii. Moja to takie 4/10. 

  Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, zachęcam was do zaobserwowania mojego konta na instagramie: jednorozec_czyta. Posty pojawiają się tam częściej, a recenzje są bardziej na bieżąco! A z ogłoszeń parafialnych: za tydzień opowiem wam prawdopodobnie o ,,Raz wiedźmie śmierć" (pierwszej części nowej serii Adama Fabera), a później o ,,Szeptusze". Do następnego tygodnia!

                                                                                                                                  Miłego czytania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"