Książkę na język polski przełożyła Marta Duda-Gryc
Zane nigdy nie był jak inne dzieciaki - od urodzenia ma za krótką prawą nogę, przez co kuleje i chodzi o lasce. Gdy mama namawia go do powrotu do szkoły, dla trzynastolatka jest to najgorsze, co mogłoby się wtedy wydarzyć. Po co wracać gdzieś, gdzie znów będą go wyśmiewać i nękać? Przecież w domu ma wszystko! Kochanego psa, przyjaciela, który pełni też rolę jego wujka, nietypowych sąsiadów, którzy go potrzebują i przede wszystkim własny wulkan w pobliżu. Zane nazwał wulkan ,,Bestią" i tylko on wie o ukrytym wejściu do jego wnętrza.
Pewnego dnia, w trakcie burzy, w kraterze wulkanu rozbija się samolot, a Zane jest pewien, że pilotował go potwór. Niedługo potem Zane'a zaczepia śliczna (to jego słowa) dziewczyna o imieniu Brooks. Co ciekawe, choć spotkali się w szkole, nikt o takim imieniu do niej nie uczęszcza. Na dodatek Brooks koniecznie chce porozmawiać z Zane'em na osobności. Twierdzi, że wulkan jest w rzeczywistości więzieniem majańskiego boga śmierci, a Zane będzie tym, który... uwolni go. Chłopak nie zamierza pozwolić, by przeznaczenie go dopadło, nie chce mieć nic wspólnego z tym dziwnym i niebezpiecznym światem. Absolutnie nic. Ale przecież ojca nie zmieni...
Co mogę powiedzieć o ,,Posłańcu Burzy"? Przez to, że seria nazywa się ,,Rick Riordan przedstawia", (a cykl Cervantes to po prostu ,,Posłaniec Burzy") miałam dość duże oczekiwania. Kocham Riordana (i czasami go też nienawidzę, ale tylko czasami... gdy zabije dobrą postać) i poprzeczkę powstawiłam wysoko. ,,Rick Riordan przedstawia" to seria różnych książek, różnych autorów, którzy opowiadają historie z wykorzystaniem mało znanych mitologii. Te historie mają w pewnym sensie naśladować styl wujka Ricka.
W ,,Posłańcu Burzy" widać było próbę stania się nowym Riordanem. Czy wyszło? Nie do końca. Humor nie trafiał do mnie - może to wina mojego poczucia humoru, może nieumiejętnego rzucania dowcipem przez autorkę, a może winna jest tłumaczka. Czegoś mi w tej książce zabrakło. Mitologia Majów nie należy do tych popularnych, nie należy więc też do znanych. A mimo to nie zadbano o wystarczające wprowadzenie w ten świat. Zane od lat czytał swoją książkę o mitologii od mamy (którą z jakiegoś powodu lał wodą święconą... nieważne) i nie był jak Percy Jackson, jak Carter i Sadie Kane, jak Magnus Chase. Oni zupełnie nie ogarniali świata bogów, z którym są związani, a za to Zane wiedział swoje - nie wszystko, ale mniej więcej rozumiał, o co biegał. A przez to, że spisuje swoją historię dla bogów, to opowiadanie bogom o nich samych chyba nie miało sensu. Owszem, trochę się dowiadujemy o tej mitologii, ale chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej.
Do połowy książka była dość nudna. Przez to, że ciągle porównuję ją do Riordana, widziałam, jak mało dynamiczna była akcja w ,,Posłańcu Burzy". Od połowy zaczęło się robić ciekawiej, a końcówka sprawiła, że wszystko zobaczyłam w nowym świetle, wszystko miało sens.
Wymieniam wady tej książki, ale nie była taka zła. Nie wczułam się w nią, ale nie oceniłabym jej poniżej 5/10. Zakończenie zachęciło mnie do dalszej lektury i mam nadzieję, że ,,Syn ognia" będzie ciekawszy, a główny bohater trochę się zmieni, bo na kolana nie powalał.
Czy polecam? Myślę, że mitologia Majów to zdecydowany plus tej książki. Była też dość zabawna, choć brzuch od śmiechu nie bolał. Była całkiem dobra, więc tak, polecam ją. Za tydzień opowiem wam o ,,Piekarni Czarodzieja", a później o ,,Dawno, dawno temu... we śnie". Do następnego tygodnia!
Miłego czytania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz