Książkę na język polski przełożyła Kaja Makowska
Maia Tamarin urodziła się z igłą w jednej ręce i nożyczkami w drugiej. Jednak na drodze do spłenienia marzenia o zostaniu najlepszą krawcową w A'landi stoi jedna przeszkoda - jest kobietą. Dziewczyna dostaje swoją szansę, gdy królewski posłaniec wzywa jej ojca do pałacu, gdyż cesarz potrzebuje nowego krawca. Ojciec Mai jest już jednak stary i schorowany, córka pracowała w warsztacie zamiast niego. Z kolei dwaj najstarsi bracia dziewczyny zginęli na wojnie, a trzeci po powrocie z niej nie może chodzić. Maia postanawia udawać brata, by spełnić marzenie i uratować swoją rodzinę przed biedą. Jeśli ktoś odkryje, że jest kobietą, zostanie skazana na śmierć. Udawanie chłopaka nie jest jednak jej jedynym problemem. Prócz niej jedenastu mistrzów fachu krawieckiego walczy o posadę na dworze, konkursem zajmuje się narzeczona cesarza, która chce opóźnić ślub, a nadworny czarodziej zdaje się widzieć przez przebranie Mai. Co gorsza, wyjątkowo młody jak na swoją pozycję Edan wykazuje nadmierne zainteresowanie dziewczyną, która nie pamięta, na którą nogę miała kuleć i nie szczędzi jej docinków.
Maia nie wie jednak, że wkrótce razem z czarodziejem będą poszukiwać słońca, księżyca i gwiazd. Konkurs był zaledwie początkiem. Dopiero ta podróż prawdziwie zmieni jej życie.
Kiedy zobaczyłam, że książkę porównuje się do mieszanki ,,Mulan" z czymś, czego absolutnie nie kojarzę, od razu byłam zainteresowana. Choć trochę zwlekałam z zakupem tej książki. A mogłam przeczytać ją już wcześniej. Hasło ,,Mulan" zadziałało na mnie jak wabik, ale nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego.
Elizabeth Lim napisała już wcześniej dosłowny retelling ,,Mulan", który recenzowałam: ,,W świecie iluzji". Już wtedy zauważyłam, że autorka ma prawdziwy talent do snucia opowieści. ,,Tkając świt" to opowieść, która ma swój własny, magiczny klimat, gdzie świat jest pełen magii, demonów, duchów, czarodziejów... Właśnie, czarodziej. Edan to niezaprzeczalnie najlepsza postać w całej książce, naprawdę go uwielbiam.
W książce pokochałam nie tylko świat, ale także... tak, zgadliście, wątek miłosny. I bez problemu można się domyślić, w kim to się nasza Maia zakochała. Jeśli zaś problem jest, mam tutaj mój autorski poradnik: 1) chłopak (choć może być to dziewczyna) wspomniany jest z imienia 2) chłopak o ,,niezwykłych" oczach 3) irytujący chłopak 4) chłopak, który może namieszać w życiu. Na kogo wskazują w tym przypadku wszelkie tropy? Edan - moja ulubiona postać. Ci, którzy są tu jakiś czas, wiedzą, że kocham wątki miłosne - ich brak jest dla mnie przykry. Czy to mój wiek, czy też charakter, po prostu je uwielbiam i zawsze zwracam na nie uwagę. ,,Tkając świt" z pozoru nie wydaje się książką, gdzie nagle pojawi się wielka i w dodatku zakazana (czyli, krótko mówiąc, najciekawsza w książkowym świecie) miłość. Wątek miłosny pochłonął mnie do reszty, a losy Mai i Edana przejmowały tak mocno, że nie byłam w stanie odłożyć książki.
,,Tkając świt" to pierwszy tom dylogii ,,Krew gwiazd", a ,,Snując zmierzch" nie mogę się wprost doczekać! Ta część była magiczna, fantastyczna! A w dodatku ma świetnie pasującą do tego wszystkiego okładkę!
A teraz ogłoszenia parafialne! Za tydzień opowiem o ,,Posłańcu Burzy", a później o ,,Piekarni Czarodzieja". Do następnego tygodnia!
Miłego czytania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz