niedziela, 19 września 2021

GU BYEONG-MO ,,PIEKARNIA CZARODZIEJA"

 


Książkę na język polski przełożyli Anna Diniejko i Łukasz Janiak 

  Nigdy nie lubił pieczywa. Gdy był mały, matka porzuciła go na stacji kolejowej. Kilka lat później obojętny ojciec ożenił się z panią Bae, która weszła do ich życia z małą córeczką o imieniu Muhee. Macocha nie znosiła go, jak wszystkie jej stereotypowe odpowiedniki z baśni. On pozostawał na nią obojętny. Pani Bae skutecznie sprawiała, że w domu czuł się źle, jak jąkający się intruz. Czas spędzał więc w swoim pokoju, do szkoły wychodził bardzo wcześnie, a zamiast jeść obiad w domu, kupował pieczywo w pobliskiej piekarni - codziennie coś innego, zawsze u tego samego dziwnego Piekarza. 

  Gdy w domu pojawia się napięcie, a wkrótce zostaje niesłusznie oskarżony o straszliwą zbrodnię, chłopak musi uciec - i to natychmiast. Wbiega do piekarni, by prosić Piekarza o pomoc. Schronienie jednak okazuje się czymś więcej, niż zwykłą całodobową piekarnią - to Czarodziejska Piekarnia nie tylko z nazwy, gdzie prócz zwykłych wypieków kupisz diabelskie ciastka cynamonowe, ananasowe magdalenki na złamane serce, czy też marcepanowe lalki voodoo. Każdy wypiek Piekarza jest magiczny, ale magia zawsze ma swoją cenę, którą nie każdy jest gotów zapłacić.

  Czy to możliwe, by w tym dziwnym miejscu chłopak wreszcie poczuł się szczęśliwy? I czy mógł się spodziewać, że w Piekarni wreszcie stawi czoła swojej przeszłości i swoim lękom?

  Uwaga! Recenzja składa się z samych ,,ochów" i ,achów"! Zaleca się natychmiastowe przeczytanie książki!

  Czytałam autorów amerykańskich (większa część mojej biblioteczki), brytyjskich, niemieckich, polskich, ale koreańskich? Nigdy! ,,Piekarnia czarodzieja" to koreańska baśń, w której magia połączona jest z realizmem. To fantastyka, która porusza też problemy współczesnego świata. Rzeczą, którą zauważamy od razu, jest to, że imię głównego bohatera... nigdy nie padło w książce. Nie wiemy, jak nazywa się chłopak, którego losy śledzimy, którego historia porusza nawet tych mało wrażliwych. 

  ,,Piekarnia czarodzieja" pochłonęła mnie już na samym początku. Zostajemy rzuceni w pęd ucieczki, a dopiero potem poznajemy życiorys chłopaka - to, jak do jego domu trafiła zimna macocha i jej cicha córeczka, jak został oskarżony o zbrodnię i przyczyny, dlaczego on został uznany za winowajcę, a także wspomnienia z czasów, gdy jego mama żyła. I skoro mowa o zbrodni - można strzelać, że to oskarżenie o morderstwo, spowodowanie wypadku, kradzież, ale zupełnie się nie trafi. Nie przyszłoby wam do głowy to, za co ścigany jest nasz bohater. A jest to coś strasznego, coś okropnego. 

  Choć akcja dzieje się w Korei, to zachowania i psychika ludzka jest taka sama. Ludzie mogą mieć inną kulturę i zwyczaje, ale pewne rzeczy pozostają takie same - natura ludzka odgrywa w tej książce niezwykle ważną rolę. Ale, ale - czy to nie miała być baśń i piekarnia, którą prowadzi czarodziej? Owszem, jest to historia, którą opowiedziano na zasadzie baśni, gdzie nasz bohater lubi porównywać fragmenty swojego życia do różnych baśni. Pierwszy na myśl przychodzi nam ,,Kopciuszek" i macocha. A co w takim razie z piekarnią? Główny bohater zostaje ukryty w Czarodziejskiej Piekarni przez Piekarza, gdzie mieszka przez długi czas, pomagając swojemu wybawcy i odkrywając, że prowadzi on biznes nie tylko bułkami i chlebem. Magiczne wypieki, które dostępne są na stronie internetowej za kosmiczne ceny, potrafią sprawić, że osoba, której się je poda, zakocha się w tobie do szaleństwa, będzie mieć zły dzień, przyjmie przeprosiny, będzie o tobie zawsze pamiętać itd. To, co mi się podobało, to to, że magia nie jest zabawką. To nie są czary, za które nie ponosi się konsekwencji. Magia zawsze wraca do osoby, która jej użyła, każde zaklęcie ma swoją cenę - i nie są to pieniądze. I jak była mowa wcześniej - nie każdy jest gotów zapłacić tę cenę. 

  Wspomnę jeszcze o jednej bardzo, ale to bardzo ciekawej rzeczy. Nie tylko brak imienia głównego bohatera jest oryginalny - oryginalne są też dwa zakończenia. Po ostatnim rozdziale możemy wybrać, jak zakończy się historia. Przyznam, że przeczytałam oba zakończenia, ale to nie jest zbrodnia. Czytając oba i tak można podjąć decyzję, które zakończenie uznamy za to właściwe. Ja uznałam, że moim zakończeniem będzie wersja druga.

  Nie mogę sobie przypomnieć, gdzie usłyszałam o tej książce najpierw, ale wiem, że najbardziej zachęciła mnie do niej Strefa Czytacza. Jeśli Czytacz poleca, to książka jest dobra, a ,,Piekarnia Czarodzieja" jest bardzo dobra, jest wręcz fantastyczna! To kolejna książka, która zasługuje na duży rozgłos za oryginalność i wartościową treść otuloną magią, które skryły się pod piękną i klimatyczną okładką. Piękne wydana opowieść to łakomy kąsek dla okładkowych srok! A jako jedna z nich powiem, że to naprawdę cudowna zdobycz...

  Chcę jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy: ta książka nie jest odpowiednim prezentem dla dwunastolatka. Tak tylko mówię. Książkę określiłabym jako minimum 15-16.

  Polecam wam bardzo gorąco ,,Piekarnię Czarodzieja", a za tydzień opowiem o ,,Dawno, dawno temu... we śnie". Do następnego tygodnia!

                                                                                                                              Miłego czytania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"