niedziela, 25 kwietnia 2021

MATT KILLEEN ,,SIEROTA, BESTIA, SZPIEG"

 


Książkę na język polski przełożył Miłosz Urban 

  Jest wiele rzeczy, których można się spodziewać w elitarnej, nazistowskiej szkole. Na pewno nie ma wśród nich Żydówki-szpiega.

  Jest lato 1939 roku. Ucieczka Żydów z Niemiec jest już niemal niemożliwa, a pozostanie w kraju to samobójstwo. Matka Sary mimo wszystko próbowała ucieczki. Nic jednak nie idzie zgodnie z planem, a w dramatycznych okolicznościach piętnastoletnia Sara zostaje sierotą. W dodatku wciąż musi się ukrywać przed możliwym pościgiem, choć bez dokumentów nikt nie uznałby dziecięco-drobnej blondynki za Żydówkę. Sara nie ma już nic do stracenia. Gdy los stawia na jej drodze brytyjskiego szpiega, bez zawahania chce pomóc mu uratować swój kraj od wewnętrznego zepsucia i zniszczenia innych państw. Powierzona jej misja nie wydaje się tak bardzo skomplikowana. W rzeczywistości jest inaczej, gdyż dziewczyna musi udać się do paszczy lwa. By wykonać zadanie, Sara musi wcielić się w rolę bestii i jako Ursula Haller przeniknąć do szeregów elity nazistowskiej żeńskiej szkoły. Grała już wiele ról. Była córką, utalentowaną gimnastyczką i potępianą Żydówką. Teraz musi użyć całej swojej siły i sprytu, by stać się kimś, kogo nienawidzi.

  ,,Sierota, Bestia, Szpieg" od początku zapowiadała się ciekawie i bardzo dobrze. Była jeszcze lepsza. Ta książka dogłębnie porusza temat czasów drugiej wojny światowej w samym jej centrum - w Niemczech. Ukazuje mentalność Niemców w tamtym czasie, jak wyglądało niezwyciężone królestwo ,,rasy panów" pod militarną powłoką. Tego wszystkiego można dowiedzieć się z tekstów źródłowych, w internecie, książkach historycznych. Wiedza jednak najlepiej dostaje się do głowy poprzez bardziej przystępne formy, jak opowieść. ,,Sierota, Bestia, Szpieg" to historia bystrej, sprytnej Sary, która z pochodzenia jest Żydówką i już od kilku lat znosi głód i potępienie. Przestała być Niemką, a stała się Żydówką, choć nigdy nie była nawet w synagodze i nie obchodziła żadnych świąt. Straciła prawo do życia publicznego, do uczęszczania na gimnastykę. Kilka godzin po śmierci matki trafia na tajemniczego mężczyznę, którego można by wziąć za Niemca. Sara szybko jednak domyśla się, że jest on kimś innym, aż w końcu dochodzi do prawdy - mężczyzna jest brytyjskim szpiegiem. Chce mu pomóc, a jej misją jest przeżycie w nazistowskiej żeńskiej szkole i zaprzyjaźnienie się z dziewczynką o imieniu Elsa, by ta nieświadomie przeszmuglowała nową koleżankę do swojego domu. Wszystko jednak jest dużo trudniejsze, a potęga Niemiec staje się dobrym żartem, gdy Sara trafia do szkoły dla elit, która nawet nie powinna być nazwana szkołą. Przeżycie jest tam najtrudniejszą z rzeczy. Choć Sara wygląda jak bestie wokół, nie jest bestią w środku. 

  Jestem bardzo zadowolona z tej książki. Potrafi jednocześnie trzymać w napięciu i skłaniać do myślenia. ,,Sierota, Bestia, Szpieg" ma też drugą część: ,,Diabeł, laleczka, szpieg". Bardzo chętnie sięgnę po drugi tom, a Wam bardzo polecam sięgnąć po część pierwszą! Zapewniam, że nie oderwiecie się od tej książki, choć początek może zdawać się ciągnąć w nieskończoność. Za tydzień znowu zanurzymy się w klimaty wojenne razem z ,,Dziewczyną z Paryża", a tydzień później wreszcie (wreszcie!) za ,,Apollo i boskie próby", zaczynając od ,,Ukrytej wyroczni". To by było na tyle, do następnego tygodnia!

                                                                                                                                        Miłego czytania

niedziela, 18 kwietnia 2021

KIMBERLY BRUBAKER BRADLEY ,,WOJNA, KTÓRĄ W KOŃCU WYGRAŁAM"

 


Książkę na język polski przełożyła Marta Bręgiel-Pant

  II wojna światowa wciąż trwa, jednak życie Ady zmierza ku lepszej przyszłości. Dzięki operacji jedenastoletnia dziewczynka wreszcie ma dwie sprawne nogi. Już nie jest kaleką, za jaką miała ją matka - ani fizyczną, ani psychiczną. Z każdym dniem wie i umie coraz więcej, a dzięki naprawionej stopie wreszcie może normalnie chodzić! Ale jeśli nie jest już kaleką, jeśli nie jest już córką swojej matki... to kim teraz jest?

  Po tym, jak bomba zniszczyła ich dom, Ada, jej młodszy brat Jamie i Susan - ich opiekunka - zamieszkują w domku myśliwskim razem z jego właścicielką - lady Thorton. Życie w czasie wojny nie jest łatwe. Jest szare, ponure i rodzi napięcia. Jedzenia jest niewiele, a mieszkanie z surową i nieobytą ze zwykłym życiem lady Thorton jeszcze wszystko utrudnia. W każdej chwili na nocnym niebie mogą się pojawić niemieckie bombowce. A jakby tego było mało, pod ich dachem zamieszkuje jeszcze jedna osoba - Niemka Ruth. Niemcy są źli, a Ada obawia się, że Ruth może być kolejnym szpiegiem. Co z tego, że jest żydówką - cokolwiek to znaczy.

  ,,Wojnę, która ocaliła mi życie", czyli pierwszą część ,,Wojny, którą w końcu wygrałam", czytałam kilka lat temu. To był chyba 2018 r., czyli już trochę czasu minęło. Nie wszystko z pierwszej książki pamiętałam, jednak nie przeszkadzało to w lekturze drugiej części, której... nie spodziewałam się. Byłam pewna, że ,,Wojna, która ocaliła mi życie" będzie książką bez kontynuacji. Jak widać się pomyliłam.

,,Wojna, którą w końcu wygrałam" rozpoczyna się mniej więcej tydzień po zakończeniu pierwszej części. Towarzyszymy wówczas Adzie, która czeka na operacje swojej szpotawej stopy, która przez tyle lat nie pozwalała jej na normalne życie. Jak wiadomo, operacja się udaje, a Ada nie musi już używać kul. I tu właśnie pojawia się główny wątek tej książki, ponieważ Ada tak naprawdę nie wie już, kim teraz jest. Od zawsze była pomiatana przez matkę, która gardziła nią i nienawidziła jej za bycie kaleką. Tym była całe życie - kaleką córką swojej matki. Teraz uwolniła się od niej. Jej stopa została naprawiona. I nagle wszystko, co było zawsze częścią jej życia, zmienia się. Nie musi zajmować się bratem, ponieważ Jamie jest pod opieką Susan, podobnie jak sama Ada. A Ada chce być potrzebna, nie chce być dzieckiem pod czyjąś opieką - już na to za późno. Nie chce też, by Susan była jej mamą - przecież miała już jedną mamę, która jej nienawidziła i z którą nie kojarzy jej się nic miłego. 

  Pierwsza część była o uratowaniu Ady. Ale teraz, gdy Ada jest już uratowana, dziewczynka nie wie, co ma z tym zrobić. Jak być kimś, kim nigdy nie była, kim nigdy nie mogła być? ,,Wojna, którą w końcu wygrałam" to historia o tym, jak Ada poszukuje siebie, o tym, jak dorasta i dojrzewa. Jednak równie ważny jest tu wątek Ruth, która jest żydówką. Nikt jej nie ufa, ponieważ jest Niemką, a trafia pod dach lady Thorton tylko dzięki mężowi kobiety, który wyciągnął nastolatkę z obozu dla internowanych. Została jednak rozdzielona z matką i ojcem, nie ma wieści od rodziny w Niemczech i nie wie, czy jeszcze kiedykolwiek wróci do domu, z którego musiała uciekać i w którym zostawiła wszystko. 

  Bardzo podobały mi się obie części i obie bardzo polecam! Za tydzień ponownie znajdziemy się w czasach II wojny światowej, jednak nieco wcześniej i w innym otoczeniu - w Niemczech. ,,Sierota, Bestia, Szpieg", czyli żydówka w elitarnej nazistowskiej szkole, co przecież nie ma prawa się udać. A tydzień później ,,Dziewczyna z Paryża", której historia błądzi między Alice a siostrą jej babci, o której nigdy nie słyszała. To by było na tyle, do następnego tygodnia!

                                                                                                                                       Miłego czytania

niedziela, 11 kwietnia 2021

CONNIE GLYNN ,,KSIĘŻNICZKA INCOGNITO"

 


Książkę na język polski przełożyła Olga Siara

  Lottie Pumpkin to urocza, miła i ułożona piętnastolatka o kłopotliwym nazwisku. Od zawsze zachowywała się jak księżniczka, bo o niczym innym nie marzyła. Oczywiście z jednym wyjątkiem! Ale dostanie się do Rosewood Hall przestaje być tylko mrzonką, gdy dzięki ciężkiej pracy udaje jej się zdobyć stypendium i trafić do tej prestiżowej, niezwykłej szkoły, do której uczęszczają wyłącznie dzieci z wyższych sfer.

  Jednak ten idealny przykład pilnej uczennicy nie mógł trafić na inną współlokatorkę niż Ellie Wolf - pewną siebie, buntowniczą dziewczynę, która jest całkowitym przeciwieństwem Lottie. Nikt nie pomyślałby, że to właśnie Ellie jest tą tajemniczą księżniczką Maradawii, która incognito przyjechała do Rosewood Hall, łamiąc wieloletnią tradycję rodziny, by uniknąć pełnienia królewskich obowiązków. Kogo więc uczniowie podejrzewają o bycie księżniczką, której nikt nigdy nie widział? Uroczą, nieco naiwną Lottie o absurdalnym nazwisku. 

  W takiej sytuacji najlepszym rozwiązaniem jest celowa zamiana tożsamości. Ellie to zwykła dziewczyna. Lottie to księżniczka. Jednak ktoś nie dał się nabrać na tę maskaradę i wyraźnie może zagrażać księżniczce...

  ,,Księżniczka incognito" to książka, która bardzo szybko mnie oczarowała. Uwielbiam klimaty książąt, księżniczek, szkół z internatem... Po prostu wiedziałam, że ta książka mi się spodoba. Lottie bardzo wcześnie straciła matkę, jednak przed śmiercią obiecała jej, że dostanie się do Rosewood Hall, choćby nie wiadomo co. Od małego marzyła o byciu księżniczką, bo każda księżniczka jest dobra, odważna i niepowstrzymana. Ellie zawsze chciała tylko jednego - nie być księżniczką. Księżniczki są nudne, poważne i uwięzione. Ona nigdy taka nie była i nie zamierzała. 

  Książka ma swego rodzaju czar i urok. A jest ona dopiero początkiem, ponieważ ,,Księżniczka incognito" to pierwsza część Kronik Rosewood. Kiedy wyszła, myślałam, że to będzie tylko jeden tom. Jak jednak wiadomo, książki w ostatnim czasie rzadko nie są częścią serii... Nie przeszkadza mi to. Rosewood wciąż ma tajemnicę, a może nawet ich wiele. Nie wszystkie sprawy zostały rozwiązane, a ja bardzo chętnie poznam dalsze losy Ellie i Lottie. 

  Obie bohaterki całkiem polubiłam, choć Lottie czasami była moim zdaniem zbyt... dziecinnie naiwna. Ale mimo to sympatyczna. Może to właśnie miało też podkreślić jej odmienność od Ellie, którą (nietrudno się domyślić) polubiłam znacznie bardziej. Wiadomo, że zwykle to te odważne, pewne siebie, buntownicze postaci są tymi ulubionymi. Ale to wciąż nie Ellie lubię najbardziej. Są jeszcze przyjaciele Lottie (z której perspektywy jest książka), nauczyciele i inni, ale jeszcze przyjaciel Ellie i jej ,,ochroniarz" - Jamie. Z jakiegoś powodu to właśnie jego polubiłam najbardziej i liczę, że w następnych książkach jego postać się rozwinie. Kroniki Rosewod mają bowiem już trzy części: ,,Księżniczka incognito", ,,Księżniczka debiutuje" i ,,Zagubiona księżniczka". Mimo tego, że seria zapowiada się naprawdę dobrze, to mam cichą nadzieję, że nie będzie to długi tasiemiec... Zresztą, jeśli idąc w ślady pierwszej części, której akcja trwa rok, to nie będzie to możliwe, by seria miała więcej niż cztery części. Szkoła też się kiedyś kończy! A liczę, że moja też się wkrótce skończy - w sensie zdalnym. 

  Bardzo podobała mi się ta książka. Nie wszystkie karty zostały w niej odkryte, pozostawiając trochę tajemnic na przyszłość. Zagadka, którą próbują rozwikłać dziewczynki, może wydawać się mieć więcej niż jedno rozwiązanie. Choć początek jest spokojny, wraz z przybyciem do Rosewood zaczyna się magia. Bardzo polecam Wam ,,Księżniczkę incognito". Za tydzień jednak trochę zejdę z klimatów o księżniczkach i baśniach, bo mam na mojej (już małej) kupce wstydu kilka książek w klimatach II wojny światowej: ,,Wojnę, którą w końcu wygrałam" (Druga część ,,Wojny, która ocaliła mi życie". którą też miałam za jednotomówkę...), ,,Sierotę, Bestię, Szpiega" (tu już wiem, że jest druga część) i ,,Dziewczynę z Paryża". Do następnego tygodnia!

                                                                                                                                      Miłego czytania

sobota, 3 kwietnia 2021

JENNIFER DONNELLY ,,PRZYRODNIA SIOSTRA"

 


Książkę na język polski przełożyła Marta Faber 

  Isabelle już dawno straciła siebie. Jej serce było odcinane kawałek po kawałku, aż nie zostało niemal nic. Gorsety, ciężkie suknie, bale i bankiety, na które ciągnęła ją matka, by złowić dobrego męża dla córki. Choć był to raczej marny wysiłek - kto chciałby brzydką dziewczynę? 

  Gdy Isabelle może zostać przyszłą królową, jej matka jest w stanie zmusić córkę do wszystkiego. I choć dzięki odcięciu palców jej stopa mieści się w szklanym pantofelku, prawda wychodzi na jaw. Isabelle nie była tajemniczą dziewczyną na balu - była jej złą, brzydką siostrą przyrodnią. 

  Kiedy Ella odjeżdża z księciem, Isabelle, jej siostra i matka zostają same z długami w malutkiej wsi, gardzącej brzydkimi przyrodnimi siostrami, które dręczyły ich przyszłą królową. Jednak to właśnie niepasujący pantofelek otwiera nową ścieżkę Isabelle. Jej los niekoniecznie musi być przesądzony. Nie musi podążać za ścieżką Przeznaczenia, jeśli odważy się skorzystać z Szansy. Jeżeli ktoś może odmienić los Isabelle i odzyskać zagubione kawałki jej serca, to tylko ona sama.

  Po poprzednim retellingu baśni, którym była ,,Pod taflą", trochę obawiałam się, że zawiodę się na tej książce. Moje wrażenia są jednak zupełnie inne! ,,Przyrodnią siostrę" znalazłam na grupie na Facebooku (Fantastyka na luzie), kiedy była ona jeszcze zapowiadana. Już sam opis wystarczył, by mnie zainteresować i zachęcić, a późniejsze pozytywne opinie postawiły sprawę jasno. Mimo to miałam obawy, bo zdanie innych nie zawsze musi się pokrywać z naszym. Niepotrzebnie się bałam, bo książka była świetna!

  ,,Przyrodnia siostra" to historia, której główną bohaterką jest Isabelle - przyrodnia siostra Elli-Kopciuszka i młodsza siostra Octavii-Tavi. Książka zaczyna się w nie do końca oczywisty sposób, bo w zamku/rezydencji sióstr Przeznaczenia. Choć cały świat ,,Przyrodniej siostry" opiera się o nasz, prawdziwy świat, to w XVIII-wiecznej Francji natykamy się na baśniową królową, Przeznaczenie i Szansę, którzy próbują wpłynąć na los Isabelle. Wszystkie te fantastyczne postacie były ciekawe. Baśniowa Królowa, której imienia nawet nie chce mi się teraz przytaczać, bo jest dość skomplikowane, to odpowiednik baśniowej dobrej wróżki. Na całe szczęście kompletnie jej nie przypomina! Nie była to dobrotliwa babulinka, nie była to piękna, zakręcona czarodziejka, a leśna królowa, której postać bywa dość... niepokojąca. Nie była ona zbyt miło, a często wręcz przeciwnie. Przeznaczenie była wyrachowaną, starą wiedźmą, której nie zależy na ludziach i lubi obserwować ich cierpienie. Ale najbardziej z tej trójki polubiłam Szansę. Jego postać jest nie tylko ciekawa, a po prostu taka, którą się wręcz od razu lubi. To właściwie dzięki niemu rozpoczyna się ta opowieść. Gdyby nie popchnął trochę naszej głównej bohaterki, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej!

  Właśnie, główna bohaterka. Isabelle reprezentuje siłę i odwagę. To postać impulsywna, ale w dobry sposób. Polubiłam ją, podobnie jak jej siostrę, Tavi, która kocha matematykę, jest sarkastyczna i złośliwa. Ich wady zupełnie mi nie przeszkadzały, bo po prostu były fajnymi (niezwykle profesjonalne określenie) postaciami. Ella, nasz Kopciuszek, który niemal zawsze ma na imię ,,Ella", tym razem nie była główną bohaterką tej baśni (a raczej jej kontynuacji) i pojawiła się tylko w dwóch miejscach - na początku i na końcu. Miała reprezentować wszystko to, czym Isabelle nie umiała być i czego mężczyźni w tych czasach oczekiwali od kobiet - była miłą, uczynną, dobrą i piękną dziewczyną. I faktycznie, była taka. Ale i Ella miała swoje przewinienia. Co nie zmienia faktu, że nie była ona zbyt... ciekawa. Kopciuszek bez sarkazmu bądź innej wyrazistej cechy niemal zawsze jest po prostu nudny. Miła, dobra i piękna. To już się przejadło. Podobnie jak śliczna, głupiutka i milutka Śnieżka (chociaż nie mam nic do Winter z Sagi księżycowej). 

  W książce pojawiły się też nowe i dość istotne postaci, ale nie powinnam o nich wspominać, chcąc uniknąć spoilerów. Po prostu powiem, że też je polubiłam, a zwłaszcza jedną z nich.

  Jedną z rzeczy, które pokazuje książka, to.... kobieca siła. Nic nowego. Poprzednim razem, przy ,,Pod taflą", ta ,,girl power" została zaprezentowana w koszmarny, bezsensowny sposób. ,,Przyrodnia siostra" rozgrywa się w nieco magicznym XVIII w., gdzie rola kobiet wciąż ogranicza się do domu, sprzątania, opieki nad dziećmi, szycia, gotowania, a mimo wszystko jeszcze ładnego wyglądania i uśmiechania się na balach. Taka jest prawda historyczna, kobiety praktycznie nie istniały. Isabelle jednak jest dziewczyną, która nigdy nie chciała takiego życia. Ona chciała galopowania na koniu, rozpraw o wielkich dowódcach wojskowych i pojedynków na miecze. Odwaga, jaką wykazywała się w książce, to jest jej siła, a także przemiana, jaką przeszła, odzyskując siebie.

  Książka bardzo mi się podobała i to już od samego prologu. Czytało się ją lekko i szybko. Swoją drogą, rozdziały były wręcz potwornie krótkie. Jeden rozdział potrafił mieć tylko jedną stronę, a nawet mniej. Istnieje coś takiego jak ,,skip time", czy coś w tym stylu, z czego autorka korzystać nie zamierzała. Przynajmniej mniej niebezpieczne było ,,jeszcze jeden rozdział i idę spać". Czasem mogło się mimo wszystko też zdawać, że wszystko stoi w miejscu. Cóż, tak jakby stało w miejscu, bo nie ruszaliśmy się z wsi. Bohaterowie nie musieli ruszać na przygodę pełną niebezpieczeństw, bo wszystko przyszło do nich. 

  Podsumowując: jestem bardzo zadowolona. Poziomem retellingowym (wiem, że nie ma takiego słowa, ale właśnie je wymyśliłam) ,,Przyrodnia siostra" dorównywała ,,Zakazanemu życzeniu" i ,,Bez serca", które również były jedno-tomówkami, i których bohaterkami również nie były pierwotne bohaterki (bohaterowie) baśni. Zamiast Kopciuszka była jej przyrodnia siostra. Zamiast Aladyna był dżin/dżinka. Zamiast Alicji była Królowa Kier. Z jakiegoś powodu czuję wspólny klimat w tych książkach, choć nie do końca rozumiem, skąd to się bierze. Polecam Wam nie tylko ,,Przyrodnią siostrę", ale też pozostałe retellingi, o których wspominałam!

   Za tydzień zrecenzuję ,,Księżniczkę Incognito", czyli pierwszą część Kronik Rosewood. Liczyłam, że ta książka będzie miała jedną część... potem, że tylko dwie... są już trzy i raczej na tym się nie skończy. A miałam nie zaczynać wciąż nowych serii... niech to. Ale za dwa tygodnie nastąpi zmiana klimatu z księżniczkowo-baśniowego na wojenny, bo oto przed Wami stanie ,,Wojna, którą w końcu wygrałam", czyli druga część ,,Wojny, która ocaliła mi życia", która też miała się skończyć na jednej książce... Życie czasem okrutnie z nas kpi, ale nie można z tak błahego powodu odmawiać sobie czytania kolejnych tomów! Do następnego tygodnia!

                                                                                                                                  Miłego czytania

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"