Książkę na język polski przełożyła Dorota Radzimińska
Co by było, gdyby Anna i Elsa się nie znały?
Elsa nigdy nie pomyślałaby, że tak szybko może stracić wszystko. Gdy jej rodzice giną na morzu, księżniczka zostaje sama na świecie. W dodatku na wierzch wychodzą tajemnice, na które tylko król i królowa znali odpowiedzi: tajemnicza ,,ona" i... moce Elsy. Moce, które odkrywa dopiero wraz z ich śmiercią.
Anna całe swoje życie spędziła w górskim Harmon. I choć kocha to małe miasteczko, jego mieszkańców, piekarnię i przybranych rodziców, od lat ciągnie ją do Arendelle i wielkiego świata. Kiedyś marzyła, że Freja zabierze ją ze sobą. Teraz jednak jej nie ma...
Trzy lata później Elsa wciąż usiłuje opanować swoją moc, izolując się od reszty świata. Zbliża się koronacja, jednak przyszła królowa ma zamęt w głowie. W pewnym momencie zaczyna przypominać sobie fragmenty dzieciństwa, a wraz z nimi twarz małej dziewczynki... jej siostry. Dlaczego zostały rozdzielone? Dlaczego rodzice nic jej nie powiedzieli? I dlaczego nie pamiętała swojej siostry... i tego, że ma tę moc? Ten wir pytań bardzo szybko może zamienić się w burzę śnieżną, a Elsa nie zamierza porzucić kwestii swojej siostry - Anny.
Czytałam różne opinie o tej książce, większość osób twierdziła, że jest to średnia książka i nudna. Ja jednak nie twierdzę, że była średnia.
,,Z dala od siebie" przedstawia losy Anny i Elsy, które zostały rozdzielone jako dzieci i nie pamiętają o swoim istnieniu. Elsa dodatkowo nie wie, że ma moce. Starsza siostra wychowuje się w zamku jako samotna jedynaczka, przygotowując się do roli królowej. Młodsza siostra nie wyściubia nosa poza swoją górską wioskę, gdzie mieszka w piekarni z przybranymi rodzicami, a jej jedynym kontaktem z wielkim światem jest przyjaciółka jej mamy. Wszystko to doprowadza do tego, że mam wrażenie, jakby ta książka była trochę lepszą wersją oryginalnej ,,Krainy Lodu". Lubię tę bajkę, a drugą część kocham, jednak ta pierwsza nigdy jakoś nie porwała mnie do tego stopnia, co większość świata. Książka ta toczyła się mniej więcej tak, jak animacja, jednak z pewnymi różnicami.
W książce dziewczynki nie zostały odseparowane od siebie dlatego, że Elsa się bała i nie kontrolowała swoich mocy, a z powodu, który byłby spoilerem. Rodzice nie próbują zamknąć Elsy, robi to ona sama. Anna nie zachowuje się tak naiwnie i (nieco) irytująco, zakochując się w pierwszym księciu z bajki na jej drodze. Jej radosny, zwariowany i otwarty styl bycia idealnie pasuje do dziewczyny, która wychowywała się poza zamkiem i nie musiała zachowywać jak księżniczka.
Owszem, były tu elementy, które powinny mieć wyjaśnienie... Serio, skoro Elsa ,,szła kilka dni", to co ona jadła? Gdzie spała? To zawsze zastanawiało mnie w animacji (Elsa, czy ty jadłaś lód w tym zamku?) i teraz w tej książce. Podejrzewam, że nigdy się nie dowiem.
Ja jestem z tej książki zadowolona, jej fabuła nie była może bardzo zaskakująca, bo od początku wiadomo było, do czego wszystko zdąża, ale czytało się dobrze. ,,Z dala od siebie" podobało mi się, nawet bardzo, bo przeczytałam ją w dwa dni, a mogłabym w jeden. Na ten moment ranking ,,mrocznych baśni, które nie są takie mroczne" przedstawia się następująco: 1. ,,Cierń klątwy" 2. ,,W świecie iluzji" 3. ,,Z dala od siebie" 4. ,,Świat obok świata" 5. ,,Potęga magii". Pierwszej z wydanych książek, czyli ,,Dawno temu... we śnie" nie czytałam, ale zamierzam. Może Śpiąca Królewna, która się nie obudziła, będzie lepsza, niż mówią? Na razie się jednak tego nie dowiem, ale za tydzień Wy dowiecie się, co się działo i co sądzę o ,,Dolinie Tęczy" Lucy Maud Montgomery. Do następnego tygodnia!
Miłego czytania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz