Książkę na język polski przełożyła Magdalena Grajcar
Ponad sto lat po czwartej wojnie światowej Ziemię paraliżuje litumoza - śmiertelna choroba, której pochodzenie jest nieznane, a antidotum nieodkryte. Dotarła ona również do Nowego Pekinu.
Niebezpieczna królowa Księżyca grozi Ziemi wojną, jeśli nie zgodzą się na jej warunki. Propozycja małżeństwa wciąż jest aktualna, pomimo iż książę Kaito zajęty jest teraz umierającym na litumozę cesarzem, a jego ojcem.
Cinder Linh jest uzdolnionym mechanikiem oraz cyborgiem, a tym samym obywatelką drugiej kategorii. Ważna tyle, co zwykły android. Dziewczyna nie pamięta nic z czasów przed operacją, gdy fragmenty jej ciała zastąpiły sztuczne części. Jako cyborg nie może sama o sobie decydować, gdyż robi to za nią jej prawna opiekunka. A macocha jej nienawidzi. I to na nią, a także na swoje przyrodnie siostry, Cinder musi zarabiać. W ten właśnie sposób, jako mechanik, dziwnym trafem spotyka księcia, który... ma dla niej zlecenie. Jednak zwykła naprawa androida rozpoczyna coś więcej niż znajomość i zauroczenie. Cinder trafia w sam środek konfliktu z Księżycem, w którym przypada jej większa rola, niż można było się spodziewać.
Słyszałam o tej książce już dawno, bo w końcu miałam w domu stare wydanie, gdzie podobno nie pojawiły się kolejne części. Dopiero jakiś czas temu natrafiłam na... chyba recenzję trzeciej albo czwartej części. To chyba była Winter, czyli ostatnia. Więc zapisałam sobie tę serię jako do przeczytania i dopiero podczas wizyty w Empiku natrafiłam na nią ponownie. No i jestem zachwycona. Jest to futurystyczna wersja historii Kopciuszka. Cały świat wygląda inaczej i na początku miałam z tym problem, bo brakowało mi jakiegoś dokładniejszego wprowadzenia. Lekko się gubiłam, ale po może dwóch rozdziałach zaczynałam rozumieć. To był akurat minus. Dalej jednak wszystko poszło z górki, a książka na dobre mnie wciągnęła. Kopciuszek to już odgrzewany kotlet, widziałam i czytałam mnóstwo jego wersji, między innymi ,,Geekerellę'' Ashley Poston. Tu jednak nie mieliśmy tylko nowoczesnej wersji, ale wersję science-fiction. Polubiłam Cinder, a także inne postaci, a cała fabuła to tylko początek. Co prawda dość przewidziałam zakończenie... Ale mniejsza z tym! To tylko część finału pierwszego tomu. Pierwsza część skupia się na Kopciuszku i liczę, że perspektywa Cinder pojawi się w drugiej części, czyli ,,Scarlet'', ponieważ byłoby dość głupie, gdyby jej zabrakło. Wiadomo na pewno, że tam będzie. Mówiłam już, że nie lubię, gdy każdy tom serii ma inną narrację?
W każdym razie jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona i chciałabym już przeczytać kolejną część, no ale nie można mieć wszystkiego na pstryknięcie palcami... Zaraz, ja nawet tego nie potrafię. No to na zawołanie, krzyczeć umiem. Do tego, co jeszcze mi się podobało w ,,Cinder'' mogę też dodać wydanie, ponieważ okładka jest nie tylko ładna, ale też twarda. Jak ja lubię twarde okładki!
Zdecydowanie polecam ,,Cinder'', bo mnie osobiście bardzo wciągnęło. To jest nie tylko Kopciuszek w kolejnym odgrzaniu, ale też ciekawa wizja przyszłości, rzadko spotykane miejsce akcji (nie wszystko musi kręcić się w Stanach) i wiele więcej! Księżycowi wciąż nie odkryli przed nami wszystkich tajemnic. A teraz liczę, że szybko dorwę kolejną część i na razie zabieram się za czekającego już od dawna ,,Magnusa Chase'a i bogów Asgardu''.
Miłego czytania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz