Książkę na język polski przełożyła Agnieszka Fulińska i Marta Duda-Gryc
Minęły prawie dwa miesiące, odkąd przyszło nam opłakiwać chłopaka, który powinien nam opowiadać o swoim trudnym życiu półboga, jakimś obozie, czy czymś... Tak, Magnus. Znowu się z ciebie nabijam. Dałeś się zabić na 50 stronie, czy tam następnej. Zależy, który moment uznasz za swoją śmierć. Tak, już kończę. No więc Magnus ma się super. Ma dom i kasę, którą może rozdawać bezdomnym, do których niedawno należał. Kochany chłopak. Ale czas sielanki musi minąć, bo inaczej byłoby nudno. Zaczyna się od zabicia kozła. A potem jakoś tak wyszło... Po pierwsze – Thor zgubił gdzieś młot i nie może oglądać seria... znaczy bronić Midgardu. Po drugie – poznajmy Alex. A może Alexa. Jej/jego zapytajcie. W każdym razie witamy nowego sąsiada Magnusa, który lubi kopiować czyjeś wystroje wnętrz. Po trzecie – Loki usiłuje wydać za mąż, zaręczoną już z kimś, Samirę za jakiegoś olbrzyma. Wredny, podstępny gość. A na dodatek Jack non stop flirtuje z innymi broniami, co może być dość denerwujące podczas walki.
Na ten moment jestem zdania, że to najlepsza część Magnusa, ale jeszcze nie przeczytałam ''Statku umarłych'' (Spoiler: będzie Percy! Czekałam na niego!), więc moje zdanie może się zmienić. Ale wtedy pewnie ''Młot Thora'' wyląduje na drugim. Naprawdę się uśmiałam przy tej książce, a Alex to kolejna świetna postać, którą akurat kochałam, jeszcze zanim się pojawiła. No wiecie, w internecie są spoilery... A przeglądając różne rzeczy z Percy'ego Jacksona natrafiałam trochę na wciśnięte tam żarty z Magnusa. Albo Magnusa i Alex. W ten sposób wiedziałam, na której stronie zginie nasz blondynek. Albo, że Jack lubi śpiewać. I też to, co w tym momencie jest spoilerem, więc nie będę okrutna. Nad czym by tu jeszcze rozprawiać? Cóż, to co sądzę na temat tej serii, napisałam już w recenzji ''Miecza Lata'', ale powtórzę, że jest świetna, tak, jak pozostałe serie Riordana. W skrócie jest to kupa śmiechu. Polecam!
Miłego czytania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz