niedziela, 26 lipca 2020

SUZANNE COLLINS ,,BALLADA PTAKÓW I WĘŻY''


Książkę na język polski przełożyli Małgorzata Hesko-Kołodzińska i Piotr Budkiewicz

Coriolanus Snow - znany nam wszystkim okrutny prezydent Panem. Jednak lata temu był kimś innym.

Dożynki dziesiątych Głodowych Igrzysk to szansa, by osiemnastoletni Coriolanus zdobył rolę mentora, a tym samym szacunek i rozpoznawalność. Jest to jego obowiązek wobec jedynych żyjących członków rodziny. Ich ród upada, wszyscy w Kapitolu zapomnieli o Snowach. Przestali się liczyć.
Chłopak jednak widocznie ma pecha, a może ktoś z premedytacją pragnął go upokorzyć, gdyż przypada mu dziewczyna z dwunastego dystryktu. Dziewczyna z wężem. Dziewczyna w kolorowej sukience. Dziewczyna, która śpiewa. Lucy Gray.
Losy dziewczyny i Coriolanusa ciasno się ze sobą splatają. To, czy dziewczyna przeżyje na arenie, zależy od jego sprytu i jej uroku. Od tego, czy zwycięży, zależy przyszłość Coriolanusa.

Snow zawsze na szczycie.

Na prequel ,,Igrzysk śmierci'' czekałam mniej niż na ,,Narzeczoną'', która przyszła w tym samym czasie, a po prostu się zachwyciłam. W przeciwieństwie do tej drugiej książki... Ekhm. ,,Ballada ptaków i węży'' to opowieść o młodym prezydencie Snowie, o jego przemianie i dochodzeniu do władzy. Wszystko rozgrywa się w ciągu kilku miesięcy. Wszystko kręci się wokół Lucy Gray. Jeśli ktoś jest zdziwiony, że używam imienia plus nazwiska, to powiem, że Gray jest jej drugim imieniem. Dopiero po czasie zrozumiałam. Do dziewczyny nawiązuje również tytuł. Ballada, ptak i wąż. A przynajmniej tak uważam. Nietrudno się domyślić, że między Snowem a Lucy Gray coś zaiskrzy. I zaiskrzyło, to żadna tajemnica. Bo w końcu o to chodzi.
Książka tłumaczy wiele w działaniach znanego nam prezydenta. Tłumaczy też dlaczego Snow tak bardzo nienawidził Katniss w każdym calu. 
Od początku snułam różne scenariusze, co zmieni Coriolanusa, którego w tej książce dość polubiłam. Wiedziałam, że będzie to miało związek z Lucy Gray. No i przewidziałam.
Igrzyska nie zawsze wyglądały tak jak podczas siedemdziesiątych czwartych, co było wiadome, jednak to co przeczytałam wbiło mnie w...koc? Raczej nie w ziemię, nie czytam na stojąco. Różnica była drastyczna. Podczas dziesiątych igrzysk wprowadzono mentorów, którymi byli uczniowie z Kapitolu. Pojedyncze skrawki jednych z ostatnich igrzysk również wtedy zaczynały być wprowadzane.
Jestem naprawdę zadowolona z tej książki. Trzyma ona równie dobry poziom co ,,Igrzyska śmierci'' i nie tworzy dziur fabularnych. Nie nudziłam się przy niej, a wręcz przeciwnie! Przywiązywałam się do postaci, wczuwałam w historię i przeżywałam liczne zaskoczenia i momenty szoku. Niestety czytanie zajęło mi trochę czasu, ponieważ nie da się ukryć, że ,,Ballada ptaków i węży'' to, że tak powiem, kloc. A przynajmniej z mojej perspektywy. Nie ma chyba też problemu z tym, żeby ktoś, kto nie czytał trylogii, zaczął od tego prequelu. Jak powiedziałam - dziur w fabule nie ma. Ba! Nawet to nie jest wtedy taki zły pomysł. Działania prezydenta Snowa nabierają wówczas sensu. A fanom ,,Igrzysk śmierci'' polecam balladę, ponieważ... jest świetna. Po prostu. Nie zawiedziecie się, jestem tego pewna. W przyszłym tygodniu powinna pojawić się recenzja ,,Cinder'', czyli pierwszego tomu Sagi Księżycowej Marissy Meyer. Nie jest to moje pierwsze podejście do książek tej autorki, ponieważ czytałam kiedyś już ,,Bez serca'', którego recenzja się tutaj pojawiła, i byłam bardzo zadowolona, więc liczę, że ,,Cinder'' wywoła u mnie podobne odczucia.
                                                                                                                                  Miłego czytania

niedziela, 19 lipca 2020

KIERA CASS ,,SYRENA''


Książkę na język polski przełożyła Małgorzata Kaczarowska

Kahlen jest syreną - piękną dziewczyną, której ciało jest niezniszczalne, a głos odbiera ludziom rozum i zmusza do śmierci poprzez Matkę Ocean. To właśnie jej służy dziewiętnastolatka, to jej przez najbliższe sto lat musi być posłuszna. I to właśnie ona, a także jej siostry, są jej jedynymi powierniczkami i tylko dla nich nie jest zagrożeniem.
Jednak dziewczyna, jako marzycielka i romantyczka, tęskni za miłością. Choć całym sercem kocha swoje dwie syrenie siostry, a także Matkę Ocean, od lat pragnie pokochać kogoś, kogo wybierze sama i kto wybierze ją.
Po wielu latach, gdy do końca służby zostaje tak niewiele... poznaje Akinlego. Dobrze jednak wie, że nie powinna wchodzić w bliższe relacje z ludźmi. Już raz popełniła ten błąd. Jednak ani ona ani on nie mogą nic poradzić na to, że połączyło ich coś wielkiego. Coś silnego. Ale czy miłość jest silniejsza, niż Ocean?
Kahlen będzie musiała zadecydować : podjąć się ryzyka, czy opuścić chłopaka dla jego bezpieczeństwa?

Chociaż bardzo lubię ,,Rywalki'', nie mogę zaprzeczyć temu, że ,,Syrena'' jest jedną z książek, które uwielbiam. Przeczytałam ją dopiero po Selekcji, gdy w trakcie wakacji nie miałam już niczego, co mogłabym przeczytać. Wtedy mama podsunęła mi pod nos e-book ,,Syreny''. 
Choć historia Kahlen nie od razu dochodzi do wątku miłosnego, na który tak bardzo czytają czytelnicy (czy może bardziej czytelniczki), to ma ona swoją magię. Jeszcze nie widziałam książki, która opowiadałaby o syrenie. Widać modniejsze są wampiry i wilkołaki, a nawet elfy i czarownice. Również podejście do tematu Kiery jest wyjątkowe. Syreny zwykle mają ogony, a jeśli ich nie mają, to są one antagonistkami. Zwykle jednak pojawiają się pół-ryby. I jak mówiłam, jeśli nie jest to remake ,,Małej syrenki'', to zwykle syreny są postaciami drugoplanowymi, czy też trzecioplanowymi.
Kahlen nie jest przebojową dziewczyną, ale spokojną i kochającą tylko całym sercem. Ponieważ nie może mówić przy ludziach, zamiast jej wypowiedzi mamy jej przemyślenia. To pozwala nam też bliżej poznać dziewczynę.
Akinlego poznajemy dopiero... w połowie? Choć wydaje się do strasznie długo, to powiem tylko, że książka jest dosyć krótka i niezależna od żadnej serii, a rozdziały są dość długie. Zwykle zawierały one opis tego, jak Kahle i jej siostry spędzały lata swojego syreniego życia. 
Cała historia miłosna nie jest niczym zmyślnym ani nowym i odkrywczym, ale ma swój wyjątkowy urok i bardzo go lubię. 
Nie jestem pewna, czy żałuję, że ostatnie trzy rozdziały nie są już z perspektywy dziewczyny, ale z drugiej strony mogłyby być one... Jak by to uznać? Jak napisać bez spoilerów? Nie pisać wcale? Cóż, tak oto kończę mój maraton Kiery Cass. Za tydzień pojawi się recenzja ,,Ballady ptaków i węży'', czyli prequela ,,Igrzysk Śmierci'' Suzanne Collins. Znowu mnóstwo czasu po premierze. Ech... Cóż, do następnego tygodnia! A teraz po prostu bardzo gorąco polecam Wam ,,Syrenę''. Jeśli chcecie przeczytać coś krótkiego w cichy dzień, coś co może Was zachwycić, to zachęcam do sięgnięcia po ten... debiut (?) autorki ,,Rywalek''. 
                                                                                                                               Miłego czytania

sobota, 18 lipca 2020

KIERA CASS ,, NARZECZONA ''


Książkę na język polski przełożyła Małgorzata Kaczarowska

Jako dama lady Hollis nie tylko praktycznie mieszka w zamku, ale też była w stanie zawrócić królowi Jamesonowi w głowie. Uroda i dowcipność zaskarbiły jej dłuższą uwagę władcy, niż tą, którą kiedykolwiek miały inne panny.
Bycie królową to zaszczyt. W Koroani wiele z nich zyskało sławę i podziw swoich poddanych i wielu następnych pokoleń. Hollis też chciałaby zapisać się na kartach historii i zostać żoną Jamesona, przy którym wie, że będzie czuć się dobrze. 
Pewnego dnia jednak do zamku przybywają wysoko urodzeni uchodźcy. Z jakiegoś powodu najstarszy syn małżeństwa Eastoffów szczególnie ciekawi młodą Hollis. Jednak im dalej w las tym ciemniej, a relacja jej i Silasa zaczyna wykraczać poza zwykłą znajomość. Dziewczyna wie, że musi zdusić w sobie to uczucie. Zwłaszcza, że król zamierza jej się w najbliższych dniach oświadczyć, a Hollis musi zając się godnym przyjęciem izoltańskich władców.
Naprawdę cieszyłam się i wyczekiwałam premiery tej książki, ponieważ lubię styl Kiery i jej dotychczasowe książki, a nawet bardzo! Jednak na ,,Narzeczonej'' bardzo się zawiodłam. Od czego by tu zacząć... Od początku szła mi jak krew z nosa. Czy to ten oficjalny, średniowiecznie-brzmiący język? Może, jednak przykładowo ,,Narodziny królowej'' miały (z tego co pamiętam) ten sam styl tekstu. Tu było to jednak dość dziwne, bo wszystko opisywane było w pierwszej osobie. Postacie chyba były tworzone na szybko, na kolanie, bo po prostu żadna nie miała w sobie tego czegoś. Wszystkie były bez wyrazu, nie cechowały się niczym specjalnym i nie polubiłam nikogo w tej książce. Po prostu nie miał charakteru. Akcja toczyła się wolno, jak tir w korku na autostradzie. Dopiero gdzieś za połową mieliśmy wątek, o który przecież w tej książce chodziło, ale ja już tak przysypiałam przy czytaniu, że przegapiłam moment, kiedy Hollis i Silas się pocałowali. Dopiero na następnej stronie zauważyłam wzmiankę o tym i zaczęłam się zastanawiać, czy coś mnie ominęło. Właśnie, Hollis i Silas. Niby uroczo, ale miałam wrażenie, że ich uczucie było takie trochę... znikąd?
Świat jednak się udał, bo miał swój potencjał. Jednak ładne otoczenie (i okładka) nie zastąpią postaci i wątków. Czyli jednym słowem nudziłam się, a Jameson i Delia Grace mnie irytowali... Chwila! Wiem, jakie postacie były nie najgorsze! Niepozytywni rodzice Hollis! Brawa dla was, otrzymujecie ode mnie statuetkę najlepszej postaci tej książki! Na spółkę rzecz jasna.
Jedyny moment, który mnie zaskoczył, miał miejsce w dosłownie ostatnich rozdziałach. I wtedy wreszcie poczułam jakieś emocje, ale był to...smutek.  
W całej książce zauważyłam wiele podobieństw do różnych książek, które swoją drogą bardzo lubię, uwielbiam i tak dalej. ,, Syrena '' również Kiery Cass. Mam wrażenie, że autorka skorzystała z jej wzoru historii i trochę go przerobiła, ale niestety ściąganie nie zawsze daje dobre efekty. ,, Bez serca '' Merissy Meyer. Historia jest pod względem wątku miłosnego bardzo podobna, ale jednak nie tak udana, jak ta Catherine i Figla. Mówiłam już o ,,Narodzinach królowej'' pod względem stylu pisania, ale też świat Kiery miał coś z tej książki...
Szczerze mówiąc, jeśli miałaby być to taka luźna książeczka do przeczytania dla kogoś, kto po prostu nie potrzebuje czuć postaci, to może śmiało czytać ,,Narzeczoną''. Jednak innym nie polecam zbytnio... Swoją drogą podobno ma być druga część, ale zastanawiam się o czym? O zombie w średniowieczu, które zaatakują mafię w zbrojach króla Antarktydy? No dobrze, przesadziłam... Zły dzień, ot co. Być może przeczytałabym drugą część, ale już z pewnością na e-booku. 
Za tydzień pojawi się recenzja ,,Syreny''. Swoją opinie o niej wyrażałam dosłownie na początku tego bloga, a ponieważ od tamtej pory nie czytałam, to jest to miły powrót po latach.

niedziela, 5 lipca 2020

KIERA CASS ,, KORONA ''


Książkę na język polski przełożyła Małgorzata Kaczarowska

Ostatnie wydarzenia wiele zmieniły nie tylko w życiu Eadlyn, ale i w niej samej. Jej bliźniak uciekł bez słowa, by się ożenić. Ich matka leży nieprzytomna po ciężkim zawale. A Eadlyn? Musi nie tylko zadbać o młodszych braci, ale również dalej prowadzić Eliminacje i przejąć obowiązki ojca, który nie odstępuje żony nawet na moment. Dziewczyna nie wie już co robić. W ciągu dosłownie najbliższych dni może dojść do tego, że zostanie królową. A co z małżeństwem? Eadlyn nawet nie wie, czy chce wychodzić za mąć. Mimo wszystko wkrótce będzie musiała zrobić to dla własnego dobra, a przede wszystkim dla dobra kraju. Jednak w pewnym momencie wybór może ją kosztować więcej niż trwałą zmianę jej życia.
Dobrze, najpierw chciałabym ustawić tu mój ranking książek z serii i chyba będę tak robić przy innych... Od najlepszej, do najmniej lubianej. 1. Jedyna 2. Rywalki 3. Elita 4. Korona 5. Następczyni.
Teraz przynajmniej wiadomo, że część piątą lubię bardziej niż czwartą. Po pierwsze - Eadlyn wreszcie przestaje denerwować. Podobnie zresztą jak i Josie, czyli córka Marlie. Obie przechodzą ewolucję, chociaż ta druga znacznie później, przez co zaczyna się zachowywać dojrzalej. Jako że czytam to po raz drugi, to już od ,, Następczyni '' przyglądałam się jej relacjom z chłopakami, a szczególnie z jednym. Czyli w sumie od początku wszystko wiedziałam i mogłam się uśmiechać, gdy bohaterowie nic nie wiedzieli. Jednak historia Eadlyn i ( Nie. Powiem. Nic. ) nie może się równać z Maxonem i Americą. Przykro mi. Tamta para to cud, miód i maliny, a tutaj tylko miód. Albo maliny, co kto woli. Epilog jednak zupełnie nic nie mówi i w sumie zastanawiam się, czemu? Bo równie dobrze mógłby być tam ,, epilog po epilogu '', który co prawda nie pojawił się nigdy w Polsce, ale na Wattpadzie miałam okazję przeczytać ten ,, bonusowy epilog '' przetłumaczony. Nie ekscytował mnie on jakoś bardzo, ale przynajmniej był to prawdziwy epilog zamiast kilku poetyckich słów. Jeśli ktoś po przeczytaniu ,, Korony '' chciałby poznać jeszcze dalsze losy bohaterów, to wystarczy poszukać w internecie. A za tydzień pojawi się recenzja najnowszej książki Kiery Cass ,, Narzeczona ''. Co prawda na długo po premierze, ale jeśli ja wstawiam recenzje raz na tydzień... W sumie zastanawiam się, czy nie wstawiać recenzji zaraz po napisaniu? Z drugiej strony byłyby one nieregularne, a ja chyba czułabym przy czytaniu straszną presję, bo wiedziałabym, że nie mam zapasu... Nie wiem. W każdym razie, polecam Wam wszystkim ,, Rywalki '', bo to nie tylko historyjka miłosna dla nastolatek, a dużo, dużo więcej.
                                                                                                                                     Miłego czytania

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"