niedziela, 29 marca 2020

BEATRIX GURIAN ,, BLASK NOCY LETNIEJ ''


Książkę na język polski przełożyła Agata Teperek

Od dnia wypadku Kati nie utrzymuje kontaktu z ze swoim przyjacielem, Lukiem. Jej twarz szpeci paskudna blizna, nazywana przez nią Himalajami. Dziewczyna postanawia zacząć nowe życie i odnaleźć ojca, którego nigdy nie widziała. W tym celu podejmuje się pracy au pair u pewnej rodziny w Los Angeles. W zamian za opiekę nad dziećmi otrzyma pokój, wyżywienie, a także pieniądze. 
Rodzina, do której trafia, jest dość specyficzna. Gdy jej przełożona nakazuje jej ,,wybadać rynek'', co znaczy ,,idź tam i sprawdź, co dodają, że jest takie dobre'', wie, że nie ma wyboru. W ten sposób trafia do dziwnego baru o nazwie ,,Lived'', prowadzonego przez bogate rodzeństwo, Jeffa i Lucy, odwiedzanego przez liczne gwiazdy. Jedyne co nie pasuje i pozostaje w lokalu niezmienne, to stały klient przebrany za kosiarza. 
Nagle, jak grom z jasnego nieba, Kati dostaje szansę na spełnienie swoich marzeń o aktorstwie i miłości jak z bajki. Ale każdy sen może szybko stać się koszmarem...

Choć oficjalnie jest to druga część ,, Roziskrzonych nocy '', to nie jest to kontynuacja. To nawet nie ma nawiązań, podobnego klimatu. Jedyne co jest tu wspólne to okładka w jednym stylu : dziewczyna w sukni i błyszczący napis. W ogóle nie widzę powodu, dla którego autorka powiedziała, że obie tworzą dylogię. Chyba tylko dlatego, że skoro pierwsza część to sukces, to ,,Hej! Powiedzmy, że to druga część, a ludzie na to pójdą''. 
Są książki wspaniałe, dobre, nie takie złe, ale wciąż dobre i takie, o których chce się zapomnieć. ,, Blask nocy letniej '' zdecydowanie trafia do tego ostatniego wora razem z ,, Hazel Wood '' i wieloma lekturami. Jak ,, Roziskrzone noce '' podobały mi się, tak tutaj od początku wiedziałam, że to nie dla mnie. Żeby ciągle nie mówić ,,pierwsza i druga część'', będę używać określeń ,,niebieska i czerwona''. W niebieskiej mieliśmy tajemnicę, nie widzieliśmy co właściwie się dzieje, czy bohaterka wariuje, co się dzieje. Mieliśmy tam jakąś sektę, nordyckie mity, czyli nieźle, choć romansu było dość mało. W czerwonej...Po prostu nie. Jak by tu zacząć... Bohaterowie. Kati mnie zwyczajnie denerwowała. Od początku zachowuje się naiwnie i po prostu głupio, a na końcu na chwilę zyskuje rozum i cofa się w rozwoju do poziomu księżniczki w opałach. Luke z kolei przedstawiony jest jako masowy podrywacz, któremu nie zależy na stałym związku, po prostu szkoda gadać. A na koniec - Bum! Zamienia się magicznie w księcia na białym koniu, który rozumie, że kocha tylko tą jedyną i zrobi dla niej wszystko. Czyli ogólnie, najbardziej lubi się w tej książce postacie trzecioplanowe, czyli na przykład śmierć aka Ezrę. Mówiłam, że recenzja zawiera spoilery? Nie? To teraz mówię. Czytanie tej książki było dla mnie jak droga przez mękę, po prostu czytałam, żeby napisać recenzję i dowiedzieć się, czy może się myliłam i źle zinterpretowałam znaki dawane przez autorkę w dosłownie co drugim zdaniu. Już bym wolała rozwiązanie z jakimś demonem, a nie z diabłem no... Nie podoba mi się coś takiego, po prostu. Zakończenie było w ogóle z niczego, chyba autorka zorientowała się, że ta krew z nosa ma jakieś czterysta stron i trzeba skończyć, bo czytelnicy umrą. I w ten sposób nie dowiedzieliśmy się, o co chodziło z dziećmi Lindy z paranormalnymi zdolnościami. Mówię tu głównie o Mii. Nie wiem, jak, ale jakoś mogłaby to wyjaśnić. Dorzucić coś do tego ,, epilogu ''. Klimat od początku mi się nie podobał, a praktycznie wszystko dało się przewidzieć. Jak to, co jest nie tak z Jeffem. 
Raz mieliśmy perspektywę Kati, potem Luka, potem znowu Kati, retrospekcja i przebiegało to dość chaotycznie. Unormowało się gdzieś pod koniec, po wyszlachetnieniu Luka, kiedy poleciał po swoją lady ratować ją przed facetem ,, z którym definitywnie jest coś nie tak ''. A propos tego ostatniego - dlaczego tylko on to zauważył? I Mia, ale to pomińmy... I kim, a raczej czym była Lucy? 
Kiedy coś mi się nie podoba i chcę sprawdzić, czy tylko ja to zauważyłam, a może ktoś zauważył coś jeszcze, to czytam recenzje innych ludzi na przykład na Empiku. I tu przytoczę jedną uwagę, dotyczącą ,,czerwonej''. Mianowicie : po co były wstawki po angielsku? Jeśli dla podkreślenia, że to w Ameryce, wystarczył jak dla mnie zwrot au pair. Po tym jak dziesiąty raz tego nie wyjaśniono, wzięłam telefon i sprawdziłam internet. Po angielsku prowadzone były niektóre rozmowy. Rozumiałabym pisanie ich po angielsku, gdyby bohaterka ich nie rozumiała. Ale z książki wynikało, że jej poziom angielskiego jest wysoko zaawansowany, a te rozmowy nawet ja potrafiłam przetłumaczyć. Tak więc, po co to było?
Kończąc moją tyradę, powiem tak : niebieską sobie przeczytajcie, a czerwonej unikajcie, bo to zło i nie ma nic wspólnego z tą pierwszą. Uf, ulżyło mi. Chyba nawet przy ,, Hazel Wood '' tak się nie rozpisałam negatywnie, ale może to dlatego, że nawet nie wiedziałam co się tam dzieje. Teraz, żeby nie przedłużać, napiszę tylko, że za tydzień pojawi się recenzja albo pierwszego tomu Kronik rodu Kane albo dodatków do serii Ricka Riordana. To tyle, do następnego tygodnia. Tym razem nie życzę miłego czytania, bo błagam Was, żebyście zapomnieli o istnieniu tej książki.

niedziela, 22 marca 2020

ASHLEY POSTON ,, KSIĘŻNICZKA I FANGIRL ''


Książkę na język polski przełożyła Agnieszka Brodzik

,,Starfield'' okazało się wielkim sukcesem. Jessiki Stone powinna to być radosna wiadomość. Niestety, gdy zapowiedziana zostaje praca nad sequelem ( którego tytuł zostanie ujawniony na tegorocznym ExcelsiConie ), Jess błaga w duchu, by jej powrót do roli ,, uśmierconej '' księżniczki Amary ograniczył się do niewielu wspomnień bohaterów, jako echo przeszłości. Jednak to wszystko traci dla niej znaczenie, gdy Jess gubi swój scenariusz. Co gorsza - ktoś go znalazł i zaczął publikować w internecie strona po stronie! Dziewczyna musi szybko coś wymyślić, zanim wyjdzie na jaw, z czyjej winy ten przeciek miał miejsce.
Imogen Lovelace to jedna z wielu dziewczyn na tym świecie. Od premiery rebootu ,,Starfield'' często było zauważalne jej podobieństwo do Jessiki Stone. Do czasu, gdy sprytna Mo nie ścięła i ufarbowała włosów na różowo. Choć nie uważa się za kogoś wyjątkowego, jej wytrwałość w dążeniu do celu jest godna podziwu. Ta fangirl, ta, która zainicjowała akcję #UratujmyAmarę, zrobi dosłownie wszystko, by przywrócić ukochaną księżniczkę w nadchodzącym sequelu. Nawet zgodzi się udawać kogoś, kim nie jest.
Tych, którzy nie czytali poprzedniej recenzji, dotyczącej ,,Geekerelli'', odsyłam do poprzedniego postu. Tam znajdziecie ostrzeżenie ( bez obaw, to nic wielkiego ) oraz historię dotyczącą obu tych książek, której nie mam w planach ponownie opisywać. Przeczytane? To do dzieła! 
Przez moją wpadkę czytałam tę książkę w częściach, do połowy. Pamiętam, że na początku ( kiedy nic nie wiedziałam o Kopciuszku ) denerwowało mnie kilka rzeczy : Jessica, że nie rozumiem o co chodzi z ,,aferą na balu'', i że aż tyle tu osób homo. Ja to szanuję, miło, że coś takiego zostało uwzględnione, ale łącznie pojawiły się...cztery pary. Później przestało mnie to denerwować, kiedy przeczytałam ,,Geekerellę'' i okazało się, że trzy postacie pojawiły się już tam. A skoro to kontynuacja, to czemu miały się nie pojawić? Czasami załamywałam się zachowywaniem Imogen, ale w sumie każdy robi czasem jakąś głupotę. Ale mimo wszystko polubiłam i ją i książkę. Już w drugiej części czytania bardziej się wkręciłam w opowieść i cieszyłam się, gdy pojawiały się choćby nawiązania do pierwszej części. Podobnie jak ,,Geekerellę'' polecam, ale ostrzegam, że bez przeczytania jej nie będziecie mieli zbyt wielkiej frajdy przy ,, Księżniczce i fangirl ''. Bo nawiązań do pierwszej książki jest dość dużo, a fikcyjny fandom może być niezrozumiały, zwłaszcza, że akcja dzieje się rok po pierwszej części. Tak więc bez ,,Geekerelli'' wstęp wzbroniony! Dziękuję, do następnego tygodnia!
                                                                                                                                     Miłego czytania

niedziela, 15 marca 2020

ASHLEY POSTON ,, GEEKERELLA. KOPCIUSZEK, KTÓRY BYŁ GEEKIEM ''


Książkę na język polski przełożyła Agnieszka Brodzik

Całym życiem Elle od najmłodszych lat jest ,,Starfield'' - serial science-fiction, który równie mocno kochał jej ojciec. Dlaczego ,,kochał''? Los najwyraźniej chciał, by dołączył do zmarłej żony. Szkoda tylko, że jego córka musiała zostać z podłą macochą i jej córkami.
Od lat robi wszystko co jej każą - sprząta, gotuje, nawet naprawia dach w środku nocy! A dzięki niezwykłej uprzejmości bliźniaczek jest wyśmiewana na każdym szkolnym kroku. Fandom ,,Starfield'' to jedyne miejsce, w którym nie czuje się wyrzutkiem i dziwadłem.
Gdy pewnego dnia macocha przekracza granice, Elle postanawia, że musi stąd zniknąć. Szansą dla niej jest wyjazd na zapoczątkowany przez jej ojca konwent i udział w konkursie na cosplay, zorganizowany z okazji premiery rebootu ,,Starfield''. Prócz spotkania z Darienem Freemanem, nowym księciem Carmindorem, nagrodą są bilety do Los Angeles. No...i utarcie nosa bliźniaczkom dla Elle. Do ExcelsiConu zostało jeszcze kilka miesięcy. W tym czasie wszystko może się zdarzyć.

Na wstępie chcę powiedzieć, że jeżeli ktoś nie zrozumiał połowy z tego co napisałam...cóż, książka jest przeznaczona dla młodzieży, która siedzi w fandomach. W sensie, do grupy fanów serialu, filmu itd. Co nie znaczy, że dorośli nie mogą czytać! Po prostu mogą nie zrozumieć o co chodzi z cosplayami, shipami...i tak dalej. A, jeszcze fangirl. Dobrze, mniejsza z tym. Ja jestem całkowicie zachwycona! To pierwsza książka dla młodzieży, w której się spotkałam ze światem fandomów, z czymś tak codziennym dla znacznej większości nastolatków. A jako, że sama zaliczam się do tej większości, to tym bardziej mnie to cieszy. Autorka świetnie oddała w ogóle cały świat. 
Książka moim zdaniem całkowicie odstępuje od niektórych schematów. Hej! Bo czemu Kopciuszek musi zawsze zostawać królową balu? Czemu musi od razu lubić księcia, a on ją? Czemu Kopciuszek nie może pracować w food trucku i sprzedawać wegańskiego jedzenia? I czemu w książce o Kopciuszku ma nie być perspektywy księcia? 
,,Geekerella'' jak dla mnie zwiera wszystko co trzeba : humor, niespodziewane akcje, świetny świat i co ważne - parę, której się kibicuje od początku i dostaje się ataku fangirlu, gdy rozwija się ich relacja. Tak z innej beczki - dlaczego, gdy czytałam od razu wszytko mi się kojarzyło z moim ukochanym serialem? Czemu? Co jest ze mną nie tak? Dobrze, to polecam i tak dalej, a teraz pokrótce opowiem zabawną historię, która razi moją głupotą. Wszytko zaczęło się od ,, Księżniczki i fangirl ''. Chciałam ją przeczytać, tak się zdarzyło, że ją dostałam, no to czytam. I tak jestem w połowie...chwila, co?! I wtedy zorientowałam się, że to tak jakby druga część ,,Geekerelli''. Po prostu nie zauważyłam, że to ta sama autorka. Myślałam, że po prostu te książki mają te same klimaty. Kiedy natrafiłam na wzmiankę o Magicznej Dyni, o Elle i przyrodniej siostrze...Spojrzałam na opis tej pierwszej. Ups... Kiedy byłam w połowie, złożyło się tak, że byłam w Empiku ( to było dość dawno... ). Nie minęła chwila, aż wyszłam z Kopciuszkiem-Geekiem. Wtedy szybko przeczytałam to i wróciłam do ,,Księżniczki i Fangirl''. Ciekawa historia, prawda? Brawo ja. Tak więc, możecie się domyślić, że następna recenzja będzie dotyczyć drugiej części, więc do następnego tygodnia!
                                                                                                                            Miłego czytania

niedziela, 1 marca 2020

GIOVANNI DEL PONTE ,,NIEWIDZIALNI. CZAROWNICA Z DARK FALLS ''


Książkę na język polski przełożyła Katarzyna Kolasa - Garibotto

Trafiając do nowej szkoły nie trzeba od razu stać się gwiazdą. Ale klasową ofiarą też nie. Jednak Douglasa niestety spotkało to drugie. W dodatku ojciec planuje ponownie go przenieść - tym razem do internatu, gdzie będą mieli jeszcze słabszy kontakt niż zwykle.
Ucieczką od problemów okazuje się wyjazd wraz z wujostwem i przyjaciółmi chłopca do Dark Falls. Na miejscu okazuje się jednak, że będzie tam potrzebna interwencja Niewidzialnych w zmniejszonym składzie. Podążając za miejscową historią o czarownicy Maryann ( która rzekomo rzuciła klątwę przed laty na Dark Falls ), Crystal zaginęła bez śladu. Douglas i Peter bezzwłocznie rozpoczynają śledztwo w tej sprawie. Mroczny las i ciemne wody Dark Falls skrywają jednak w sobie o wiele więcej, niż się wydawało. W mroku czai się bestia, a duch czarownicy zdaje się być obecny w każdym zakamarku...
Dobrze, ta książka została przeczytana bez żadnych przerw na lektury, więc jest dobrze! I tym razem jestem w stanie się wyrazić znacznie bardziej pozytywnie niż w przypadku ,,Tajemnicy Misty Bay''. Podczas gdy pierwsza część bardzo, ale to bardzo kojarzyła mi się z Ulyssesem Moorem, ta była czymś nowym. Otoczenie, jakie autor wykorzystał w ,, Czarownicy z Dark Falls '' nie jest zbyt często spotykane w książkach ( przynajmniej ja tak sądzę ), a częściej na przykład w kreskówkach. Mi osobiście w pierwszej chwili skojarzyło się z miasteczkiem z the Sims 4, sama nie wiem dlaczego...Ekhm. Las jest w wielu utworach, chyba, że akcja ma miejsce w przestrzeni kosmicznej, albo wyspie na odludziu czy też w wielkim mieście, gdzie drzewa rosną tylko w parku. Bardziej chodzi mi o klimat, jaki był stworzony. Taki...Ze względu też na historię, powiedziałabym, że trochę starodawny. No chyba, że mi się coś pomieszało kiedy czytałam, bo ostatnio coś jestem roztargniona. Mniej było damskiego lidera trójki bohaterów, czyli Crystal, która zaginęła. Jak dla mnie zrobiło to dużą różnicę, bo Crys była dla mnie trochę taka...jakby to powiedzieć...bez jakiegoś ciekawszego charakteru. Albo dlatego, że trochę denerwowała mnie swoimi mocami ,, O, babcia nauczyła mnie tego i tego. O i jeszcze tego, to jasne.'' ... No dobrze, trochę przesadzam. Punkt trzeci, ta część była dłuższa. Wiem, wiem, argument wielkości stadionu. Tym razem też rodzice mieli coś do powiedzenia w książce. W poprzedniej ich nie było, a przynajmniej nie pojawili się poza tym, że zostali wspomniani. Tak więc, podsumowując - ,, Czarownica z Dark Falls '' była moim zdaniem ciekawsza. Chociaż chętnie przeczytałabym kolejne tomy, czyli ,, Zamek w Doom Rock '', ,, Tajemnica Gai '' i ,, Kraj bez powrotu '', jednak jest haczyk. Mianowicie nigdy nie zostały wydane w Polsce, nie znalazłam nawet e-booka. O istnieniu pozostałych części dowiedziałam się przypadkiem. Na jednej stronie znalazłam tytuły trzech tomów, które nie miały opisów, okładek. Więc może to fake? Albo zapowiedź powrotu do serii? Z ciekawości sprawdziłam. Nic. Potem spróbowałam po włosku. I faktycznie, było. ,, Le château de Doom Rock '' wydane w 2003 roku. Sprawdziłam też, czy na stronie wydawnictwa nic nie ma. I była wzmianka. Pewien internauta dwa razy ( chyba ) zadał pytanie, na temat trzeciej części, jednak przez kilka lat nie dostał odpowiedzi. Wniosek jest więc taki, że ta seria nie przyniosła Zielonej Sowie wystarczających korzyści, więc uznano, że nie ma sensu wydawać w Polsce kolejnych tomów. Tak więc, pozostały tylko przetłumaczone z włoskiego tytuły. A na zakończenie chciałabym poinformować, że w przyszłym tygodniu możecie się spodziewać recenzji ,, Księżniczki i fangirl '' oraz moich zabawnych przygód z nią związanych.

                                                                                                                                  Miłego czytania

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"