niedziela, 9 lutego 2020

GIOVANNI DEL PONTE ,, NIEWIDZIALNI : TAJEMNICA MISTY BAY ''


Książkę na język polski przełożyła Marzena Radomska

Od śmierci mamy, dwunastoletni Douglas spędza wszystkie wakacje na koloniach lub u dalszej rodziny. W tym roku trafia pod skrzydła wujka Kena, mieszkającego w małym miasteczku o nazwie Misty Bay. Od momentu przyjazdu, chłopca dręczą koszmary, w których pojawia się grupa dzieciaków, nazywających się ,, Niewidzialni ''. Dodatkowo okazuje się, że niedawno zmarło kilku przyjaciół wujka Kena, w tym babcia niejakiej Crystal, która po śmierci opiekunki zniknęła, ukrywając się przed opieką społeczną. 
Pewnego dnia, jakaś sytuacja sprawia, że Douglas wraz z nowym przyjacielem - Peterem - znajduje Crystal... Czy też ona znajduje ich. 
Obdarzona magicznym talentem dziewczynka, chce reaktywować bandę ,, Niewidzialnych '', która rzekomo naprawdę istniała sześćdziesiąt lat wcześniej. Crystal ma podejrzenia, że wróg, którego wiele lat temu pokonali ich poprzednicy, powrócił.
Cóż, czytanie tej książki...trochę mi zajęło. Była to jedna z tych, które czytałam między lekcjami. Jednak wszystkie muszą zejść na bok, kiedy mam zadaną lekturę. I poznawanie tej historii było...jakby to powiedzieć...? To jest generalnie książka przeznaczona tak...9-12 lat? 13? I chociaż mi właściwie te rejony się podobają, to trochę szok, kiedy przeczytasz trzy czwarte książki, czytasz ,, Quo Vadis '' przeplatane ,, Igrzyskami Śmierci '', a potem wracasz. Nagle z aren pełnych śmierci trafiłam z powrotem do walki ze złym magiem i poszukiwaniem potężnej księgi, gdzie głównymi bohaterami są dzieci, zachowujące się w inny sposób niż na przykład siedemnastoletnia dziewczyna. Nie wiem czy to wszystko miało wpływ na moją końcową ocenę. Książka nawet mi się podobała, chociaż na ten moment poleciłabym ją bardziej młodszym czytelnikom. Pomysł był całkiem ciekawy, jednak ponownie znalazłam podobieństwo do czegoś, co już czytałam, a mianowicie do Ulyssesa Moore'a. Dwunastoletnie dzieciaki, dwóch chłopców, jedna dziewczyna. Jeden z nich kocha komiksy. Małe nadmorskie miasteczko. Stary człowiek, mający związek z tajemnicą do rozwiązania. Wiem, że każdą książkę można porównać pod względem podobieństw do innej, jednak lubię je wystawiać na światło dzienne, gdy to, co przeczytałam najpierw, było ciekawsze. Chociaż ,, Niewidzialni '', byli dość ciekawi, to Ulysses Moore, był bardziej przystępny dla większego wiekowo grona czytelników. Tu wszystko było prostsze pod względem fabuły i stylu pisania. A! Zapomniałabym! Ludzie, jak ja nie znoszę spisu postaci NA SAMYM POCZĄTKU KSIĄŻKI! Owszem, czasem może się przydać, przyznaję. Ale często psuje przyjemność z czytania. W ,,Narodzinach Królowej '' na samym początku pojawił się spis postaci, który był czystym spoilerem. W przeciwieństwie do mapy. Takie coś można dać na końcu, jak było w przypadku Trylogii czasu. Tutaj to był jeden wielki spoiler dotyczący wielu rzeczy. UWAGA, DALSZA CZĘŚĆ MOŻE ZAWIERAĆ LEKKIE SPOILERY! Od razu było wiadomo jakie konkretnie są moce Crystal, Douglasa, kto należał do Niewidzialnych, kim był Scrimm. Co prawda niektóre informacje ( Niepotrzebnie! ) zawarto w opisie, który właściwie streścił jakieś czterdzieści procent książki. KTO TO WYMYŚLIŁ?! Bez urazy dla tej osoby. Drugą część przeczytam, głównie dlatego, że nie mam co robić na przerwach...Chociaż, zastanawiam się, co to będzie, jak wkrótce ,, Kamienie na szaniec '', o ile się nie mylę. Tak czy inaczej, następna recenzja będzie dotyczyć ,, Świata obok świata '' Liz Braswell, chociaż myślałam, że będzie odwrotnie, czyli, że ,,Niewidzialnych '' opublikuję po tej książce, ale to w sumie bez znaczenia. 

                                                                                                                             Miłego czytania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"