niedziela, 30 października 2022

Marah Woolf ,,Siostra Gwiazd"

 


 Książkę na język polski przełożyła Ewa Spirydowicz 

    Gdy Vianne zostaje ugryziona przez sylfidę, a jej ciało zaczyna trawić ciężka choroba, młoda czarownica zostaje odesłana z kraju do Kongregacji. Zostawia dom i Ezrę - którego kocha, a który złamał jej serce. Po dwóch latach dziewczyna i jej dwie starsze siostry wracają do Francji - z misją.

    Bariera stworzona przez Merlina wkrótce przestanie istnieć. Choć Loża, na czele z Wielkim Mistrzem, strzeże przejścia do krainy demonów, coraz częściej udaje im się przeniknąć do ludzkiego świata. A pakt zawarty z demonami przed wiekami wkrótce wygaśnie. Ich nowy władca nie jest jednak ugodowy, a wojna wisi na włosku. 

    Vianne i jej siostry zostają wysłane w rodzinne strony, by nakłonić Ezrę - nowego Wielkiego Mistrza - do połączenia sił magów z Kongregacją. Zadanie to jednak utrudnia fakt, że Vi wciąż nie wyleczyła złamanego serca, a Ezra nadal nie jest jej obojętny. W dodatku demoniczna gorączka odebrała młodej czarownicy całą moc...

    Odkąd obejrzałam ,,Przygody Merlina", dużo bardziej zainteresowałam się legendami arturiańskimi, więc ,,Trzy Czarownice" oczywiście mnie zainteresowały. Czytałam różne opinie na temat tej serii, zachwyty i rozczarowania, a jednak dałam jej szansę... I zdziwiłam się, bo z jakiegoś powodu miałam wrażenie, że akcja nie będzie się działa we współczesnym świecie.

    Czy książka mnie zachwyciła? Nie. Mam trochę ,,Ale"... Jednak wierzę, że kolejne części są lepsze, a postaci lepiej rozwinięte - a chodzi mi tu przede wszystkim o Vianne. Jest to dziewczyna bardzo krucha i trochę naiwna, bez grosza szacunku do siebie, którą ciągle trzeba się opiekować. Kluchowata jak Królewna Śnieżka, a najlepiej by jej zrobiło, gdyby na dobre dała sobie spokój z facetami. Ponieważ książka jest pisana z jej perspektywy, Ezra pojawia się w jej myślach non stop, a przynajmniej na początku. Ezra sześć razy na każdej stronie, na litość boską... W dodatku w przeszłości dosłownie każdemu żaliła się na swoją beznadziejną sytuację i nieodwzajemnioną miłość. Prawdę mówiąc, patrzyłam na nią z politowaniem, ale mam nadzieję, że trochę wydorośleje... Najlepsze, że dziewczyna jest w moim wieku, a zachowuje się, jakby miała pięć lat mniej.

    Bardziej polubiłam siostry Vianne i Caleba. Dwie czarownice i demon na misji dyplomatycznej. Nie polubiłam Asha, który na szczęście nie stał się pionkiem trójkąta miłosnego, ale czuję, że jakiś trójkąt się pojawi... Później. Z kolei Ezra... Z jednej strony rozumiałam jego zachowanie, naprawdę. Co nie zmienia faktu, że często miałam ochotę nim potrząsnąć, gdy ranił Vi.

    Liczyłam na trochę większy udział legend arturiańskich, ale myślę, że w następnych tomach będzie tego więcej. Mimo wszystko zostało to ładnie wplecione do świata, który jest według mnie dobrze skonstruowany, magiczny i na pewno ma jeszcze trochę do odkrycia.

    Wątek miłosny niestety zdominował tę książkę i z jednej strony, jak to często ja, kibicowałam Vi i Ezrze, a z drugiej strony wiedziałam, że to wszystko jest takie... ,,Idiotyczne, że kochałam go tak bardzo" ~ Vianne. To idealne podsumowanie. Chcę też dodać, że przez ten wątek i występującą w książce scenę NIE polecam książki młodszym czytelnikom. 

    Sama fabuła mi się podobała, moim zdaniem jest naprawdę na plus i jeszcze wiele się wydarzy. Książka kończy się cliffhangerem, przez co od razu sięgnęłam po drugi tom. Gdyby nie on, pewnie poddałabym się po pierwszej części. Czy dobrze zrobiłam? Dowiecie się za tydzień!

                                                                                                                                        Miłego czytania

niedziela, 16 października 2022

Adam Faber ,,Córka Smoka"

 


    Klątwa ciążąca na Finfolk dobiegła końca, a w Domu Wiedźm na dobre rozbudziła się magia. March straciła przyjaciółkę. W dodatku jej matka postarzała się o kilkadziesiąt lat i wciąż traci pamięć. Ove, dotąd towarzyszący jej i Callenowi jako czarny kot Piątek, znów jest człowiekiem. March jednak zaczyna się zastanawiać, czy na pewno może mu ufać... Tymczasem Callen chce w pełni poznać prawdę o sobie i o swojej matce.

    Hypnos, syn Wyrd - królowej Aislingen - zostaje wysłany na tajną misję związaną z Wygnanym Królem, jego ojcem. Książę zaczyna mieć jednak pewne wątpliwości... Wojna z Wyrd jest nieuchronna i zbliża się z każdym dniem, a wiele kart wciąż pozostało nieodkrytych. 

    Z poprzednich tomów niewiele pamiętam. Ważne szczegóły i imiona wypadły mi z głowy, jednak im dalej zagłębiałam się w książkę, tym więcej pamiętałam. I może po rereadzie serii moja opinia się zmieni, ale uważam, że ,,Córka Smoka" to najlepszy tom ,,Krwi Ferów".

   Na początku dziękuję też autorowi, że tym razem nikt nie ginie na końcu serii. To miłe. Ale wracając: ten tom pokazuje, jak bardzo March zmieniła się od ,,Miasta Snów". Wciąż jest sobą, jednak lepszą wersją. Rozwinęła się też jej moc, a także wątek miłosny z Callenem, który rozgrywał się w tle historii.

    Może mało pamiętam, ale ten tom wyjaśnia wszystkie dotychczasowe sprawy, ujawnia na końcu tajemnice, a sama końcówka jest bardzo satysfakcjonująca. Po przeczytaniu całej serii myślę, że seria jest bardziej dojrzała i skomplikowana od ,,Kronik Jaaru" - co nie zmienia faktu, że Kroniki wciąż są u mnie na pierwszym miejscu. W końcu to one mnie przekonały do polskich książek!

    Magia, wiedźmy, sekrety, intrygi, ciekawe postaci i niesamowity klimat - to znajdziecie w ,,Krwi Ferów"! A w przyszłych recenzjach możecie się spodziewać moich wywodów na temat serii ,,Trzy czarownice" Marah Woolf. Do następnego tygodnia!

                                                                                                                         Miłego czytania

niedziela, 9 października 2022

Julia Biel ,,To nie jest, do diabła, love story. Skin Deep"

 


    Kiedy Wera była dzieckiem, los obrócił się przeciwko niej. Teraz każdego dnia zmuszona jest ukrywać swoje plecy i rany - te na ciele i na duszy. 

   Aleksa los nie oszczędził. Został zdradzony - teraz nie potrafi ufać. Pozostaje skryty, a jego serca nie ma. Jest tylko złość.

    Gdy Aleks ratuje Werę z opresji, mogłoby się wydawać, że tych dwoje połączy tylko dług wdzięczności. Ale jest coś więcej - blizny. Przypadek sprawia, że chłopak odkrywa skrywaną przez Werę tajemnicę. Aleks, który swoje blizny zakrył tatuażem, namawia do tego samego Werę - by tusz oczyścił jej serce i głowę. Im dłużej trwa ich znajomość, tym bardziej zaczynają się od siebie uzależniać. Ale to nie jest, do diabła, love story. Wera zapada się w nim coraz bardziej. A Aleks nie chce wciągać tego anioła do swojego piekła.

    Julia Biel nie potrafi napisać złej książki. Czwarta książka jej autorstwa, którą czytałam, a jak zwykle się nie zawiodłam. TNJDDLS Skin Deep to kontynuacja serii - ale tym razem jest to historia siostry Jonasza, czyli Wery. A to, że można dowiedzieć się, co u Jony i (Nut)Elli to tylko bardzo, bardzo miły dodatek.

    KOCHAM. Chociaż uwielbiam Jonasza i Ellę, to historię Wery i Aleksa kocham jeszcze mocniej. Nie zabrakło genialnego humoru, scen chwytających za serce, no i wspaniałego love story. Po prostu nie szło się oderwać. Uwielbiam też wiadomości wysyłane przez bohaterów - to jest czyste złoto nad złotem.

    Choć tajemnicę związaną z przeszłością Aleksa dość szybko rozwikłałam, to inny zwrot akcji zupełnie mnie zaskoczył. Dziwię się sobie, że wcale o tym nie pomyślałam!

    Chcę też powiedzieć, że książka ma najpiękniejszą okładkę z serii. Co jeszcze mogę powiedzieć? Czytajcie Skin Deep i pozostałe części TNJDDLS. Nie oderwiecie się od nich!

    PS: Zanim przeczytałam Skin Deep, zaczęłam Detoks na Wattpadzie, czyli czwarty tom pisany przez Julię o Jodzie (bliźniaczce Wery). Ta historia jest cudowna, ale przez to Anatom w Skin Deep od pierwszej chwili stanowił dla mnie chodzącą czerwoną flagę. 

    Za tydzień opowiem Wam o ,,Córce Smoka" Adama Fabera, a później o ,,Siostrze Gwiazd" Marah Woolf, czyli moim rozczarowaniu. Do następnego tygodnia!

                                                                                                                                    Miłego czytania

niedziela, 2 października 2022

Jen Calonita ,,Lustereczko, lustereczko... Mroczna opowieść"


 

Książkę na język polski przełożyła Ewa Tarnowska 

    Matka Śnieżki zmarła, gdy dziewczynka była mała. Ale pamięta jej słowa i dlatego nigdy nie straciła pogody ducha. Ingrid, jej ciotka, wyszła za ojca Śnieżki, który wkrótce opuścił królestwo i swoją córkę. Od tego momentu na tronie zasiada ,,Zła Królowa", a Śnieżka nie opuszcza murów zamku, wychowując się samodzielnie i nie zdając sobie sprawy z tego, co się dzieje z jej królestwem. 

    Wszystko zmienia dzień, gdy królowa postanawia ją zabić, a królewna odkrywa straszliwą prawdę. Śnieżka ucieka przez las. Kiedy dociera do niej, ile zła wyrządziła Ingrid, jest zdeterminowana, by odzyskać należny jej tron. Ale będzie potrzebować pomocy. Krasnoludki, jej nowi przyjaciele. Henri, książę, który szybko stał jej się bliski. A także inni mieszkańcy królestwa, którzy mają dość niegodziwości władczyni. Jednak Zła Królowa włada czarną magią i posiada lustro... mroczne lustro. W dodatku nie zawaha się przed niczym, by pozbyć się Śnieżki - swojej jedynej przeszkody.

    Nie lubię Śnieżki. A przynajmniej nie tą typową, miękką kluchę jak w wersji Disneya. Znacznie bardziej wolę królewnę z mieczem typu z ,,Mirror, mirror" lub ,,Dawno, dawno temu...". Choć Śnieżka Jen Calonity nie włada mieczem, nie jest ciepłą kluchą, która nic nie zrobiła w swojej historii. I nie sugerujcie się hasłem z okładki, bo otrucie księcia nie ma w tej książce znaczenia. W rzeczywistości jest to historia, która odpowiada na pytanie: Co by było, gdyby Śnieżka miała coś w głowie, a jedyną cechą Złej Królowej nie było tylko ,,zło" (czytaj: zazdrość o piękno pasierbicy). Ta książka z jednej strony nie daje wiele nowego, a z drugiej strony daje wiele nowości: łata dziury fabularne, nadaje postaciom charakteru, a Śnieżce mózg... Przepraszam fanów Śnieżki.

    Przede wszystkim nowością jest ukazanie przeszłości Złej Królowej - która dostaje imię, rolę ciotki Śnieżki, a jej rola nie ogranicza się do zamordowania ślicznej czternastolatki... która w tej wersji jest starsza. Jest władczynią bezlitosną i rządzi twardą ręką, a mieszkańcy królestwa cierpią. W ten sposób Ingrid naprawdę zostaje Zła. 

    Dalej jest Śnieżka - która wciąż jest łagodna i dobra, ale też mądra, wrażliwa, a także odważna. Przyczyny jej zachowań i decyzji są lepiej widoczne i po prostu jest lepszą postacią. Książę też jest lepszy - dostaje imię i osobowość. I nie pojawia się tylko dwa razy, by zawrócić Śnieżce w głowie, całować trupa w lesie i takie tam. Jest całkiem... spoko chłopakiem, oględnie mówiąc. Pojawiają się też nowe postaci, takie jak ojciec Śnieżki (król), jej matka (co prawda w przeszłości, ale wciąż), czy też Anna. Z początku myślałam, że ta ostatnia dostanie większą rolę i będzie bardziej dziarska, ale wyszło, jak wyszło.

    Jeśli chodzi o fabułę ze strony Śnieżki, to większość książki opisuje znane nam z animacji wydarzenia, ale zmienione pod względem szczegółów i tych strasznych dziur fabularnych... Bo skąd dziewczyna w łachmanach nagle dostaje super ultra księżniczkową kreację do pomykania po lesie jak przestraszony zając? I, jak mówiłam, to otrucie księcia, to końcówka historii i ma małe znaczenie. Za to odbicie królestwa wręcz przeciwnie. To o tym jest książka. 

    Warto też wspomnieć o perspektywie Ingrid - to nie tylko jej knucie przeciwko królewnie, ale przede wszystkim jej przeszłość, która jest bardzo ciekawa. Tłumaczy, w jaki sposób królowa stała się, jaka się stała, jakie relacje miała z siostrą, skąd wzięła magię i lustro, jak została królową i dlaczego nienawidzi Śnieżki. To naprawdę interesujący dodatek do historii.

    Chcę też powiedzieć o wątku miłosnym. Miłość nie została ,,zabita", a można powiedzieć, że w ogóle się narodziła. Nie ma całowania trupa, słodkich uśmieszków bez dialogu i już - do ołtarza! Książę dostaje swoją rolę, zaprzyjaźnia się ze Śnieżką i miłość nie pojawia się z powietrza! 

    Mam też znowu zażalenie, jeśli idzie o wydanie, ponieważ mimo ładnej okładki i barwionych brzegów (kocham) papier jest tak strasznie cienki... Podczas czytania znów musiałam bardzo uważać, żeby przypadkiem nie podrzeć strony i nie zniszczyć okładki. 

    Polecam! W przyszłym tygodniu opowiem o ,,To nie jest, do diabła, love story. Skin Deep", a później o ,,Córce Smoka" Adama Fabera, czyli finale serii ,,Krew Ferów". Do następnego tygodnia!

                                                                                                                          Miłego czytania

Leigh Bardugo ,,Szóstka Wron"